*** oczami Moniki ***
Kupiłam już wszystkie potrzebne rzeczy, mój wózek jest cały pełny, ledwo co sięto wszystko tam mieści. No, teraz moja kolej. Zanim to wszystko wypakuję, toludzie stojący za mną, trochę sobie poczekają. No cóż, życie kochani, życie.Idąc do sklepu, miałam wrażenie , że ktoś za mną idzie. Gdy się odwróciłamnikogo nie było, więc może jestem po prostu przewrażliwiona. Miałam takąnadzieję.
- Wszystkie ręce do góry ! – nagle do sklepu wpadło jakiś dwóch napakowanychkolesi w czarnych kombinezonach z maskami na twarzach. Co to kurwa ma być?Wykonaliśmy polecenie. – Na ziemie ! Rozumiecie? Na ziemie ! I ręce na kark ! –już miałam się kłaść, gdy nagle – E ! ty nie ! – rozejrzałam się wokoło do kogo mówią, wszystkie oczy były zwrócone na jakąś10letnią dziewczynkę, która tą informacją była roztrzęsiona i z przerażeniamiała łzy w oczach. Popatrzyłam z powrotem na dryblasów– tak ty, chodź tutaj.
- Zostawcie ją w spokoju, ja pójdę za nią! – nie mogłam pozwolić, żeby tejbiednej dziewczynce się cos stało. Zgodzili się. Byłam w takim stanie, że nawetnie wiem jak mam to opisać. Przeraziłam się. Jeden z mężczyzn złapał mnie rękąpod szyję, tak jakby chciał mnie udusić, a to nie wszystko. Ze spodni wyjąłpistolet, którym strzelił w sufit i przyłożył mi do skroni. Dzieci płakały zprzerażenia, a ich rodzice mówili szeptem, żeby wykonywali polecenia. – Nieruszać się ! Cicho ! Bo ją zastrzelę ! Słyszycie? Zastrzelę ją! Oddawaćportfele ! Macie nam oddać kasę, rozumiecie? – nie płakałam. Byłam twarda.Udawałam twardą, żeby uspokoić dzieci, dać im do świadomości, żeby się niebały. Każdy wyciągał z kieszeni portfele. Drugi z mężczyzn, chodził pomiędzyludźmi i zbierał zdobycze. Jeden zpracowników schował się za ostatnimi półkami, co dopiero teraz zauważyłam. Gdydryblas chodził po portfele dostał czajnikiem po głowie i stracił przytomność.Facet, który stał ze mną, zaczął ciągnąć mnie w stronę jednej z kasjerek. Później do drugiej. Wyciągnął całąkasę, włożył ją do jakiegoś worka i stanęliśmy na środku sklepu. Załadowałpistolet, zamknęłam oczy, zaczęłam wspominać wszystkie najlepsze chwile,poczułam jak przykłada mi lufę do skroni i ... nie ma gościa. Mój wybawiciel przyszedł w ostatnim momencie. Karolzłapał za jakąś wielką belkę drewna i uderzył go z całej siły w tył głowy, a ontracąc przytomność, upadł na podłogę, rozsypując wszystkie pieniądze z worka.Na szczęście Karol jest wysokim mężczyzną i nie miał jakiegoś wielkiegoproblemu z przyłożeniem mu. Odwróciłam się i ze skulonymi w łokciach rękamiwtuliłam się w niego, a on objął mnie ,mocno do siebie przyciskając.
- Tak się bałam, dziękuję. – podniosłamgłowę do góry i uśmiechnęłam się z lekka
- Nie dziękuj – odwzajemnił uśmiech i przytulił mnie jeszcze mocniej.
Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Znaczy wiem. Umarłabym. Gdyby nie przyjebałmu w łeb, nie mogłabym Wam tego pisać. To dzięki niemu zawdzięczam życie. Azasada mówi : ,, życie za życie '' Czyli teraz ja jestem mu winna takąprzysługę.
- Uwaga ! Jedna z waszych klientek, zasługuje na wielkie brawa ! – krzyknął na cały sklep Karol i w jednejchwili każdy miał oczy zwrócone na nas,czułam się nieswojo. Na początku popatrzyli na nas jak na idiotów, ponieważzaczęłam bić Karola pięściami w jego klatę za to co powiedział, ale po chwiliusłyszałam gromkie brawa, które były skierowane do mnie. Ludzie uśmiechali siędo mnie szczerze, ja odwzajemniałam uśmiech. Podleciała do mnie dziewczynka,która miała być zakładniczką i dała całusa w policzek. Podeszli jej rodzice izaczęli mi dziękować, że uratowałam życie ich córki, narażając swoje.Stwierdzili, że jestem ich bohaterką. I tak się właśnie czułam.
- Darmowe zakupy dla naszej bohaterki ! – krzyknął prezes tego sklepu ipodszedł mi pogratulować odwagi, a w tle dało się słyszeć brawa i okrzykiradości.
Po 10 minutach razem z Karolem, wyszliśmy ze sklepu. Policja zabrała dryblasówna komendę i nikt się już nie musiał martwić o życie. Postanowiliśmy , żezamiast się męczyć z siatkami pełnymi towaru, weźmiemy wózek. Na szczęście danonam na to pozwolenie. Jako, że jestem dziewczyną usiadłam sobie wygodnie nawózku ( znalazłam jeszcze wolne miejsce ) a on mnie pchał. Tak, wiem, że togłupio brzmi.
- Słuchaj, od dziś jesteś moim bohaterem – uśmiechnęłam się do niego zakładającna nos okulary
- Ja ? Twoim? Myślę, że to ty dziś się wykazałaś większą odwagą niż ja . Aleokej, dzięki ! – zaśmiał się Karol
- Wiesz jak się bałam? Masakra, to było coś strasznego, nawet nie wyobrażaszsobie co ja czułam, sikałam ze strachu – oparłam się o zakupy, niby sięopalając
- Haha, a myślisz, że ja to się nie bałem? Ale musiałem Cie uratować.
- Czemu? – zapytałam, spragniona odpowiedzi
- Aaa nie ważne. Lubisz ostra jazdę?
- Nie, a czego pytasz?
- No to dobrze, bo ja lubię – zaczął przyśpieszać pchanie wózka, a ja darłamsię wniebogłosy ,, Karol zatrzymaj się'' ,, Karol nie pędź tak '' ,, Ja umieram'', a on zamiast zwolnić, zamiast mnie posłuchać, to lał aby ze śmiechu ,a jajuż ledwo żyłam. Jak dobrze, że sklep jest blisko hotelu. Nie najeździ sięchłopak za bardzo. Ale nie wiem czemu jazda zaczęła się przedłużać. Otworzyłamoczy. Jak się po chwili wyjaśniło, byliśmy już ZA naszym hotelem i trochę PRZEDich hotelem.
- Masz dosyć? – zatrzymał się Karol
- No coś ty, w życiu ! – postanowiłam, że nie będę lamusem i dam sobie radę,mimo, że mam ochotę zwymiotować.
- Tak? No to jazda! – zrobił wózkiem ostry zakręt i zaczął przyśpieszać.Zacisnęłam zęby i mocniej przytrzymałam wózek, żebym nie wypadła.
Po 3 minutach byliśmy pod naszym hotelem.
- Ty draniu ty ! – schodząc z wózka, zaczęłam bić się z Karolem
- No co znowu? – zaśmiał się Karol
- Mówiłam, żebyś wolniej jechał ! – nie przestawałam uderzać go w ramię
- No, ale nie miałaś nic przeciwko! – zaczął osłaniać twarz
- Ty ty, chyba wiem co mówiłam, nie?
- Ale
- Nie ma żadnego, ale! Przez Ciebie wyszłam na idiotke ! Ludzie się na naspatrzyli jak na jakiś uchodźców, jakby ich ktoś gonił!
- Haha , sama chciałaś!
- Przestań! Wiem co mówiłam ! – stanęłam obok z złożonymi rękami i minąfochniętej księżniczki
- Baby...
- Coś Ty powiedział? Co za frajer i to jeszcze przy kobiecie, no zarazdostaniesz tym makaronem w głowę! – wyjęłam makaron z wózka i zaczęłam się znim ganiać
- Dobra dobra, przepraszam, ej no już przestań, już nie będę
- No mam nadzieję, pchaj ten wózek i na górę !
- Już już... Psychopatka...- powiedział zciszonym głosem
- Wszystko słyszałam ! – uśmiechnęłam się do kolegi klikając guzik od windy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 21, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dwa SercaWhere stories live. Discover now