Mury są w naszych głowach

15 0 2
                                    



Belfast. Stolica i największe miasto Irlandii Północnej. Obecnie miejsce tętniące życiem, odwiedzane przez wielu turystów każdego roku. Jednak dla mieszkańców, zwłaszcza starszych, to miejsce nie jest tak piękne, jak w oczach przejezdnych.

Wszyscy pamiętamy, co było w tym miejscu jeszcze niedawno. Wszyscy pamiętamy, gdzie i w jakich warunkach byliśmy wychowywani. Pamiętamy, co kryje się za murami, które obecnie są jedną z najbardziej znanych atrakcji miasta.

Pamiętamy piekło od lat 60-tych do końca lat 90-tych. Rana po nich pozostawiona, dopiero zaczyna się goić.

Obecnie mam 57 lat i jestem jednym z nieszczęśników, którym dane było żyć w świecie ludzi otoczonych murem, podzielonych, walczących ze sobą, rozdartych przez politykę.

Moja historia zaczyna się od spotkania pewnego chłopaka...

***

lata 80-te

Miałem 27 lat i byłem młodym, ciągle jeszcze uczącym się, lekarzem. Miałem swoją własną małą klinikę i niewielki dom, odziedziczony po rodzicach, którzy przedwcześnie odeszli z tego świata. W sumie to za sprawą tego wypadku zostałem lekarzem - nie chciałem, by ktokolwiek jeszcze, z drogich mi osób, opuszczał ten świat. Całkiem znany powód, ale jednak uparcie pchał mnie on do działania.

Ręce zawsze miałem pełne roboty - moja klinika znajdowała się niedaleko jednego z murów, przyczyn naszego nieszczęścia.

Czym właściwie są mury?

Zostały wybudowane przez armię pod koniec lat 60-tych. Podzieliły miasto wysoką na 8 metrów, a długą na kilkanaście kilometrów barierą, separując od siebie protestanckich zwolenników unii z Wielką Brytanią i katolików, chcących połączenia z republiką Irlandii. Mimo porażającej wielkości, tysiące osób zginęło w krwawych konfliktach między stronami. Protesty, napady, starcia zabrały wiele osób każdej ze stron.

Po latach mur został nazwany Ścianami Pokoju, jednak nie wyburzono go i nadal separuje dzielnice katolickie i protestanckie.

Pamiętam, jak przychodzili do mnie ludzie z ranami po starciach z "drugą stroną" - tak my, katolicy, nazywaliśmy protestancką część miasta za murem. Budziła się wtedy we mnie zimna wściekłość i nienawiść do ludzi po drugiej strony ściany - nienawidziłem ich za każde otarcie, każdą ranę, każdą kroplę krwi, która ściekała po skórze moich pacjentów, a którą oni przelali. Z drugiej strony budziła się we mnie coraz większa chęć pomagania poszkodowanym - przestało mnie obchodzić, czy opatrywany jest moim znajomym, czy kimś zupełnie obcym, zajmowałem się każdym, jak leciało.

Wszyscy czuliśmy, ze po drugiej stronie muru czają się nie ludzie, ale prawdziwe bestie w ludzkich skórach, gotowe skoczyć nam do gardeł, gdy tylko zbliżymy się na odpowiednią odległość. Staraliśmy się nie rozmawiać na ich temat, ale podświadomie czuliśmy, ze wszyscy myślimy o protestantach tak samo.

Brzmi to tak, jakbyśmy wszyscy pragnęli krwawej wojny - nie, to nie tak. Wszyscy wewnętrznie pragnęliśmy zmiany, chcieliśmy końca ofiar, krwawych potyczek i ciągłego poczucia zagrożenia. Jednak nie byliśmy w stanie znaleźć rozwiązania, które nie niosłoby za sobą kolejnych strat, dlatego nasze starcie ciągnęło się dalej...

Jednak pewne spotkanie odmieniło mnie.

Wychodziłem z kliniki, był piątkowy wieczór, wrzesień, robiło się chłodno, więc postawiłem kołnierz płaszcza, by zatrzymać choć trochę ulatniającego się z wiatrem ciepła. Byłem zmęczony całym dniem pracy, dziś znowu doszło do jakiejś sprzeczki z drugą stroną, jednak obyło się bez poważnych obrażeń.

Você leu todos os capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Jun 25, 2016 ⏰

Adicione esta história à sua Biblioteca e seja notificado quando novos capítulos chegarem!

Belfast - mury są w naszych głowachOnde histórias criam vida. Descubra agora