Prolog

3.8K 168 14
                                    

Obudziłam się wraz ze śpiewem ptaków. Leniwie podniosłam powieki i wygramoliłam się z łóżka.
-Aleks!- szturchnęłam mojego bliźniaka.
-Czego ty ode mnie chcesz?- jęknął zakrywając się poduszką.
-Wstawaj, dzisiaj 1 września!
-Która godzina? -Spojrzałam na zegarek w rogu naszej sypialnię.
-9 dochodzi- oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia. Nogi zaniosły mnie do kuchni, usiadłam obok stołu i zaczęłam konsumować wcześniej przygotowane przez mamę śniadanie.
-Gdzie mama?- zapytał mój brat zaspanym głosem.
-Musiała -być -wcześniej -w -ministerstwie- mówiłam między kęsami.
-A kto nas odwiezie na peron?
-Pani Britch- uśmiechnęłam się na myśl o przemiłej staruszce mieszkającej obok.
-Ok.
Po posiłku wróciłam do pokoju i trochę się ogarnęłam. Przeczesałam jeszcze moje długie blond włosy i spojrzałam w lustro. Nawet nieźle dzisiaj wyglądam- czarna sukienka za kolana i pudroworóżowy  sweterek, na nogi szybko wsunęłam stare, białe a właściwie teraz szare trampki i zeszłam na dół. Mój brat stał opierając się na bagażach a pani Britch opowiadała mu jakąś historię ze swojej młodości.
-Dzień dobry- powitałam sąsiadke.
-Witaj kochanie- uśmiechnęła się serdecznie i za pomocą proszku Fiuu znaleźliśmy się na peronie 9 3/4.
-Pa dzieciaki!- krzyknęła staruszka kiedy pociąg odjeżdżał, wyjrzałam przez okno i jej pomachałam.
-Jak myślisz gdzie trafimy?- zapytałam brata zamykając okno.
-Stawiam na Hufflepuff a ty?- odparł.
-Ja też- uśmiechnęłam się. Nie zależało mi na tym gdzie trafię, ale jako że Helga Hufflepuff była metamorfomagiem tak jak my mamy duże szanse na zostanie puchonami. Po nudnej kilku godzinnej podróży dotarliśmy na miejsce.
-Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie!- usłyszałam czyiś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam ogromnego, brodatego mężczyznę.
-Pirszoroczni za mną! -krzyknął. Ruszyliśmy za olbrzymem i wsiedliśmy do łodzi. Przepłynęliśmy jezioro i naszym oczom ukazał się Hogwart, wielki  zamek spoczywał na środku góry. Weszliśmy do środka gdzie przywitała nas prof. Mcgonagall. Opowiadała o tiarze przydziału, tłumaczyła wszystkim na czym polega przydział do domów.
-Macie jeszcze 10 minut, zalecam wykorzystać ten czas na zadbanie o swój wygląd- powiedziała i gdzieś zniknęła.
-Mam nadzieję że trafimy do tego samego domu- spojrzałam na brata.
-Nie martw się- odparł. Poprawiłam włosy i wygładziłam szatę.
-Też się stresujesz?- zagadała do mnie jakaś dziewczynka.
-Bardzo- uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Kiedy nauczycielka wezwała nas z powrotem poczułam że moje serce próbuje wydostać się i iść na spacer. McGonagall wyczytywała kolejne nazwiska.
-Hermiona Granger!- krzyknęła a dziewczynka stojąca obok mnie podeszła do tiary.
-Gryffindor!-krzyknęło nakrycie głowy.
-Maja Black!- kiedy opiekunka domu Griffindora wyczytała moje nazwisko o mało co nie zemdlałam. Podeszłam do stołka po drodze upadając, wywołując tym samym śmiech całej sali.
-Hmm...Ciekawe!- wzdrygnęłam się na głos tiary.-Ambitna, odważna, pomocna...-wymieniała-tak, tak...Gryffindor!- krzyknęła. Odetchnęłam z ulgą i zasiadłam do stołu lwa. Po chwili obok mnie pojawił się Aleks, przybiliśmy sobie piątkę i roześmialiśmy się. Nagle na stole pojawiło się pełno różnych potraw, dopiero wtedy zrozumiałam jak głodna jestem. Nałożyłam sobie trochę ziemniaków i zaczęłam jeść. Po posiłku prefekci odprowadzili nas do dormitorium. Pokój dzieliłam z Hermioną, Pavarati i Lavander szybko złapałyśmy doby kontakt. Czuję że to będzie dobry rok...

Powracam! Witajcie moje potworki (macie nową nazwę XD). Zapraszam do czytania tej jakże uroczej powieści! :D gwiazdki obowiązkowe! 8))

Możesz w końcu przestać żartować?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz