"Dopóki z twojej uroczej główki nie zniknie pomysł o ucieczce, nie ruszysz się z tego domu," odpowiada, zbliżając się do mnie.

"Nie możesz mnie tu zamknąć," wściekłość wzbierała we mnie z każdym jego słowem.

"Mogę i to robię," oznajmia, wkładając dłonie do kieszeni.

Nie mogłam w to uwierzyć. Obracam się i chwytam za klamkę, kiedy nagle jego ręce obejmują mnie ramionami, unosząc do góry. Prowadzi mnie do sypialni, a ja szarpię się z nim, kiedy rzuca mnie na łóżku i obezwładnia.

Jedną ręką ściska moje dłonie, a drugą sięga do kieszeni spodni i wyciąga swój krawat. Marszczę brwi, gdy zaczyna wiązać moje dłonie, mocno je ściskając, by w końcu przywiązać je do ramy łóżka. Odsuwa się, skanując mnie wzrokiem, a ja wściekłością bulgotam wewnątrz.

"Odwiąż mnie. Nie możesz mnie tak przetrzymywać!" krzyczę.

Jego obojętność na moje słowa sprawia, że czuję się jeszcze bardziej bezsilna. Łapie za koniec mojego golfu i podciąga go wyżej, układając na moich oczach. Macham głową, próbując cokolwiek zobaczyć, ale nic nie widzę.

"Puść mnie!" krzyczę, czując, jak przesuwa się po łóżku, kładąc dłonie na zapięciu moich spodni. Próbuję się wyrywać, ale słyszę tylko jego śmiech. Układa dłoń między moimi nogami i muska mnie palcem, kręcąc kółka. Mój oddech przyspiesza, czując, jak moje ciało reaguje na jego dotyk. Próbuję zacisnąć uda, ale jego chwyt jest zbyt mocny.

Przyspiesza swoje ruchy, gdy słyszy ciche pojękiwanie z moich ust, a potem nagle przestaje, zostawiając mnie bez spełnienia. "Na resztę musisz zasłużyć," szepcze, odwiązując moje dłonie. Gdy wreszcie czuję się wolna, zdejmuję golf z mojej głowy.

Patrzę na niego, gdy stoi przy łóżku z bezczelnym uśmiechem na ustach. "Cieszy mnie, że nadal tak na ciebie działam," mówi, po czym wychodzi z sypialni. Przełykam ślinę, leżąc na łóżku, próbując zebrać swoje myśli. Wstaję, poprawiam nerwowo włosy, biorę głęboki oddech i schodzę na dół.

Przygotowuję sobie kawę, zachowując się, jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca. Czuję na sobie wzrok męża, który siedzi przy wyspie z kawą, a obok niego brat, również wpatruje się w moją sylwetkę. Gdy kubek jest pełny, siadam przy wyspie, gdzie leży gotowe śniadanie, popijając napój i wpatrując się w talerz.

"Wpadnie dziś do nas Lizzie na kolację," mówi Anthony, próbując przerwać panującą ciszę.

Podnoszę na niego wzrok i kiwam głową. "Przygotuję coś," odpowiadam, zadowolona, że zajmę czymś umysł.

"Nie musisz. Poproszę gosposię, by coś przygotowała," mówi Marcel, starając się brzmieć spokojnie, choć widzę, że jego spojrzenie jest surowe. Spoglądam na Marcela, próbując ukoić emocje wywołane wspomnieniem z sypialni. Przełykam ślinę, starać się skupić na teraźniejszości.

"Chętnie się tym zajmę," odpowiadam, starając się zachować zimną krew, mimo że w moim wnętrzu wciąż tli się gniew.

Marcel jedynie kiwa głową i zatapia się w czytaniu wiadomości na telefonie. Postanawiam skupić się na śniadaniu, choć z trudem. Moje emocje wywołane wydarzeniem z rana sprawiają, że z trudem przełykam każdy kęs. Kiedy już nie mogę dłużej znieść tej sytuacji, wstaję, biorę kubek kawy. "Idę popracować," mówię, starając się zachować spokój, choć wewnątrz buzuje we mnie gorący strumień gniewu.

Wychodzę pospiesznie z pomieszczenia i kieruję się do biblioteki, gdzie znajduje się moje biurko. Siadam na krześle, odpalam komputer i przystępuję do czytania zaległych maili. Starannie skupiam się na pracy, starając się zepchnąć na dalszy plan te wszystkie burzliwe emocje.

Gdy mija mi czas do godziny siedemnastej, zmęczona wyłączam komputer i porządkuję biurko. Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do kuchni. Nalewam sobie kieliszek wina, a potem zaglądam do lodówki, zastanawiając się, co mogę przygotować na kolację.

Postanawiam zrobić pieczonego łososia marynowanego w ziołach oraz kolorowe pieczone warzywa. Zabieram się do pracy, włączając ulubioną muzykę i popijając wino. Jest to chwila, kiedy próbuję zapomnieć o wszystkich problemach, a gotowanie daje mi chwilę ulgi i radości.

Gdy jedzenie już dłuższy czas jest w piekarniku, do kuchni wchodzi Lizzie.

"Hej, pięknie pachnie," mówi z uśmiechem stając w progu.

"Hej, mam nadzieję, że będzie smakować," odpowiadam, również z uśmiechem, popijając wino. Widząc jej entuzjazm, czuję się trochę lepiej.

"Napijesz się wina?" pytam, nachylając butelkę w jej kierunku.

Lizzie kiwa głową, więc wyciągam jej kieliszek i nalewam wino, ciesząc się jej obecnością.

"Gdzie chcesz usiąść? W jadalni czy tutaj?" pytam, kierując wzrok na stół, na którym czeka zastawa.

"Może tutaj, będzie luźniej," sugeruje, wskazując na stół w kuchni.

Zaprowadzam ją więc do jadalni, biorąc nasze kieliszki i wino.

"Rozmawiałaś z Marcelem na ten temat?" pyta, wiedząc, że wiem, o co jej chodzi.

Kiwam głową, nie mając ochoty na tę rozmowę. Dolewam nam więc więcej wina, próbując zmienić temat. Spoglądam na zegarek, zauważając, że jedzenie już gotowe. Wyjmuję je ostrożnie z piekarnika i nakładam na większe talerze.

Zabierając talerze kieruje się w stronę jadalni i odkładam talerze na stół siadając przy stole, gdy dołączają bracia.

"Pięknie pachnie," mówi z uśmiechem Anthony, nakładając sobie jedzenie. Uśmiecham się w jego stronę, a Marcel otwiera kolejną butelkę i napełnia nasze kieliszki.

Nakładam sobie porcję i skupiam się na posiłku, jednak moje myśli krążą gdzie indziej.

"Wróciłeś na stałe?" pyta Lizzie w stronę Anthony'ego. Spoglądam na niego, zainteresowana jego odpowiedzią.

"Możliwe," odpowiada po chwili, skupiając się znowu na jedzeniu.

"To świetnie, tęskniłam za tobą," mówi radośnie Lizzie. Mężczyzna posyła Lizzie uśmiech, nie wydając ani słowa, kontynuując swój posiłek.

"Może wybierzemy się w czwórkę do Silver? Lily ostatnio się tam bardzo podobało," wypala nagle Lizzie, a Marcel prawie wypluwa wino z ust. Odstawia głośno kieliszek i patrzy wściekle na siostrę.

"Zabrałaś ją do Silver? Zwariowałaś?" krzyczy, patrząc na nią z irytacją. Słucham uważnie ich rozmowy, obserwując ich twarze. Dlaczego mój mąż tak reaguje na wspomnienie o moim pobycie w tym klubie?

"Nie widzę w tym nic dziwnego," mówi Lizzie, wzruszając ramionami.

"Jak ci się podobało?" pytanie to kieruje do mnie zachwycony Anthony, przesuwając brwiami w moją stronę.

Marszczę brwi. "Interesujące miejsce," odpowiadam. Anthony roześmiał się na moje słowa, ale to nie zmieniło napiętej atmosfery przy stole. Widać było, że Marcel był zaniepokojony moim pobytem w klubie.

"Nigdy więcej nie pojawisz się w tym klubie bez mojej obecności obok," powiedział chłodno, patrząc na mnie zdecydowanym wzrokiem, po czym wrócił do jedzenia.

Resztę kolacji spędziliśmy w milczeniu. Każdy z nas skupił się na własnych myślach, a atmosfera w pokoju była naprężona. Po zakończeniu posiłku odkładałam najedzone sztućce, biorąc ostatni łyk wina. Wycierając usta serwetką, spojrzałam na resztę.

"Ja już pójdę do domu. Dziękuję za kolację," oznajmiła Lizzie, wstając z krzesła.

"Odwiozę cię," zaproponował Anthony, również wstając i podążając za siostrą. Ich odejście pozostawiło mnie z Marcellem w napiętej ciszy.

Gdy drzwi się zamknęły za nimi, spojrzałam na męża. "Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, dlaczego tak reagujesz na mój pobyt w Silver?" zapytałam, starając się zachować spokój, chociaż wewnątrz we mnie wściekał się wir emocji. 

Jesteś mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz