● 1

628 57 20
                                    

- Proszę, nie - młoda kobieta obroniła córeczkę przed kolejnym ciosem, zasłaniając ją swoim ciałem - Harry, ona ci nic nie zrobiła. Proszę - dodała patrząc się na męża. Znowu wpadł w furię, a tylko, dlatego, że zapomniała zabrać ze stolika w salonie swoich dokumentów potrzebnych w pracy.

- Red, odsuń się - warknął brunet. Wyżywanie się na żonie powoli mu się nudziło. Uniósł dłoń widząc, jak upiera się i nie rusza z miejsca. Uderzenie w policzek prawie zwaliło ją z nóg. Złapała się za piekące miejsce, a z jej oczu popłynęły łzy. Bała się go. To nie był już ten sam Harry, którego poznała na weselu przyjaciółki. 

Ale to nie było tak, że brunet z dnia na dzień stał się potworem. Nie. Najpierw były krzyki, dopiero z czasem zaczął podnosić rękę na swoje dziecko i jego matkę. Cały stres jaki zgromadził się w nim w ciągu normalnego dnia w pracy przerzucał na Red i Melanie. 

Chodził na terapie. A przynajmniej robił to, gdy pomiędzy nimi jeszcze wszystko pozornie było w porządku. Dostał nawet jakieś lekarstwa, które miały mu pomóc, ale na próżno, bo i tak ich nie brał. 

Czy to był już początek końca? 

:::

Było późno, bardzo późno. Red opuściła sypialnię z duszą na ramieniu. Brunet spał na kanapie, okryty kocem. Od kilkunastu tygodniu to było jego łóżko, gdy spędzał noce w domu. Przełknęła ślinę przechodząc obok niego. Ścisnęła mocniej rączkę od torby podróżnej i wstrzymała oddech, będąc jak taki kot. Przemknęła się do pokoju Melanie i spakowała trochę jej rzeczy. Nie miała zamiaru zostać tam ani minuty dłużej. Choć było to jej własne mieszkanie, które dostała od rodziców, jako prezent na zakończenie studiów, to bała się tam przebywać. Zwyczajnie się bała. Obudziła córeczkę i zabrała na ręcę, przytulając do siebie. Najadła się strachu przez własnego ojca. Nie miała przez niego spokojnego i normalnego dzieciństwa. 

- Gdzie idziemy? - zapytała, przecierając zaspane oczy. Później rozejrzała się dookoła mając nadzieje, że nie ma tam Harry'ego. Nie nazywała go swoim ojcem. Raczej potworem. Wielkim, okrutnym i złym potworem. 

- Do cioci - Red pocałowała jej czoło, wiedząc, że Violet i Liam zawsze przyjmą ją z otwartymi rękami - Kiedy wyjdziemy, musisz być cicho, dobrze? - dodała przebierając dziewczynkę z piżamki w jej normalne ubranka. 

Zastanawiacie się teraz, dlaczego Red nadal tkwiła w tym toksycznym małżeństwie. Otóż dlatego, że nadzieja, iż Styles jednak się opanuje i zmieni skutecznie odwracała jej myśli od wyprowadzki oraz rozwodu. 

- Dobrze - Melanie przyglądała się mamie, a potem zabrała swojego ulubionego misia. Brunetka schowała go do torby i wzięła małą na ręce. Upewniła się, że niczego nie zapomniały i podeszła do drzwi, delikatnie naciskając klamkę. Opuściła pokój z nadmiarem powietrza w płucach. Bała się, że coś takiego jak oddech obudzi Harry'ego i próba ucieczki spełznie na niczym. Powoli i jak najciszej się dało pokonała z córeczką na rękach odległość, jaka dzieliła ją od drzwi zewnętrznych. Najpierw ubrała Melanie, a potem wsunęła trampki na stopy, naciągając na swoje drobne ciało bluzę. Zabrała należący do niej pęk kluczy i podała dłoń dziewczynce, która się jej cały czas przyglądała. 

- Idziemy - oznajmiła i wyszły na korytarz. 

Odetchnęła z ulgą, gdy znalazły się już w windzie. Nacisnęła przycisk z numerem parkingu, a ruchome pudło ruszyło w dół. Trzymając małą na rękach starała się ją z powrotem uśpić. Takie nocne pobudki nie były zdrowe, ale Red chciała zapewnić jej choć odrobinę bezpieczeństwa. Nuciła jej do ucha jakąś kołysankę, spoglądając co chwila na okienko pokazujące piętro, na którym się znajdowały. Dźwięk, że w końcu znalazły się na tym właściwym ożywił nieco brunetkę. Opuściła windę, od razu rozglądając się za swoim samochodem. Rząd pojazdów zaparkowanych w równej, ciągnącej się linii miał monotonne kolory. Czerń, biel, niekiedy grafit albo granat. 

lifeguard • cliffordWhere stories live. Discover now