|IV| Diarium |

704 91 23
                                    

Przestań się wydzierać!-Yukine rzucił w boga poduszką, który od kilku godzin majaczył tylko o jednym- Hiyori.

-Od kiedy?- Zapytał nagle, czując przypływ złości i spojrzał gwałtownie na blondyna, który siedział spokojnie przy stoliku, odrabiając lekcje, jakie najwidoczniej dziewczyna dla niego zorganizowała, gdy jeszcze pamiętała.

-Nie wiem..-Odparł Yukine patrząc za chwilę w bok, a potem na bandaże na kończynach Yato.- Napijesz się moż..

-Nie kłam!- Wrzasnął niebieskooki i wstał z łóżka, naciągając parę opatrunków.- Doskonale pamiętasz!

Yukine podniósł się z ziemi i stanął naprzeciwko mężczyzny, który całe nogi, ręce i bok, miał szczelnie zabandażowane. Zacisnął mocno szczękę i pięści, patrząc w dół.

-Co Ty możesz wiedzieć.. Zniknąłeś na pieprzone trzy miesiące!- Wysyczał przez zęby i spojrzał w palące się z agresji i zdziwienia oczy boga, rzucając im jednocześnie wyzwanie.

- Myślisz, że tak łatwo było ją zatrzymać?! Chodziłem do niej codziennie, by prosić o zadania!

Yukine opuścił gardę, a jego młodzieńcza postawa- pełna pogardy i chwilowej wyższości, zaczęła drżeć, niczym domek z kart, pod wpływem podmuchu wiatru. Był tak delikatnym stworzeniem. Nie trzeba było nawet wichury, by ten się rozpadł. Yato, z początku zły i pewny swoich zarzutów, nagle opadł na łóżko, wydychając wszystkie swoje negatywne emocje i masując skronie.

-Yukine.. Co się stało?

To norma, że pierwsze kilka zdań, które wypłynęło spod warg blondyna to wyrzuty, swobodnie docierające do serca Yato, pełnego już po brzegi smutkiem. Potem z kolei, pojawił się zarys historii. To, jak Hiyori przychodziła, pytając co z bogiem i jak pomagała blondynowi oswoić się z sytuacją.

- Ale potem.. Przestała przychodzić. Zniknęła, Yato.- Szepnął, zaciskając oczy, byleby nie dać łzom upustu. Yato pokiwał zrozumiale głową i zakrył swoje ciało kołdrą, zasłaniając się po samą szyję.

-Dodatkowo..-Zaczął na nowo Yukine, a po jego policzku spłynęła drobna łza, iskrząca się nikłym promieniem, zachodzącego już, słońca.- Ona mnie nie dostrzega.

***

Chyba po raz pierwszy w trakcie swojego długiego istnienia, Yato, spotkał się z takim przypadkiem. Codziennie, niezależnie od okazji, był przy Hiyori, próbując skupić na sobie, w desperacki sposób, jej uwagę. Nie pamiętała i nie była nawet w stanie go zobaczyć. Wiedział, że nikt nie może uniknąć zapomnienia, ale nie chciał się z tym godzić. Robił wszystko, dosłownie. Krzyczał, rzucał się przed nią, wymachiwał jej dłońmi przed oczami-Nic a nic. Ani drgnięcia z jej strony.

***

•20 listopada•

Drogi pamiętniku! Dziejszego dnia okropnie pada! Mieliśmy z Akihito wyjść gdzieś razem, nawet do kina, ale nie jestem na siłach. W szkole panuje straszna grypa- którą zresztą, sama przejęłam. Naprawdę żałuję! W końcu to nasza 3 miesięcznica z Akim! Jego rodzice nie pozwolili mu przyjść, by się nie zaraził.. Od pewnego czasu, czuję pustkę. Nie wiem dlaczego. Naprawdę tęsknię, a nawet nie wiem za czym. Głupie, prawda?


Hiyori odrzuciła długopis w bok i odetchnęła, patrząc w sufit.

-Naprawdę głupie..- Mruknęła sama do siebie.

-Racja- odparł nagle Yato, wpatrzony w pamiętnik Hiyori i wczytany w jej słowa. Prawda była taka, że spędzał tu każdy swój dzień, przy chorej dziewczynie. Jako jedyny nie tracił nadziei, tak przynjamniej sobie wmówił.

-To głupie, ponieważ ciągle przy Tobie jestem, a Ty nadal tęsknisz, Hiyori.- Popatrzył na dziewczynę, wpatrzoną w telefon i westchnął zrezygnowany, po chwili odwracając wzrok. Czuł się jak duch, co najmniej. Zaczął poruszać szklanką przy etażerce, by zwrócić jej uwagę na siebie. Był pewny, że Iki Hiyori to widzi, a ona za to- że jej pokój jest nawiedzony. Dziewczyna nie odczuwała obecności Yato. Nawet jego dotyku, gdy chwytał ją za ramię z przyzwyczajenia, by poczekała- bez skutku, lub klepał ją delikatnie po głowie, przyglądając się, jak odrabia zadanie domowe. Był dla niej nikim. Własciwie, nawet nie "był". Dla Hiyori po prostu nie istniał, a jednostka pod nazwą "Yato"- nie egzystowała. Była tylko zapatrzona w Akihito- jej chłopaka- Którego Yato szczerze nie lubił. Był dla niego płytkim bufonem, ale tą opinią mógł się podzielić tylko z Yukine i Kofuku, bynajmniej Hiyori.

- Nie napisał, a obiecał..- Szepnęła cicho.

-Bo to dupek.- Wtrącił już w połowie zdania niebieskooki.- Dlaczego udajesz, że tego jeszcze nie zauważyłaś?- Dodał zażenowany i przysiadł na brzegu jej łóżka, kładąc dłoń na delikatnych włosach Iki. Ona tylko zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Yato nigdy nie czuł się tak okropnie. Nigdy. Uśmiechnął się jednak delikatnie, przełykając łzy i wyjrzał przez okno, na krople deszczu rozlewające się po szybie i tworzące z krajobrazu z zewnątrz jedynie barwną mozaikę. Pogłaskał ją po głowie i zamknął oczy, wyobrażając sobie, co czuł gdy wzrok Hiyori spoczywał na nim, jeszcze kilka miesięcy temu. Tak, na nim. Jak to było, gdy wołała jego imię i łapała jego dłoń. Spojrzał na swoje ręce, nadal czując na nich jej lekki uścisk palców.

-Hej, Hiyori powiedz.- Zaczął i popatrzył w bok, na spokojną twarz dziewczyny, otuloną snem.- Gdy mówiłaś, że nie zapomnisz..To tylko żartowałaś, co nie?

O B L I V I O |Yatori|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz