"Co z dzieckiem?" zapytałam, próbując złapać oddech.

"To prawda," odpowiedział, spokojnym tonem. "Jeszcze jakieś pytania?" Dodał puszczając mnie.

Kręcąc przecząco głową, unikałam jego wzroku podchodząc do jednej z walizek, zaczynając pakować swoje rzeczy.

"Lepiej rozpakuj te walizki, bo i tak stąd nie wyjdziesz," rzucił wściekły, trzaskając drzwiami za sobą, gdy wychodził.

Nie zamierzam się na to godzić. Pakuję ostatnie rzeczy, trzymając walizki w obu rękach, gdy wychodzę ze sypialni. Schodzę po schodach, kierując się w stronę wyjścia, ale w drzwiach staje Marcel.

"Powiedziałem coś," mówi, jego ton głosu jest surowy.

"Dla mnie to koniec, i nic tego nie zmieni," odpowiadam, zaciskając dłonie na uchwytach walizek.

Podchodzi bliżej i zaciska dłoń na mojej twarzy, wściekle szepcząc, "Jesteś moją żoną, a twoje miejsce jest przy mnie. Na zawsze."

Moje serce wali jak oszalałe. Patrzę na niego ze strachem, gdy podnosi mnie, kładąc na swoim ramieniu i prowadząc do sypialni. Szarpie się, próbując się uwolnić, gdy nagle czuję uderzenie w pośladek. Krzyczę ze zdziwienia, gdy otwiera drzwi i rzuca mnie na łóżko.

"Dobranoc," mówi, odchodząc z pokoju i zostawiając mnie oszołomioną. Wstrząśnięta i przerażona, leżę na łóżku, nie wiedząc, co mam teraz zrobić. Pomimo desperackich prób, nie mogę oderwać się od myśli o tym, co właśnie się stało.

Wściekła i zdezorientowana, postanawiam na razie odpuścić i przemyśleć dokładniej plan ucieczki. Potrzebuję chwili, żeby uspokoić nerwy i zebrać myśli. Wchodzę do łazienki, gdzie gorąca woda prysznica ma złagodzić napięcie. Ale nawet w tej chwili trudno mi oderwać się od myśli o tym, co się właśnie wydarzyło.

Po wyjściu z prysznica, zdejmuję resztki makijażu i ubieram wygodną piżamę. Kładę się na łóżku, zastanawiając się nad wszystkim, co się wydarzyło. Moje myśli krążą wokół problemów, jakie mam teraz przed sobą, a emocje wciąż szaleją we mnie.

Decyduję, że jutro opuszczę to miejsce.

Poranek zaskoczył mnie widokiem zasypanego śniegiem ogrodu przez okno. Patrząc na tę zimową idyllę, poczułam się urzeczona. Zima w końcu nadeszła, co zawsze sprawiało mi ogromną radość, zwłaszcza w okresie zbliżających się świąt.

Po chwili zachwytu ruszyłam do łazienki, by przygotować się do pracy. Postanowiłam, że dziś zachowam się jak zwykle, więc makijażem i ułożeniem włosów zajęłam się dokładnie. Wybrałam luźne, ale eleganckie spodnie oraz botki na niższym obcasie, które sprawiały, że czułam się wygodnie, a zarazem stylowo. Na górę założyłam szary, ciepły golf, którym można było się otulić w chłodny poranek.

Gotowa, zeszłam na dół, zauważywszy Anthony'ego w kuchni. Chociaż miałam wrażenie, że serce chce mi wyskoczyć z piersi, próbowałam zachować spokój. Ruszyłam w kierunku drzwi, gdy jego głos mnie zatrzymał.

"Nie napijesz się kawy?" zapytał grzecznie.

Obróciłam się, starając się zachować pozory opanowania. "Wypiję w pracy," odpowiedziałam, uśmiechając się nerwowo.

W tym momencie do kuchni wszedł Marcel.

"Nie idziesz do pracy. Od dziś pracujesz z domu," oznajmił zimnym tonem. Jego słowa sprawiły, że przystanęłam, czując, jak wewnętrzne napięcie rośnie.

Unoszę brew, czując, jak nerwy trzęsą mi się w ciele. "Skąd ten pomysł? Nie zamierzam całymi dniami siedzieć w domu," mówię nerwowo, starając się zachować pozory spokoju.

Jesteś moja Where stories live. Discover now