7 Jours en France

1.8K 249 167
                                    

Pisałam to od grudnia 2014 do czerwca 2015, więc czytacie na własną odpowiedzialność :D

Do połowy wypełniona coca-colą szklanka stała na kuchennym blacie, co jakiś czas przykuwając uwagę blondwłosego chłopaka, który jak gdyby nigdy nic siedział na podłodze w samych bokserkach i luźnym t-shircie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a ręce miał zaciśnięte w pięści tak mocno, że pobielały mu kłykcie. Nagle opuścił głowę i schował ją w dłoniach, gwałtownie wciągając powietrze. Jego oczy momentalnie poczerwieniały, a po bladych policzkach zaczęły spływać łzy.

- Boże – wyszeptał, pociągając nosem – Już nie mogę...

Tego było już za wiele. Nie spodziewał się. Nie spodziewał się, że jego życie potoczy się w taki sposób. Wszystko szło idealnie – cudowni przyjaciele, piękne mieszkanie, wysokie wykształcenie... I James.

James i Luhan spotykali się od drugiej klasy liceum i nawet po siedmiu latach związku nie zapowiadało się na choćby myślenie o zerwaniu. Aż do zeszłego miesiąca, kiedy to James wrócił z Ameryki, gdzie odwiedzał swoją rodzinę, i ogłosił, że nie mogą się dalej spotykać, ponieważ zakochał się w swoim przyjacielu z dzieciństwa. „Myślałem, że już mi przeszło" – tłumaczył się. „Ostatnio widzieliśmy się przed moim wyjazdem do Korei."

- Bzdury – wyjąkał Luhan i położył się na zimnych kafelkach w kuchni, jednocześnie biorąc do ręki szklankę z napojem. Och, jak bardzo w takich chwilach żałował, że jego ciało nie przyjmowało dobrze alkoholu. Miał ochotę wypić wszystkie trunki, które posiadał w domu na wypadek przyjścia gości lub, jak jeszcze miesiąc temu, gdyby Jamesowi zachciało się czegoś mocniejszego niż coca-coli, którą nałogowo pił Luhan. Niestety zaraz po spożyciu nawet kilku łyków alkoholu na jego szyi wyskakiwały czerwone plamy, powodujące swędzenie i problemy z oddychaniem, więc i w tym przypadku musiał obejść się bez niego.

Chłopak już miał zamykać oczy, by zasnąć i choć na chwilę zapomnieć Jamesie i jego głupim uśmiechu, który sprawiał, że nogi Luhana się uginały, gdy nagle rozległ się donośny dźwięk dzwonka. Chińczyk przewrócił oczami, ale nie zrobił nic, by odebrać telefon i tylko wpatrywał się w biały sufit, słuchając melodii płynącej z głośniczka. Mimowolnie zaczął śpiewać razem z chłopcami z One Direction do czasu, kiedy piosenka się urwała po to, by za chwilę zacząć grać od początku. Blondyn westchnął i podniósł się do pozycji stojącej, po czym, odkładając pustą już szklankę na blat, sięgnął po białego iPhone'a, wściekle grającego „What makes you beautiful".

- Halo – mruknął do słuchawki, opierając się plecami o zmywarkę i nawet nie patrząc z kim właśnie rozpoczął rozmowę.

- Hej, blondasie. Będziemy u ciebie za jakieś trzydzieści sekund, więc lepiej otwórz drzwi – to był Kyungsoo. W tle słychać było syrenę pogotowia.

- O nie...

- Tak wyrażasz swoją wdzięczność, że twoi przyjaciele postanowili cię odwiedzić? – fuknął Jongin z drugiej strony słuchawki, lecz można było wyczuć, że się uśmiecha.

- Nieważne. Tylko nie hałasujcie jak wejdziecie, bo pęka mi głowa.

Równo trzydzieści sekund później drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, ukazując w nich dwóch mężczyzn trzymających się za ręce.

- Powiedziałem, żebyście nie hałasowali – wymamrotał Luhan i przymknął oczy, jednak zaraz je otworzył, kiedy poczuł dwa ciała rzucające się na niego.

- Jak się czujesz, Hannie? – spytał z troską w głosie Kyungsoo. Luhanowi od razu zrobiło się głupio, że nie chciał by jego przyjaciele go odwiedzili. Wiedział, że mimo ich głośnego i czasem obrzydliwego zachowania, martwili się o niego jak nikt inny na świecie.

7 Jours en FranceWhere stories live. Discover now