Prolog "To będą ciężkie dwa tygodnie..."

13.8K 773 290
                                    

Krajobraz przesuwał się przed moimi oczyma, wsłuchiwałem się w miłe dla ucha dziwięki, wydobywające się z słuchawek. Na ten moment wyjątkowo mogłem się odprężyć na tle piosenki "Bullet train", a nie silnika autokaru. Z moich ust wydobyło się cicha ziewnięcie, podczas gdy powieki zaczęły stawać się coraz cięższe. Obraz rozmazywał się powoli. Zamknąłem oczy, pomału odpływając do krainy Morfeusza...jeszcze tylko chwila i...

Otworzyłem oczy szeroko czując chłodną ciecz, która oblała moje kolana. Pisnąłem i spojrzałem to na mokre spodnie to na chłopaka, który stał obok z prawie pustym plastikowym kubkiem. Jego twarz wyrażała tyle co nic. Poczułem gromadzącą się we mnie irytację.

- Nie wiesz, że nie chodzi się w trakcie jazdy?! - warknąłem, a czerwonowłosy wzruszył ramionami, mówiąc beznamiętnie:

- To tylko woda...

- T-to nie zmienia faktu, że jestem mokry!

- Ktoś powiedział mokry? No Danny...po tobie bym się tego nie spodziewała... - do moich uszu dotarł głos Dan, dziewczyna odwróciła się w naszą stronę, znajdując się na siedzeniu przede mną. Na jej twarzy wymalował się ten dobrze mi znany wraz zboczeńca, gdy odgarnęła swe czekoladowe włosy i przyglądnęła się mi. O rany...

- Nie w tym sensie...ten palant wylał na mnie picie! - wysyczałem, a owy "palant" posłał mi groźne spojrzenie. Mimo wszystko przeszły mnie ciarki.

- Uważaj na słowa, mały...

- M-mały...? - wydukałem.

- No, Danny! Musisz przyznać, że trafił w sedno! - zaśmiała się szatynka złośliwie. A to pipa durna!

- Pff...- prychnąłem. - A zejdźcie ze mnie! - warknąłem.

- A czy ktoś na tobie stoi? - mruknął czerwonowłosy z tą samą arogancją, która dosłownie doprowadzała mnie do szału. Zacisnąłem dłonie w piesci i już otworzyłem usta by coś powiedzieć, gdy nagle rozległ się głos opiekuna, wspomagany przez mikrofon.

- Jakub! Siadaj na miejsce!

- Okay, okay... Po co te nerwy...? - powiedział spokojnie i ruszył w stronę swojego miejsca.

Westchnąłem z ulgą i wystawiłem język do Dan, która zaczęła chichotać.

Szatynka odwróciła się do mnie tyłem, zwracając się do znajomej przed sobą, czego skutkiem było wypięcie w moją stronę swych jakże zacnych czterech liter. Nie mogąc oprzeć się pokusie, zafundowałem jej klapsa w prawy pośladek, przez co pisnęła. Zaśmiałem się cicho, ignorując jej groźne spojrzenie i wbiłem wzrok w przesuwający się krajobraz. To będą ciężkie dwa tygodnie.

_______________
Witam wszystkich serdecznie ^^
Mam szczerą nadzieję, że prolog się spodobał i ktoś to będzie czytał. Komentarze są mile widziane, one bardzo motywują do dalszego pisania. Przepraszam za błędy i...
Siemajta i Bajo!

Bo Uke To Stan Duszy [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz