Prolog

489 24 6
                                    

Wokół mnie była ciemność. W oddali zauważyłam zbliżającą się postać.

- Kim jesteś? - spytałam, nie odpowiedziała.

Po sylwetce poznałam że to mężczyzna. Nagle, nie wiadomo skąd znalazł się tuż przy mnie. Widziałam tylko jego oczy lśniące w ciemności. Jakaś nieznana siła zmuszała mnie do patrzenia na niego, więc zatopiłam się w jego spojrzeniu.

- Kim jesteś? - powtórzyłam pytanie, znowu nie dostałam odpowiedzi.

Stałam więc dalej, zatracając się coraz bardziej w jego oczach. Nigdy jeszcze się tak nie czułam. To bylo tak jakbym znalazła odpowiedź na wszystkie pytania, jakbym znalazła brakujący kawałek układanki. Miał takie hipnozytujące spojrzenie.

- Kat. - wyszeptał moje imię.

Nie mogłam się poruszyć.

- Kat. - powtórzył tym razem głośniej. Nadal stałam nieruchomo.

- Kat, do cholery wstawaj! Spóźnisz się! - wydarła się moja przyjaciółka. Gwałtownie usiadłam na łóżku.

- Ja nie śpie. - wymamrotałam szukając wzrokiem zegarka. 7.10.

- O Boże, zaspałam! - tym razem to ja się wydarłam.

- Spokojnie masz jeszcze pół godziny. - rzuciła Gabi

- Nie zdąże. - jęknęłam

- Jak zaraz nie wstaniesz to na pewno.

- Czemu nie obudziłaś mnie wczesniej? - spytałam z wyrzutem wstając.

- A co ja budzik? - spytała

- Zapomniałam nastawić. - powiedziałam skruszona

- Dosyć często ci się to zdaża - zauważyła moja współlokatorka.

- Oj taam. - wstałam i zaczęłam szukać ubrań

- Mam nadzieję że skorzystałaś już z łazienki bo w ciągu najbliższych dwudziestu pięciu minut się tam nie dostaniesz - rzuciłam z uśmiechem i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w strone drzwi.

- Zrobię coś do jedzenia. - usłyszałam jeszcze po czym zamknęłam się w łazience. W ekspresowym tempie wzięłam prysznic, uczesałam się, ubrałam i umalowałam. Pobiegłam jeszcze do pokoju po swoje rzeczy i udałam się do kuchni gdzie czekał na mnie talerz z kanapkami i kawa.

- Dzięki, kochna jesteś. - powiedziałam do Gabi i zabrałam się za jedzenie.

- Nie ma za co. - uśmiechnęła się i dorzuciła - mamy jeszcze piętnaście minut na dojechanie więc się pospiesz.

- Już możemy iść - rzuciłam dopijając kawę.

Wychodząc z domu zamknęłam drzwi na klucz i podążyłam za przyjaciółką do samochodu.

- Ale duchota - rzuciłam otwierając wszystkie okna i nastawiając klimatyzacje.

- W końcu mamy sierpień - zaśmiała się Gabi - Trudno żeby było zimno.

- Mogło by chociaż troche popadać - jęknęłam.

- Ehh tobie nigdy nie dogodzisz - westchnęła - Jak pada to chcesz żeby było gorąco, a jak jest gorąco to chcesz żeby padało.

- Kobieta zmienną jest. - rzuciłam po czym obie się roześmiałyśmy.

Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Pracujemy jako dziennikarki sportowe u przyjaciela mojego taty. Praktycznie zawsze dostajemy wspólne zlecenia, a jako że jestem jedną z niewielu osób, które posługują się hiszpańskim równie dobrze jak polskim, bardzo czesto przeprowadzam wywiady z hiszpanami lub tłumaczę hiszpańskie teksty.W dorych humorach udałyśmy się na swoje stanowisko. Wtedy podszedł do nas szef.

- Wiajcie moje drogie - rzucił z uśmiechem - mogę prosić na słówko do mojego gabinetu?

- Oczywiście - odpowiedziałyśmy wymieniając miedzy sobą zdezorientowane spojrzenia i ruszyłyśmy za panem Bogusiakiem.

- Prosze usiądźcie - wskazał na krzesła stojące przy jego biurku a sam usiadł na swoim fotelu.

- Pewnie zastanawiacie się dlaczego was wezwałem. - zaczął gdy już usiadłyśmy

- Otóż obserwowałem waszą pracę i jestem bardzo zadowolony - ciągnął z uśmiechem - postanowiłem więc dać wam szanse się wykazać, a jako że pan Marcin, który wcześniej dostał to zlecenie nie może się tym zająć bo złamał sobię nogę, postanowiłem, że wy je otrzymacie... Tak więc lecicie do Czech na wyścig MotoGP.

Be different because it's beautiful Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz