Rozdział I

11.2K 370 262
                                    

Niebieskie wręcz czarne oczy przypominające nocne niebo. Jasno brązowe długie włosy. Oraz niska postura, jak na swój wiek. Oto cała ona Kassandra Yuki Annet. Dla niektórych Kass natomiast dla przyjaciół używała formułki ,,Wystarczy Yuki''. Niska szesnastolakta ruszyła dumnie do pociągu. Nie wątpi stwierdzić że się nie boi. Boi się i to cholernie. Wcześniej uczyła się w domu a teraz nie miała pojęcia czego może się spodziewać. Usiadła w opustoszałym przedziale i zaczęła czytać książkę. Spokój jej zniwelował dźwięk otwieranych drzwi przedziału.

-Yuki?

Dziewczyna skierowała wzrok na chłopaka. Zamarła, stał przed nią Remus Lupin.

-R-Remus?

Obok niego pojawili się chłopcy w jego wieku, jeden z długimi czarnymi włosami, drugi z kruczoczarnymi włosami natomiast trzeci jak to delikatnie ujęła był nieco pulchniutki. Na widok chłopców zawstydziła się, ta miła osóbka, która była bardzo wybuchowa. Była również nieśmiała.

-Możemy się dosiąść? Spytał młody Lupin

-J-Jasne już wychodzę...

-Zostań. Prosimy. Odezwał się chłopak w okularach

-N-No.. No Dobrze. Jestem Kassandra.

-Zdradzisz nam pełne imię? Dziwnie się rozmawia jak nie wiadomo jak ma się na nazwisko. Zaśmiał się pulchniutki, chłopak. Natomiast ta jedynie westchnęła.

-Jestem Kassandra Yuki Anette...- Przerwała i spojrzała na podłogę-Lupin..

Oczy skierowane były na nią, młoda przyszła Lupin. Bo tak nazywała ją matka unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.

-Masz siostrę? Spytał po dłuższej chwili długowłosy.

-Nie.. Odpowiedział stanowczy Lupin

-Czyli..

-Jejku. Debile to jego narzeczona!
Dziewczyna usłyszała damski głos dopiero teraz ujrzała niską rudowłosą dziewczynę. -Jestem Lily Evans, miło mi.

-Y-Yuki. Zająknęła się uroczo. Nieśmiałość dodawała jej tylko uroku osobistego, w jej przypadku to nie była żadna wada. Wręcz przeciwnie! Była to u niej nieziemska zaleta!

-Czemu nic nam nie powiedziałeś Lunatyku? Dziewczyna lekko zaskoczona słowem Lunatyk spojrzała na dotychczas unikanych chłopców.

-To tylko przymusowe, w czym się tu chwalić? Odpowiedział spokojnie młody Lupin

-To.. Nie było z naszej strony.. Powiedzmy że rodzice Remusa mają na moim punkcie.. Lekką obsesje.

-Lekką? To mało powiedziane oni cie kochają jak własną córkę. Zaśmiał się tak zwany ,,Lunatyk''. Jedyne co dziewczyna w nim dotychczas zauważyła to, to że ma nieziemski uśmiech.

-Czyli nie chcecie tego? Spytała po chwili Lily.

-Nawet się nie znamy. No.. Może tylko z widzenia. Odparła i usiadła z powrotem na miejscu, sięgnęła po książkę po czym czynność powtórzył młody Lupin.

-Klony.. Usłyszałam męski głos, posłałam złowroge spojrzenie w tamtą stronę. Okazało się że powiedział to okularnik.

-Nie przedstawiliście się. Mał kultury z waszej strony James. Powiedziała Ruda.

-James- wskazał na siebie-Syriusz- wskazał na długowłosego- Petter- wskazał na pulchniutkiego chłopaka który ciągle milczał.

-Kass.. Rzekłam obojętnie.

-A Yuki? Spytał milczący do tej chwili Petter

-Dla przyjaciół Yuki. Natomiast dla innych Kass. Odpowiedział za mnie Remus

-Może kiedyś się do was przekonam.

-Nie może, tylko na pewno! Uwierz nie damy ci spokoju puki nas nie polubisz! Słowo Huncwotów!

Spojrzałam zaskoczona na chłopaka.

-Huncwotów? TYCH Huncwotów?

-Tak tych w rzeczy samej!

-Mama mówiła żeby obok Huncwotów się nie kręcić. No.. Oprócz Remusa..

Powiedziałam lekko zażenowana wspomnieniem.

-Kto powiedział że mama się dowie. Co? Powiedział po chwili ciszy Remus.

-Jesteś równie nieznośny Remusie.

-Młoda Luuupin. Udał ducha Remus.

-Remusie! Ile razy mam ci mówić że nie jestem żadną młodą Lupin!

-Czyli jednak się znacie! Krzyknął uradowany Syriusz

-No oczywiście, rodzice nas zapoznali. W dość dziwny sposób.

Oby dwoje pękliśmy śmiechem.

-Nie chce wiedzieć w jaki. Rzekł Petter

-Ja też. Dodali równocześnie Syriusz i James.

-Chwila gdzie jest Yuki? Spytała po chwili zastanowienia Ruda.

-I gdzie jest Luniek? Dodał James.

Syriusz i James wymienili jednoznaczne spojrzenia.

~~Tymczasem z Perspektywy Remusa~~

Wyszliśmy szybko z przedziału i weszliśmy do innego.

-Nie mogę się doczekać ich min. Jak wejdziemy z powrotem do przedziału i jak nigdy nic powiemy : ,,Cały czas tu byliśmy, nie wiemy  o co wam chodzi''

Ona tylko parsknęła śmiechem.

-No co? Zapytałem rozbawiony

-I ja mam za ciebie wyjść? Boże nadal nie wierze co się dzieje.

Tym razem to ja się zaśmiałem

-To ich zachcianki które musimy spełniać.

-Tsaa.. I mamy się z nimi pogodzić.. Tylko.. Szkoda że nie dali nam nawet wyboru.

Opadła zrezygnowana na siedzenie.

-Aż taki jestem zły? Spytałem rozbawiony

-Tu nie chodzi o ciebie Remusie. Tu chodzi o to że my do siebie nic nie czujemy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I co jak wam się podoba? Jestem mega fanką Huncwotów więc nie widziałam żadnego problemu żeby to napisać. I nie zwracajcie uwagi na to ę na dole bo nie mogę go usunąć. Na pomysł do tego opowiadania wpadłam w nocy zapisałam w notkach i w wolnej chwili wzięłam się za pisanie. A że jestem chora to nie ma większego problemu żeby pisać to dość regularnie przez parę dni ale niczego nie obiecuje. A więc kończę na 711 słowach.  /Aiko


ę

Dear Little LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz