Rozdział 2

511 31 3
                                    

Próbowałam się jakoś uwolnić, ale jestem zbyt słaba. Nagle, Kwon odsunął swoją twarz od mojej na trzy centymetry, i rzucił mnie na mur ściany.
-Jesteś taka cudowna... - przygryzł swoją dolną wargę.
-Puść mnie, bo będę krzyczeć. - ostrzegłam go.
-Krzyczeć to ty będziesz. W nocy jak będę cię posuwać. - szepnął mi do ucha. Zamknęłam oczy ze strachu, i usłyszałam jak zdejmuje z siebie pasek. Chciałabym by ten koszmar się skończył!
-Hayi? Zbieramy się! - krzyknął mój tata. Uff, nareszcie!
-Szkoda. Może kiedy indziej. - westchnął i puścił mnie zakładając pas. Ja z łzami w oczach wybiegłam z tego miejsca, i trafiłam na moich rodziców.
-Hayi? Co się stało?! - krzyknęła przerażona mama.
-Bo...
-Auto przejechało małego szczeniaka na ulicy. Hayi zobaczyła to na własne oczy, i tak płacze z dziesięć minut. Zauważyłem że jest bardzo wrażliwa na czyjąś krzywdę. - odpowiedział z uśmiechem ten debil.
-I to bardzo wrażliwa! Biedactwo. - przytulił mnie tata.
Ale on kłamie! Nie dość że prawie by mnie zgwałcił, to wtrąca się w moją rozmowę z rodzicami. Bezczelny egoista!
-No dobrze, to my już jedziemy. Damy wam chwilę czasu, pięć minut i jedziemy. - powiedziała, i zaciągnęła tatę do innego pokoju.
-Powiem ci że, jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem w moim życiu. - przyciągnął mnie do siebie patrząc głęboko w oczy. Zdenerwowałam się, i spoliczkowałam go. On popatrzył na mnie zaskoczony, ale po chwili zaśmiał się.
-Ostra... lubię takie. - szepnął do mojego ucha.
-Aish! Puść mnie! - zaczęłam się szarpać.
-Taka niewinna... - zjechał ręką na moje pośladki.
-Hayi! Już idzie... oww. - nagle w przedpokoju stanęli moi rodzice, i przyglądali nam się zaskoczeni.
Nie wiedziałam co mam zrobić. A ten debil jak gdyby nigdy nic, bardziej mnie przytulił.
-Bardzo polubiłem państwa córkę. - uśmiechnął się.
-No widzimy. Pasujecie do siebie! - uśmiechnęła się.
-Umm... No to możesz mnie już puścić. - poklepałam go po plecach.
-Szkoda. - zaśmiał się. Haha, no bardzo kurwa śmieszne.
W końcu puścił mnie z objęć, a ja założyłam swoją kurtkę, i miałam już wychodzić z moimi rodzicami ale, Jiyong złapał mnie za rękę.
-Wpadnij tu jutro. Poznamy się bardziej. - uśmiechnął się uroczo.
-Yy, No nie wiem czy będę mieć...
-Ależ oczywiście! Jutro tu będzie o 12 - tej.
-Ale tato, szkoła...
-No chyba nic się nie stanie jak ten jeden dzień nie pójdziesz. - uśmiechnął się do nas.
-No dobra. - westchnęłam.
-To dobranoc, Hayi. - wziął moją rękę, i pocałował ją subtelnie. Kątem oka widziałam jak moja mama się wzruszyła. Ja nie wierzę, banda kretynów. Po chwili, "Pan podrywacz" odsunął się ode mnie z uśmiechem, a my wyszliśmy z domu. Szłam jako ostatnia, a moi rodzice byli zachwyceni jego zachowaniem.
-Hayi! - usłyszałam jak ten debil krzyczy moje imię. Nie zwracając na to uwagi szłam dalej, ale niestety moja mama odwróciła mnie w jego stronę. Ten idiota stał na balkonie rozbawiony, i w ręku trzymał czerwoną różę.
-Hayi, podejdź tu! - pokazał ręką że mam stanąć pod balkonem. Zrobiłam to, a Ji zrzucił mi tą piękną różę.
-Dzięki. To pa. - rzuciłam krótko, i poszłam sobie.
-Tak samo piękna jak ty. Chociaż nie... Czekaj! Nic nie jest piękniejsze od ciebie. - uśmiechnął się, pokazując swoje śnieżne zęby. Ja pierdole... Ale z niego podrywacz! Pff... nie ulegne mu.

Od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now