1.

2.8K 171 127
                                    

Krzywię się, gdy służka zawiązuje z całej siły paski od gorsetu na moich plecach

Oops! Această imagine nu respectă Ghidul de Conținut. Pentru a continua publicarea, te rugăm să înlături imaginea sau să încarci o altă imagine.

Krzywię się, gdy służka zawiązuje z całej siły paski od gorsetu na moich plecach. Przez sztywny materiał prawie się duszę, musząc wciągnąć brzuch. Do tego fiszbiny boleśnie wpijają się w piersi. Okropność, ale trzeba przecierpieć, by wyglądać pięknie i dostojnie.

Odsuwa się tylko na krok, by po chwili narzucić na mnie suknię i przewiązać ją szarfą kończącą się kokardą na środku pleców. Na wyspach nawet zimą temperatura nie spada poniżej dwudziestu stopni, dlatego koronkowy tył jest idealnie przewiewy i jedwabny materiał nie przylega do zgrzanych pleców. Podciągam miękko opadającą do kostek spódnicę, ma ładny kolor, ecru. Ojcu pewnie się spodoba, że założyłam prezent od niego na dzisiejszą okazję.

Biorę na tyle głęboki wdech, na ile pozwala mi gorset. Kiedy służka się odwraca, palcem podważam jeden z pasków, by móc zaczerpnąć więcej powietrza. Otwieram okiennice i odsuwam firany. Opieram się o balustradzie niewielkiego balkonu. Pode mną rosną palmy kokosowe, dostrzegam między gałęziami gniazdo dwóch rajskich ptaków. Jeden z nich wychyla się z niego i spogląda dokładnie na mnie. Z dzioba mu zwisa kawałek figi. Uśmiecham się lekko, ale nie poruszam, póki ptak pierwszy nie wróci do popiskujących młodych.

– Panienko, bo się przeziębisz.

Mityguję się, by nie wdać się w kolejną dyskusję, że w marcu zaczynają się już upały i nic mi nie będzie. Przeciąg przy pełnym słońcu oraz bezchmurnym niebie to błogosławieństwo. Cofam się jednak do pokoju i przymykam drzwiczki. Firanki powiewające na wietrze łaskoczą mnie po bosych stopach i służka cmoka z dezaprobatę. Za chwilę mam na nich pantofle na niewielkim obcasie.

Koniecznie się uparła z ojcem, że powinnam je nosić, mimo że tu wszędzie jest piaszczyste podłoże i mało drewnianych ścieżek. Ponoć wyglądałam tak bardziej dystyngowanie, niż jakbym grzęzła i chwiała się na wszystkie strony, brnąc przez piasek, w baletkach. Z pewnością musiałam wyglądać tak nieporadnie jak żółwie morskie na lądzie. Słyszę dzwon znad przystani. Za pomostami dostrzegam niewielki statek z ciemnego drewna. Musiałabym wziąć lunetę, by coś więcej dojrzeć, ale jeśli to ma być ten statek, to jest to dla mnie sygnał do wymarszu.

Na szczęście okręt jest dopiero przy klifach, które okalają zatokę, zostawiając niewielką przestrzeń dla statków. Za każdym razem jak na nie spoglądam, dziwię się, jak bujnie są porośnięte i ile życia w sobie skrywać. Powstrzymuję ziewnięcie, bo do pokoju wchodzi ojciec, uprzednio pukając. Nie spałam dziś za dobrze, śniły mi się rzeczy, które normalnie nie mogłyby się wydarzyć, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć.

– Oh, jak cudnie wyglądasz. – Przyklaskuje. – Odwróć się, moja droga. Wygląda na tobie idealnie. Dobrze, że się postarałem od tę dostawę z Guinei, nieprawdaż, Mary?

– Tak, oczywiście, panie gubernatorze.

Odwracam się w te i we w tę, obserwując ich bacznie, bo coś mi nie pasuje w ich zachowaniu. Mary od wielu lat jest główną służką i odpowiada za całą posiadłość oraz wszystkich pracowników. Również pomagała mnie wychować, gdy...

Morze Krwi || prequel Krainy KrwiUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum