Siedziałem na dachu jakiegoś budynku. Czemu go nie nazwałem? Przecież spędzam tutaj każdy ranek. Pewnie zastanawiacie się czemu przejmuję się taką błahostką. Wy pewnie zastanawiacie się jak Wam poszedł ostatni sprawdzian, jakby tu zdobyć dziewczynę, kto wygra mistrzostwa świata w jakimś sporcie lub czy uda Wam się pokonać bossa w jakiejś grze. Też taki byłem. Heh, byłem. Trzy lata temu gdy miałem piętnaście lat wybuchła epidemia zombie. Martwi wracali do życia i zjadali żywych. Nie dało się tego powstrzymać. Skończyłbym jak większość ludzi gdybym w jakiś sposób nie był odporny na to cholerstwo. Jednak ludzie nie byli całkiem bezradni. Stworzyli miasto w którym teraz żyję. Miało dać możliwość przetrwania epidemii i pozwolić ludziom kiedyś odzyskać ziemię. Miało. Mury nie wytrzymały, sztywni przeniknęli kanałami lub ludzie którzy byli ugryzienie maskowali to aby zostać przyjętymi. Metropolia wytrzymała ledwie rok. Teraz resztki ocalałych żyją podzielone na trzy grupy.
Lisy. Mieszkający w pewnej dzielnicy w budynkach. Należą do nich ludzie szybcy i zwinni. Ich usługi to zdobywanie konkretnych przedmiotów lub zmienianie kierunku hord żeby nie zaatakowały bazy jednej z grup.
Drugą są wilki. Mieszkają w wielkim tunelu który miał być metrem. Należą do nich ludzie silni i sprytni.
Zdobywają paliwo, jedzenie i amunicję. Większość nazywa ich stalkerami.Ostatnią grupą są Lwy. Mieszkają w ogromnej wieży na środku miasta. Należą do nich ludzie silni i odważni. Zajmują się najgroźniejszą robotą spośród wszystkich trzech grup.
Eliminują zombie. Jednak trudno do nich się dostać. Przyjmują jednego na dziesięciu. Jeśli dobrze pójdzie.Ja nie należę do żadnej z tych grup. Żyje sam na południu miasta. Nie walczę ze sztywnymi ani ludźmi. Czasem tylko pomagam jakimś żywym, którzy się tu zapuszczą lub przyjdą bramą. Brama to miejsce gdzie mur miasta upadł. Są tylko trzy i jestem tak jakby ich strażnikiem. Jedna jest na południu, druga na południowym wschodzie, a trzecia na północnym zachodzie.
Dobra koniec tego gadania. Muszę sprawdzić pewną piwnicę w
dwunastej dzielnicy. Podobno ostatnio ukryli się tam nowo przybyli ludzie. Trzeba im pomóc, ale nie robię tego z dobroci serca. Wilki mi za to zapłaciły. Siedmioro ludzi. Dwóch mężczyzn, dwie kobiety i troje dzieci. Nastolatki i niemowlę.Wstałem, zrobiłem kilka kroków w tył. Rozpędziłem się i skoczyłem na budynek przede mną. Byłem w siódmej dzielnicy i przeskakiwałem tak z budynku na budynek, aż znalazłem się na dwu piętrowym budynku w dwunastej dzielnicy. Popatrzyłem w prawo i zobaczyłem mój cel. Żółty blok. Wokół było pełno zombie. Wyjąłem lornetkę przypiętą do pasa i przyjrzałem się lepiej
grupie. Było tam dwóch krzykaczy i kilka sprinterów. Reszta to zwykłe chodzące trupy. Czym są krzykacze i sprinterzy? Krzykacze to zombie, których jeśli nie zabijesz, wydają bardzo głośny krzyk i zwabiają innych sztywnych. Sprinterzy to zombie, które są szybsze i zwinniejsze od reszty. W dodatku potrafią wspinać się po budynkach.Oprócz nich są jeszcze dwa rodzaje trupów. Tank jest to zombie, którego nie da się zabić bronią do wali wręcz bo ma za twardą skórę. Na szczęście pojawiają się bardzo rzadko.
Drugim rodzajem są koszmary. A raczej koszmar. Tylko jeden. Od trzech lat nie widziałem innego. Właściwie to chyba jestem niezły. Niewielu przeżyło spotkanie z nim. A ci, którzy przeżyli zazwyczaj tracili zmysły. Ja jako pamiątkę mam tylko bliznę na wardze. Ale wracając. Koszmar to można powiedzieć połączenie wszystkich rodzajów zombie. Jest szybki i potrafi się wspinać, jego skóra jest mniej twarda od tanka jednak żeby go zabić bronią białą trzeba mieć wiele szczęścia. Ma szczęki, które oprócz gryzienia potrafią się rozewrzeć i wydać krzyk jak krzykacz. W dodatku wykazuje dużą inteligencję.
CZYTASZ
City of Death
Science FictionKiedy miałem piętnaście lat dla mnie i reszty świata nadszedł koniec. Epidemia zombie. Martwi wracali do życia i pożerali żywych. Od tego czasu minęły trzy lata. Ostatkiem sił ludzkość stworzyła miasto w którym miało być bezpiecznie. "Miało". Miasto...