Rozdział 3

37.6K 739 130
                                    

Shane

Wniosek numer jeden z dzisiejszego wieczoru: Chloe Craig była nie tylko cholernie seksowna i uwodzicielska, ale też słodka.

Tak, kurwa, słodka, że miałem ochotę ją polizać.

Siedziałem przy dużym stole w jadali rezydencji Craigów ze szklaneczką whisky w dłoni.

Brunetka gdzieś zniknęła, zostawiając mnie samego w towarzystwie swojej rodziny. Całe szczęście, że dziadek i Stanley ciągnęli rozmowę, ja nie miałem najmniejszej ochoty brać większego udziału w konwersacji. Dzisiejszy wieczór okropnie mnie zmęczył.

-Jak długo jesteście parą? - uszłyszałem kobiecy głos obok mnie, ale pytanie dotarło do mnie dopiero po kilku sekundach. -Panie Callahan, wszystko w porządku?
Żeż kurwa, nie zadawaj mi takich pytań.

-Proszę wybaczyć, zamyśliłem się. - Chrząknałem pod nosem.

-Pytałam, jak długo jesteś chłopakiem mojej córki. - Powtórzyła pytanie, a ja zaczynałem rozumieć, co oznacza powiedzenie, że jabłko spada niedaleko jabłoni? Albo gruszka?

Poczułem dłoń na swoim ramieniu i widziałem, że zostałem uratowany, kiedy dostrzegłem Chloe u swojego boku. Ty się z tego tłumacz, laleczko.

-Nie jesteśmy parą, mamo. Spotkaliśmy się kilka razy, to tyle. -Wyjaśniła. -Zjemy deser? - Zmieniła temat. -Mój Boże, kocham tort bezowy.

-Nienawidzę bezy - mruknąłm.

-Możesz zjeść moją wisienkę - odpowiedziała Chloe, zatapiając widelec w galaretce, a następnie podsuwając mi go do ust.

Ja. Pierdole.

***

Dobijała północ.

Chloe siedziała obok mnie z nogami podwiniętymi pod tyłek i moją marynarką zarzuconą na ramionach.

-Dziękuję - mrukneła pod nosem, przekładając swój pierścionek z jednego palca na drugi. - Wciąż jest mi głupio za tę szopkę, którą odwaliłam na bankiecie. Nie powinnam stawiać cię w takiej sytuacji, to było bardzo nieprofesjonalne.

-Mówiłem już, że nie chowam urazy - przypomniałem. - Wielkie ego czasami zmusza ludzi do desperackich kroków.

-No wiesz! Wcale nie mam wielkiego ego - postawiła się, uderzając mnie nonszalancko w rękę. -Za to ty i twoje ego potrzebujecie dwóch osobnych pomieszczeń.

-Dwóch osobnych pomieszczeń? - prychnałem. -Moje ego lata w osobnym samolocie, takie jest, kurwa, potężne.

-Skromność lata trzecim, czy zamykasz ją w szafie? - ciągnęła swoją śmieszną gierkę, zbliżając swoją twarz do mojej. Chciałem poczuć jej usta na swoich jeszcze raz.

-Raczej zostaje w domu, masz rację - przyznałem.

-Chyba ciężko jest, kiedy... no wiesz, nie mogłeś sam zdecydować, jak będzie wyglądała twoja przyszłość. 

-To nie do końca tak, że nie mogłem. Właściwie to miałem wybór, Bruce nigdy nie narzucał mi swojej woli, wręcz przeciwnie, zawsze powtarzał, że powinienem - zaciąłem się na chwilę - spełniać marzenia? - Śmiałem się, mówiąc to.

Zapomniałem już, co to znaczy mieć marzenia i dążyć do ich spełnienia.

-Niemniej jednak, to nie zmienia faktu, że wychowałem się w biznesie. Bruce od zawsze był moim autorytetem, zawsze chciałem być taki jak on.

-Kręci cię poczucie władzy.

-Bardzo łatwo się do niej przyzwyczaić.

Sięgnąłem po tambler wypełniony wyśmienitą szkocką, którą uraczył nas Aaron. 

-Ja czułam, że nie mam wyjścia. - Przyznała.

Byłem jej niesamowicie wdzięczy, że zeszliśmy z tematu mojej przeszłości. 

-Nie lubisz swojej pracy? - Nie ukrywałem zdziwienia. 

Poczucie władzy fascynowało ją równie mocno, jak mnie. 

-Nigdy nie chciałam studiować prawa. Na początku studiów czułam się, jakbym chciała oszukać przeznaczenie, jakbym kompletnie się do tego nie nadawała. Przekonałam się dopiero po dłuższym czasie, a kiedy już tak się stało, przepadłam bez pamięci. Jestem cholerną pracoholiczką. 

Chloe sięgnęła dłonią do mojej i szybko przejęła szkocką. Duszkiem dopiła ją do końca i lubieżnie zlizała kroplę, która zbłąkała się na jej pulchnej wardze. 

Sposób, w jaki na mnie patrzy był wręcz przytłaczający.

Przez ostatnie trzydzieści dwa lata nie spotkałem nikogo, kto miałby oczy choćby podobne do jej. Oczy, które uwodziły każdorazowym spojrzeniem.

Nie opierała się, kiedy rozbiłem swoje usta o jej. Nie protestowała, kiedy wciągnałem ją na swoje kolana i przyciąnąłem najbliżej, jak się dało.
Przeniosła dłonie na mój kark, a chwilę później wplotła palce we włosy i delikatnie pociągnęła za ich końcówki, zdobywając mój jęk. Żarliwy pocałunek był pełen pasji, a mnie przyprawiał o utratę tchu. Nie byłem w stanie zrobić nic więcej aniżeli zsunięcie dłoni na jej pośladki i ściśnięcie ich, kiedy przeniosła pocałunek na moją szyję.

-Uwodzisz mnie. - stwierdziłem, odchylając głowę nieco w tył.

-Nie czuję sprzeciwu - odpowiedziała natychmiast, poruszając na mnie biodrami.

Chryste. To dopiero przyprawiało o utratę tchu.

Użyłem nieco siły, żeby ją z siebie zrzucić. Upadła plecami głądko na ogrodowe łóżko, stojące obok foteli, na których siedzieliśmy. W ułamku sekundy znalazłem się nad nią i odsunąłem kosmyki włosów, które niesfornie zleciały jej na twarz.
Tym razem to moje usta zetkneły się z jej gorącą skórą.
Odychyliła głowę w tył, a biodra uniosła w górę, kiedy moja dłoń spoczywała na jej udzie, a następne na pośladku, który zdawkowo ścisnąłem. Idealnie, kurwa, okrągły i jędrny pośladek.
Krew zastygła mi w żyłach, kiedy między moimi manipulacjami zdołała zsunąć swoją sukienkę, ukazując moim głodym oczom cienkutki biały gorset, ciasno okalający jej idealne ciało.
Mój cholerny Boże, to powinno być nielegalne.

Biała koronka była na tyle cieniutka, że nie musiałem jej nawet zsuwać, żeby ujrzeć idealnie duże piersi.
Nie przestając jej całować, ułożyłem dłoń na jednej z nich i ścisnąłem sutek między palcami. Zsunąłem się niżej, podwinąłem granatową sukienkę tak, że całkowicie odsłoniem jej idealne ciało dla swoich głodnych oczu.

Przewróciłem oczami, czując rozpierające od środka podniecenie, kiedy widziałem, jak bardzo była mokra. Odsunąłem materiał na bok, torując sobie drogę do najsłodszej cipki, jaką w życiu widziałem.

Czułem dłonie Chloe na tyle głowy, kiedy popchnęła mnie w kierunku przyjemności, którą wiedziała, że mogłem jej dać. I właśnie to zamierzałem, kurwa, zrobić.
Pocałowałem otwartymi ustami łechtaczkę, co przyprawiło kobietę o dreszcz i płytszy oddech.

-Nie drażnij się ze mną - jęknęła, kiedy przeniosłem pocałunki na wewnętrzną część ud.
Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy starała się, manewrując dłońmi na mojej głowie, zmusić mnie do ponownego lizania jej cipki.

Jak ja kurwa kocham, kiedy one wiedzą, czego chcą.

Przycisnąłem język do łechtaczki, jednocześnie zatapiając w niej dwa palce. Ciasna cipka powitała je, jak najlepszych przyjaciół. Przymknąłem oczy, pławiąc się w przyjemności, jaką sprawia mi robienie jej dobrze.

Boże kochany.
Słodki Jezu.
Cała pierdolona Trójca Święta.

Addicted To SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz