#03 zmiany są nieuniknione

187 32 31
                                    

♪ the fray - ungodly hour


Dwoje spośród tej trójki nienawidzi poranków. Zwłaszcza tych poniedziałkowych. Są wyjątkowo trudne i niewdzięczne. I ani kawa, ani kilka suchych uśmiechów niczego tego dnia nie zmienią.

Październik. Wcześnie rano. Ward otwiera okno i siada na szerokim parapecie. Rozmasowuje obolały kark. Dopija resztki kawy. Wczorajszy deszcz naprawdę na coś się przydał. Wychyla się i patrzy w jasne niebo. Błękitne, jak nigdy. Całe dwadzieścia stopni. Niemal niemożliwe. Wkłada do uszu słuchawki. Pierwsza z brzegu piosenka. Ungodly hour. Niezły wybór. Nieświadomie uśmiecha się do siebie. Sięga po szkicownik.

Praca?

Spóźni się.


/


W tym mieście. Na poziomie szóstego piętra. W jego łóżku. Tutaj. Śpiąca Nina. Byłoby warto. Nawet gdyby bardzo się starał, to i tak nie oderwie od niej wzroku. Nie dziś. Choć ich wspólna przyszłość jest bardzo krucha, chce jej. Niczego innego, tylko jej. Dokona niemożliwego. Zbuduje ją na jednym niezobowiązującym spotkaniu w Paryżu, setkach maili i takiej samej ilości telefonów.

Zmiany są nieuniknione.

Jest pewniejsza siebie i bardziej uparta. No i wcale nie bawi się w konwenanse. Prawie wcale. Na sobie ma jedynie jego rozciągnięty do granic możliwości T–shirt, a w środku kilka nowych, naprawdę niewygodnych cech. Perswazja to jej nowe imię. Stosuje ją na tyle skutecznie, że tej nocy to ona spała w łóżku, on zaś spędził ją na własnej, twardej podłodze.

Dziewczyna przewraca się na bok. Burza zwichrzonych, już nie loków, opada na poduszkę. Mamrocze coś przez sen. Zaintrygowany Benjamin uśmiecha się lekko.

Nie znają się zbyt dobrze, ale tak właśnie powinno być. Uwielbia poranki. I początki. Zaczyna szkicować.


 ♪ ryan adams - wonderwall


Ściska w dłoniach bukiet frezji i z zaciekawieniem patrzy w jego oczy. Są ciemne, zadziorne, z domieszką czekolady, trochę rozgorączkowane, jakby szukające potwierdzenia.

Stoi w drzwiach, oparty o framugę, lekko pochylony, tajemniczo uśmiechnięty.

Adrien.

– To takie wygodne.

– Słucham?

On robi krok w jej stronę, ona się cofa.

– Okłamujesz mnie. Okłamujesz Benjamina. Okłamujesz siebie, Nino.

Wyciąga dłoń w jej stronę, bez pytania o zgodę, której raczej i tak by nie otrzymał. Z pewną zaborczością muska jej policzek. Wzdryga się, zaskoczona tą nagłą poufałością. Levine się uśmiecha. Nina patrzy w dół. Wściekle fioletowe kwiaty nie pozwalają na zebranie myśli, a ich równie wściekły zapach przyprawia ją o niewielki zawrót głowy.

– Nie muszę tego słuchać.

– Między nami coś jest.

– Chciałbyś.

– Nie zaprzeczaj – nim się obejrzy, jego smukłe palce teraz jej szyję, a usta szepczą: – Pasują do ciebie, dobrze wiesz, że twoje oczy...

Oczy.

Nigdy nie miały nic wspólnego z fioletem. Przestaje rozumieć cokolwiek. Zatrzymuje wzrok na bukiecie. Zamiast kwiatów trzyma w dłoniach coś, co wprawdzie mogło nimi być, ale wieki temu. Dotyk Adriena nie pozwala jej trzeźwo myśleć, a dźwięk jego głosu przyprawia ją o dreszcze.

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAWhere stories live. Discover now