Rozdział I

470 17 7
                                    

Był piękny, gorący, słoneczny, kolejny dzień mojego ulubionego miesiąca czerwca. Leżałam na miękkim, wysokim łóżku w mojej białej sypialni patrząc przez wielkie, balkonowe okno przysłonięte z prawej strony długą, białą zasłoną. Promienie pomarańczowego o tej godzinie słońca padały na moje drewniane panele. Zamknęłam oczy i przysnęłam. Śniło mi się jak biegam po pięknej, posypanej kolorowymi kwiatami łące jako mała, niewinna dziewczynka. Miałam włosy uczesane w długi, gruby, dobierany warkocz związany błękitną wstążką. Ubrana byłam w lekką, zwiewną, granatową sukienkę i niebieskie buciki. Nad moją głową latało mnóstwo malutkich motylków. Skakałam, aby złapać choć jednego z nich. Nie udawało mi się to przez długi czas, byłam bardzo niska i miałam krótkie rączki, przez co było mi ciężko, ale uwierzyłam, że dam radę. Po chwili wybiłam się bardzo wysoko i złapałam pięknego, dużego, kolorowego motyla. Uśmiechnęłam się i wypuściłam go do reszty. Pobiegłam do domu, w którym czekał na mnie pyszny obiad. Zupełne przeciwieństwo mojej realnej, na szczęście przeszłej części życia. Będąc małą dziewczynką, mającą tylko dziesięć lat mój ojciec po pijaku zabił matkę. Dostał dożywocie, nie wiem czy żyje, czy nie. Zostałam oddana pod opiekę mojej ukochanej babci. Niestety i ona zmarła rok temu, czyli wtedy gdy miałam dziewiętnaście lat.
Obudziłam się. Zegar powieszony na ścianie wskazywał godzinę równo dziewiątą. Podniosłam najpierw głowę, póżniej resztę ciała zdejmując z siebie lekką, białą kołdrę. Usiadłam na łóżku, przetarłam moje szare oczy i zaspana odsłoniłam okna, a następnie uchyliłam jedno z nich, aby do sypialni wpadło trochę świeżego powietrza. Pokierowałam się w stronę łazienki. Znajdowała się po drugiej stronie korytarza. Weszłam i zostawiłam przymknięte drzwi. Podeszłam do lustra i zobaczyłam jak fatalnie wyglądam. Podpuchnięte oczy, szopa na głowie i moja twarz... Cała w czerwonych, drobnych pajączkach. Przerażona swoim stanem odkręciłam kran i przemyłam buzię zimną wodą. Nałożyłam krem i zeszłam na dół. Włączyłam mój plazmowy telewizor, który stał na komodzie w salonie i podeszłam do lodówki. Była prawie pusta. Poza kilkoma serkami Danio i twarożków nie było nic. Wyciągnęłam z niej serek wiejski, wkroiłam rzodkiewkę i szczypiorek, doprawiłam odrobiną soli i pieprzu. Zrobiłam sobie czarną, sypaną, mocną kawę z pianką. Usiadłam na kanapie przed telewizorem i obejrzałam pogodę. Dziś miało być słonecznie, wieczorem jedynie trochę chłodniej. Ale to dobrze, bo szczerze mówiąc mam dość tych upałów. Wyłączyłam telewizję i wyrzuciłam pudełko po serku do kosza na śmieci. Łyżeczkę i filiżankę po kawie włożyłam do zmywarki i poszłam na górę aby się ubrać. Otworzyłam szafę i jak zwykle miałam dylemat w co się ubrać. Po ponad dziesięciu minutach zdecydowałam się. Założyłam krótkie, jasne, jeansowe spodenki i biały crop top z nadrukiem środkowego palca. Następnie usiadłam przy mojej toaletce z wielkim lustrem wykonanej z jasnego dębu i zrobiłam podstawowy makijaż. Trochę podkładu, korektor na pajączki, tusz do rzęs i bordowa szminka. Prawie wszystkie kosmetyki w moim domu są z Max Factor'a. Moje długie, ciemno brązowe włosy spięłam w luźnego kucyka. Znów podeszłam do szafy, nie wiedziałam które buty wziąć. W końcu się zdecydowałam. Włożyłam czarne Vansy i wzięłam czarną torebkę Michael'a Kors'a. Zamknęłam okno i uśmiechnięta wyszłam z domu. Weszłam do mojego czerwonego ferrari stojącego przed bramą i pojechałam do sklepu spożywczego zrobić małe zakupy.
***
Tak więc oto jest pierwszy rozdział! Postarałam się wejść w najmniejsze szczegóły, abyście mogli sobie jak najdokładniej wyobrazić główną bohaterkę - Hanię. Jeśli Wam się spodobało, to serdecznie zapraszam do komentowania i głosowania na moją opowieść. Buziaki!

Flight to paradiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz