Rozdział 7- Czy to najlepsze rozwiązanie?

249 14 0
                                    

Po zaledwie kilkunastu minutach zatrzymałem się przed klubem nocnym. Wściekłość i żądza zemsty całkowicie przesłoniła mi obiektywne spojrzenie na całą sprawę. Jedyne czego chciałem w tamtym momencie to własnoręcznie wymierzyć karę Szymonowi. Trzaskając drzwiami wkroczyłem do obiektu rozrywki. Wszystkie spojrzenia natychmiastowo skierowały się na mnie. Podszedłem do pierwszej lepszej osoby.

- Gdzie on jest ? - Niemalże krzyknąłem z gniewu.

- Kto? O kogo ci chodzi gościu? - Usłyszałem odzew.

Szczerze mówiąc, miałem ochotę wyżyć się nawet na tym bezbronnym człowieku. Zniecierpliwiony wyciągnąłem smartfona i pokazałem mu zdjęcie z Facebooka.

- Ostanio widziałem go z jakąś łaską. Prowadził ją do pokoju. -Wytłumaczył.

Nie mówiąc nic więcej ruszyłem w stronę wejścia do hotelu. Nie miałem czasu na podziękowania. Po drodze napotkałem dość duży problem. A mianowicie nie miałem pojęcia w którym z pokoi może się znajdować. Wszystko we mnie wrzało. Zastanawiałem się jak można mieć czelność do zaciągania kolejnej bezbronnej dziewczyny do łóżka, tej samej nocy. Stanąłem na korytarzu zastanawiając się co powinienem zrobić.

- Jebać to. - Mruknąłem do siebie, i po kolei zacząłem wchodzić do pokojów na korytarzu.

Zdziwiłem się, ponieważ wszystkie były otwarte. Parę razy natknąłem się na jakieś pary liżące się obrzydliwie na łóżku, śpiących czy nawet wymiotujących na dywanie ludzi. Mimo tego, nigdzie nie było mojego obiektu zemsty. Stawałem się coraz bardziej niecierpliwy, ponieważ jak najszybciej chciałem wrócić s spowrotem do Lucy. Aczkolwiek nie mogłem tak tego zostawić. Musiałem go odnaleźć i własnoręcznie wymierzyć mu karę, na jaką zasłużył. Z kieszeni swojej kurtki wyciągnąłem mały pistolet, który otrzymałem przy jednym napadzie na dom bogaczy. Kiedyś często brałem udział w takich akcjach. Rabowanie domów milionerów czy przemyt narkotyków, nie były mi obce. Teraz postanowiłem sobie, że już nigdy nie popełnię, żadnego takiego przestępstwa. A to nigdy zacznie się po mojej zemście. Spojrzałem na broń w swojej dłoni i obróciłem ją kilka razy.

- Mogę zrobić tylko jedno. - Szepnąłem, po czym schowałem broń na powrót do kieszeni kurtki.

Usłyszałem cichy pisk dochodzący z końca korytarza. Postanowiłem to sprawdzić. Po cichu podeszłem do drzwi, po czym z otworzyłem je z hukiem. To co ujrzałem wprawiło mnie w osłupienie. Na łóżku leżała pół naga, przestraszona dziewczyna ze zdjęcia, a na niej mężczyzna. Po chwili domyśliłem się, że jest to Karol. Bez chwili zastanowienia chwyciłem go za koszulkę i zwaliłem podłogę. Zdezorientowany blondyn, nie wiedział co się dzieje, lecz kiedy podniósł swój wzrok na mnie, skamieniał.

- Czego tu szukasz? - Powiedział na wpół drwiąco, na wpół przestraszony.

Nie odpowiedziałem. Zamiast tego dwa razy kopnąłem go w brzuch, przez co zwinął się z bólu. Usiadłem na nim i dałem mu w twarz.

- Nie słyszałeś co odwalił twój najlepszy kumpel?- Zsyczałem przez zęby. Kiedy nie odpowiedział, przyłożyłem my ponownie, mocniej. - Nie opowiadał ci?

Całemu zdarzeniu przyglądała się przerażona dziewczyna. Przez ten czas zdążyła się ubrać i jedynie siedziała zesztywniała że strachu, w kącie pokoju.

- Sprowadziliście sobie kolejną ofiarę, tak? - Spytałem morderczym, przepełnionym wściekłością głosem. - Ją też zamierzałeś wykorzystać?

Dziewczyna słysząc moje pytanie, wzdrygnęła się i zaczęła płakać. Spojrzałem na nią przez sekundę, probójąc dodać otuchy. Kopnąłem Karola jeszcze raz i podszedłem do dziewczyny. Bała się i nie chciała złapać ręki którą jej podałem.

- Idź w bezpieczne miejsce i zadzwoń na policję. - Zaproponowałem. - Ja już dopilnuję, aby on nigdzie nie uciekł.

Dziewczyna podeszła do drzwi, a kiedy wychodziła rzuciła mi jeszcze wdzięczne spojrzenie.

- Dziękuję. - Wyszeptała. Widziałem, że była już trochę spokojniejsza. W jej szaroniebieskich oczach, było trochę mniej strachu, a jej długie blond włosy, mimo że potargne, były dobrze ułożone na jej ramionach. Była drobna i wygładała jak niewinna duszyczka, przez co nagle przypomniałem sobie o Lucy. Mimo różnicy w wyglądzie, bardzo ją przypominała.- Mam na imię Sara. - Rzekła i wyszła na korytarz, zostawiając mnie samego z przestępcą.

- Nie ma za co, Sara. - Odpowiedziałem mimo, że wiedziałem, że mnie nie usłyszała.

- To Szymon ją do mnie przyprowadził. - Wydukał Karol, nawiązując do mojego poprzedniego pytania. - Powiedział, że mi też wypada się zabawić.

Kolejna fala gniewu uderzyła w moje ciało. Złapałem go za koszulkę i podciągnąłem w górę.

- Zabawiać tak? - Spłonęłam na niego. - Gdzie on jest?!- Krzyknęłem mu w twarz.

Blondyn posłał mi drwiący, cyniczny półuśmiech, dając mi do zrozumienia, że nic nie powie.

Miałem tego dość. Wyciągnąłem spluwę i przyłożyłem mu ją do szyi. Karol momentalnie skamieniał, rozszerzając oczy.

- Odłóż to. - Powiedział spokojnym głosem. - Nie chcesz tego robić.

- Gadaj! - Na mojej twarzy malowały się wszystkiego negatywne uczucia razem wzięte. - Nie mam czasu na twoje gierki.

Mężczyzna najwyraźniej wziął moje słowa na poważnie, ponieważ zaczął mówić.

- Miał czekać na mnie na tyle budynku, w samochodzie. - Wytłumaczył przełykając ślinę.

- Dobra. - Odpowiedziałem sobie w myślach. - Ale jeśli to kłamstwo to...

- Nie, nie! - Krzyknął zlękniony blondyn. - Mówię prawdę.

- W takim razie....- Zacząłem, po czym kilka razy uderzyłem go pięścią w twarz. - Poczekasz tu sobie na policję.

Zostawiłem go nieprzytomnego w pokoju, a sam ruszyłem na tył budynku. W oddali zobaczyłem wielką terenówkę, a w niej mój cel. Spiąłem wszystkie mięśnie, a mój oddech stał się nierówny. Chwilę zastanawiałem się czy zrobić to z oddali, tak aby o nic mnie nie posądzono, czy załatwić to twarzą w twarz. Wybrałem opcję drugą. Powolnym, pewnym krokiem począłem iść w stronę auta. Śmiech odbiegający ze środka doprowadzał mnie do szału. Jednym pocieszeniem było, to iż nigdy go już nie usłyszę. Kiedy byłem kilka kroków od pojazdu, Szymon mnie zauważył.

- Czego chcesz? - Zapytał bezczelnie. - Co z twoją dziewczyną? - Posłał mi cyniczny uśmieszek.

Nie miałem ochoty tracić czasu na rozmowy z nim. Otworzyłem drzwi od samochodu i siłą wyciągnąłem z niego swoją ofiarę. Dostrzegłem strach w oczach Szymona, wiedział iż jestem dużo silniejszy od niego. On jedyne do czego był zdolny, to znęcanie się nad słabszymi od siebie dziewczynami. Rzuciłem nim o asfalt, a on zwinął się w kulkę, jęcząc z bólu.

- Zostaw mnie!- Syknął. - Niczego ci nie zrobiłem.

- Mi nie. - Powiedziałem, po czym kopnąłem go w brzuch. Następnie chwyciłem go za szyję, unosząc do góry. Starał się zachłannie łapać oddech, probójąc się wydostać. Chwilę napawałem się tym widokiem, po czym puściłem, a on bez sił upadł na ziemię. - Ale Lucy tak. - Dokończyłem swój wywód.

Stanęłam jedną nogą na jego klatce piersiowej i spojrzałem mu w oczy. Nastolatek zaśmiał mi drwiąco prosto w moją twarz.

- I co mi niby zrobisz? Pobijesz?

- Nie. - Odpowiedziałem spokojnie, po czym wyjąłem broń z kurtki. Mogłem wyczuć, że wszystkie mięśnie Szymona się spięły, a w jego oczach widniała mieszanką lęku z bezsilnością. - Dopilnuję abyś już nikogo nie skrzywdził.

Wycelowałem pistolet w środek jego głowy i położyłem palec na spuście.

Czy to najlepsze rozwiązanie?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 02, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Impreza - Inna niż zawszeWhere stories live. Discover now