-Tato - przewróciłam oczami. - Nie ma takiego magazynu.

-Ależ tak - Upierał się. - Jesteś tuż za Harveyem Specterem.

Odwraciłam się i zlustrowałam wzrokiem salę w poszukiwaniu dziadka, który wyparował kilka chwil wcześniej. Dostrzegłam go w towarzystwie starszego mężczyzny i tego samego przystojniaka, którego spotkałam wczoraj w kancelarii. Shane Callahan, tak?

-Pójdę po niego - zaoferowałam i nie czekając na aprobatę rodziców, ruszyłam w kierunku mężczyzn.

Zanim dotarłam na miejsce, starszy mężczyzna, którym okazał się być Bruce'm, dziadek Callahana, wskazał głową w moim kierunku, co spowodowało, że zarówno dziadek jak i brunet odwrócili się w moim kierunku. Na jego twarzy pojawil się uwodzicielski, jak na mój gust, uśmieszek, który podobał mi się zdecydowanie za bardzo.

A gdyby tak...?

NIE - skarciłam się w myślach.

Byłam pewna, że dziadek obejmie mnie w talii, tak, jak robi to zawsze, ale ku mojemu zaskoczeniu stał nieruchomo i tylko spoglądał na mnie z uśmiechem.

Zamiast tego, Shan położył swoją dłoń na moim biodrze i przyciągnał mnie zdecydowanie zbyt blisko siebie.

Cholera, ani trochę nie ułatwiał.

- Wygląda Pani zjawiskowo, pani mecenas - szepnął przy moim uchu, co wywołało przyjemny dreszcz. Uśmiechnełam się i odwrówiłam  głowę w jego stronę, co spowodowało, że wyraźniej czułam zapach jego wody kolońskiej. Matko, był zniewalający.

-Shane - zaczyna Bruce - Widzę, że zdążyliście już poznać się wystarczająco blisko.

- Nie na tyle, na ile bym sobie tego życzył, dlatego zastanawiam się, czy w związku z tym pozwoli zaprosić się na parkiet? - wysiągnął w moim kierunku dłoń, ozdobioną klasyczym, czarnym pierścieniem, którą może zbyt ochoczo chwyciłam.

W tle leciała wolna muzyka. Na parkiecie, oprócz nas, było może kilkanaście innych par.

Shane położył dłoń na moich lędźwiach i przyciągnął mnie bliżej siebie. Automatycznie ułożyłam rękę na jego ramieniu.

Nie byłam zaskoczona faktem, że to on prowadził w tym tańcu. Jego ruchy były płynne, a ja czułabym się jak ozdoba u jego boku, gdyby nie to, w jaki sposób patrzył w moje oczy.

Shane Callahan był szaloną perfekcja, przysięgam.

Uśmiech zniknął mi z twarzy, a każdy mięsień napiął niebezpiecznie, kiedy przez ramię Shane'a dostrzegłam mężczyznę, który swobodnie przechadzał się po sali.

Pragnęłam, żeby wyparował. Zamknęłam na chwilę oczy, ale kiedy je otworzyłam, on wciąż tam jest.

Pieprzony Evan Winters.

Ten sam, którego szczerze kochałam.

Ten sam, który przez kilka miesięcy bezczelnie zdradzał mnie ze swoją sekretarką.

Tą samą, która w tamtym momencie zaciskała dłoń na jego przedramieniu i uśmiechała się, spoglądając na niego ukradkiem.

Z tyłu głowy odbijały mi się jego słowa, kiedy podczas naszego ostatniego spotkania mówił, że w końcu jest szczęśliwy.

Że ona dała mu to, do czego ja nie byłam zdolna.

Przeszły mnie ciarki, kiedy uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie jestem skazana na ich towarzystwo dzisiejszego wieczoru. Nasi ojcowie są przyjaciółmi, zarówno na gruncie prywatnym jak i zawodowym, więc Evan i Bonnie na pewną będą towarzyszyli starszemu Wintersowi na "kameralnym przyjęciu" w domu moich rodziców.

Addicted To SexNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ