2 | Taniec

9.4K 788 123
                                    

Wielka Sala została pięknie przyozdobiona na tą okazję. Nad stołami pełnymi pysznych słodyczy, ciasta dyniowego i groźnie wyglądających napojów, unosiły się dynie z wyciętymi twarzami. W ich środku płonął ogień, co tylko dodawało im Halloweenowego nastroju. Sufit, zazwyczaj odzwierciedlający niebo, tym razem był całkowicie czarny, jeśli nie liczyć srebrnego, pełnego księżyca, który pewnie rzucałby bladą poświatę na salę gdyby nie duża ilość świec i świecidełek, które skutecznie zasłaniały jego światło.
Nawet nauczyciele, delektujący się teraz typowymi przekąskami wzięli sobie do serca słowa dyrektora- wszyscy, włącznie z profesorem Snape'm, który sam z siebie był przerażający, ubrali maski zasłaniające  ich twarze lub oczy.
Hermiona, Ron i Harry rozglądali się po pomieszczeniu chcąc nacieszyć się każdym, nawet najdrobniejszym szczegółem- a tych naprawdę nie brakowało. Jak przystało na magiczny świat- wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Harry? Ron? To wy? - spytał ich niewyraźny, chłopięcy głos - Rany, nie poznałem was. Wyglądacie super! - powiedział Neville.
- Dzięki. Ty też. - rzucił Harry, chociaż strój ich znajomego nie należał do najlepszych. Longbottom miał na sobie pomarańczowy sweter i takie same spodnie, a komiczna maska, na szybko wycięta z kartonu była niezbyt dokładnie pokolorowana.
- Kim... kim właściwie jesteś? - spytał Ron, unosząc jedną brew.
- Przecież jestem dynią! - zawołał Neville, posyłając im szeroki uśmiech. - Taaak. Super wyglądasz. - zapewnił go jeszcze raz Harry, dopiero zdając sobie sprawę, że Hermiona się od nich oddaliła i teraz rozmawiała z Luną Lovegood, której strój nie różnił się wiele od ubrań, które zakładała na codzień.
Potter szturchnął Rona i po chwili odeszli od Neville'a.
- Cześć Luna. Cześć Hermiona. - przywitał się Ron, który najwyraźniej zyskał trochę wiary w siebie i swój kostium po spotkaniu z Longbottomem- teraz przynajmniej był pewien, że nie wygrałby konkursu na najbardziej beznadziejny strój.
- Witajcie, chłopcy. - powiedziała Luna, swoim zwykłym, rozmarzonym głosem. Miała na sobie kilku warstwową, kolorową suknię, przyozdobioną w niektórych miejscach kukłami pająków, duchów i goblinów. Na szyi dyndał jej ogromny, złoty naszyjnik przypominający różdżkę ze skrzydłami motyla.
- Właśnie rozmawiałyśmy o was z Luną. - rzuciła Hermiona, a blondynka tylko potaknęła głową.
- Mam nadzieję, że nie dopadną nas dzisiaj kotędy.
- Kotędy? - spytał zdezorientowany Ron, wymieniając się spojrzeniem z Harrym i Hermioną.
- Tak. To halloweenowe demony, które w nocy wchodzą do pokoju, niszcząc wszystkie wartościowe rzeczy. - odparła dziewczyna z niesamowitą pewnością siebie. Granger posłała jej wymowny uśmiech.
- Porozmawiajmy o czymś innym. - zaproponowała, ale właśnie w tym momencie dyrektor, Albus Dumbledore stanął na mównicy i podniósł do góry ręce. Sala zamilkła, a wszyscy znajdujący się na niej uczniowie i nauczyciele odwrócili swoje głowy tak, aby jak najlepiej widzieć dyrektora. Mężczyzna miał na sobie komiczną, kolorową maskę, spod której wylewała mu się srebrzysta, gęsta broda, stanowiąca jeden z jego znaków rozpoznawczych.
- Witajcie! - powiedział donośnie, a jego głos dotarł chyba do każdego zakamarku w zamku.
- Dzisiaj, w ta Halloweenową noc będziemy świętować! Świętować i integrować się wszyscy razem, bez względu na to, z jakich domów pochodzimy. Nastały mroczne czasy! Spacjalnie, aby integracja się udała,pozwoliłem sobie zdecydować trochę o waszym stroju - uśmiechnął się, a morze uczniów odpowiedziało mu tym samym - a więc, nie ściągajcie masek i bawcie się ze wszystkimi, pozwólcie się sobie poznać! - zawołał. W tym samym momencie w sali rozbrzmiała radosna muzyka, a uczniowie Hogwartu rzucili się do szalonego tańca.
Harry już po chwili zgubił w tłumie Rona i Hermionę, ale, biorąc sobie do serca słowa Dumbledore'a, nie przeszkadzało mu to- swoich przyjaciół znał przecież na wylot, a chciał porozmawiać z osobami, których nigdy nie miałby okazji poznać.
Zmęczony tańcem, podszedł do urządzonego w rogu baru, gdzie siedziało kilku uczniów w maskach, rozmawiając i śmiejąc się.
- Poproszę piwo kremowe - rzucił do barmana, którym był jakichś chłopak z siódmego roku i wygrzebał z kieszeni kilka złotych monet.
Potter usiadł z kuflem napoju przy jednym z pustych stołów, obserwując bawiących się czarodziejów.
- Przepraszam, czy tu wolne? - do jego uszu dobiegł jakiś przytłumiony przez maskę głos. Gryfon podniósł wzrok i spojrzał na przybysza.  Był to chłopak, chyba z jego roku- wysoki i szczupły, choć pod jego czarną koszulą malował się zarys wyrzeźbionych mięśni. Miał czerwoną pelerynę i długie, białe kły, a jego twarz ukryta była za czarną maską - Harry musiał przyznać, że chłopak wyglądał świetnie.
- Siadaj - skinął brunet dłonią, a chłopak wykonał posłusznie polecenie. - Wiedziałem, że nie będę jedynym wampirem - uśmiechnął się Potter, upijając łyk słodkiego piwa.
- Tak, no cóż, nic innego nie przychodziło mi do głowy. - stwierdził jego towarzysz, rozsiadajac się wygodnie na krześle.
- Jak się nazywasz? - spytał Harry, wpatrując się w jasne, przenikliwe oczy chłopaka... skądś je znał, ale nie mógł przyporządkować ich do żadnej twarzy.
- Hm, sądzę, że nie ubraliśmy masek po to, aby zdradzać jak się nazywamy - spostrzegł chłopak, nerwowo spoglądając na zegarek. Była dopiero jedenasta wieczór.
- Masz rację... więc... opowiedz coś o sobie. Coś nieoczywistego. - poprosił Wybraniec,  a w jego oczach pojawiły się iskierki.
- Nie jestem ciekawym człowiekiem. - odparł tamten parskając śmiechen. - ale lubię grać na gitarze... i piszę wiersze. - rzucił cicho jakby niepewny, czy przyznać się do ukrywanej przed światem wrażliwości. Było mu jednak łatwiej dogadać się z nieznajomym, niż z przyjaciółmi.
- Piszesz wiersze? Super! Ja też kiedyś coś tam pisałem, ale nigdy nie wychodziło z tego nic fajnego. - odparł Potter, znowu popijając ciepły napój. Nieznajomy zmierzył go wzrokiem, mierzwiąc palcami swoje blond włosy.
- Na pewno nie jest tak źle. - zaśmiał się, znowu spoglądając na zegarek.
- Czekasz na coś? - rzucił w końcu Harry,zauważając jego nerwowe spojrzenia w stronę tarczy ze wskazówkami. Normalni ludzie nie liczą czasu będąc na imprezie.
Blondyn potrząsnął głową i lekko odsunął się od stołu.
- Nie, nie. - zaprzeczył, po czym spojrzał znacząco w stronę tańczących uczniów - chciałbyś zatańczyć? Znudziło mi się siedzenie.
Harry kiwnął głową, szybko dopijając kremowe piwo. Ruszył szybkim krokiem za seksownym nieznajomym, zmierzającym na sam środek parkietu. Pech - albo nie do końca pech - chciał, że akurat w momencie, kiedy stanęli na przeciwko siebie gotowi do szybkiego tańca, didżej, profesor Flitwick, postanowił włączyć wolniejszy, bardziej melodyjny utwór. Harry przygryzł wargę i niepewnie spojrzał na nowego znajomego, nie wiedząc, jak się zachować.
Ten jednak zupełnie nie czuł zażenowania. Wyciągnął w stronę Gryfona bladą dłoń i uśmiechnął się. 
- Zatańczysz? - spytał. Potter kiwnął głową. Nie mógł przestać wpatrywać się w jego oczy, które przywodziły na myśl tajemniczą głębię oceanu.
Chwycił dłoń nieznajomego, czując w środku gorące uczucie, rozchodzące się po całym jego ciele. Blondyn zbliżył się do niego, delikatnie kładąc dłonie Harry'ego na swoich ramionach, a sam chwycił go w pasie. Potter poczuł, jak w jego brzuchu wariują stada motylków. Dotyk chłopaka był magiczny... I nie miało to nic wspólnego z faktem, że oboje było czarodziejami. Blondyn miał w sobie po prostu to coś, czego tak bardzo brakowało Potterowi, więc nic dziwnego,że taniec z nim był czystą rozkoszą w każdym tego słowa znaczeniu.

Halloween Dance || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz