Rozdział 20

903 49 3
                                    

Ludzie z Esgaroth przybyli i osadzili się w Dale. Jak sądzę, przybyli po obiecane im złoto. Niestety Thorin nie ucieszył się z tego powodu. Rozkazał zablokować ogromną szczelinę we frontowej ścianie. 

Krasnoludy zabrały się do pracy. Ja i Kili nosiliśmy lżejsze kamienie i układaliśmy je na powstającym murze.

- Przed świtem umocnienia mają być gotowe! Ciężko walczyliśmy o tę górę. Drugi raz jej nie stracę. - rzekł Thorin. Kili rzucił trzymany w dłoniach głaz.

- Ludzie z miasta nie mają niczego. Przyszli do nas po pomoc, stracili wszystko. Całkowicie. 

- Chcesz mówić mnie co oni stracili? - rozgniewał się Thorin. - Co ich spotkało dobrze wiem. Ci, którzy przeżyli ogień smoka niech się cieszą. Powinni być wdzięczni losowi. - powiedział cicho wpatrując się w Dale. Całe miasto rozbłysło pochodniami, co jakiś czas było widać przechadzających się po ulicach ludzi. Krasnolud odwrócił się ponownie w naszą stronę. - Więcej głazów! Więcej głazów przy wrotach!

***

Całą noc spędziłam przy tajemnym wejściu. Wpatrywałam się w światło gwiazd. Mimo,że było zimne i dalekie, dawało mi wspomnienia. Zaczęłam wspominać lata przed wyprawą. Kiedy Thorin czytał mi na dobranoc. Kiedy urządzaliśmy z braćmi polowania w lesie. Byliśmy wtedy tak hałaśliwi,że nigdy nie udawało nam się niczego upolować. Kiedy wybieraliśmy się z wujem na małe wzgórze niedaleko naszego domu, gdzie opowiadał nam o Ereborze z dawnych lat. Ogromnej górze skrywającej ogromny majątek. Królestwie krasnoludów, będące największym imperium tamtych lat. Mówił nam także o smoku. Zawsze jednak mówił nam, że wynajęli mu zamek za kilkadziesiąt lat. Dopiero z czasem dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę się stało.  Wyczytałam to w pierwszej książce,po którą sięgnęłam. Ryciny ukazywały przepiękne Dale tonące w płomieniach. Lasy płonęły żywym ogniem, a górę zasypał grad głazów. Na końcu księgi zapisano pieśń. Uwieczniono w niej całe zajście. Wspominano w niej również, że niedługo przyjdzie czas, kiedy krasnoludy odzyskają Erebor, a Biegnąca Rzeka spłynie złotem z wnętrza góry.

Uśmiechnęłam się pod nosem. To właśnie ta pieśń była moją ulubioną. Jednak Thorin zawsze przestrzegał mnie przed nią. Mawiał, że zaklęta jest w niej ogromna moc. Zawsze więc on,Kili lub Fili śpiewali mi ją przed snem.

Na chwilę udało mi się przysnąć. Przez Smoczą Chorobę, która oślepiła Thorina nie mogłam zmrużyć oka. Kiedy się obudziłam był już ranek. Ptaki, które wciąż zlatywały na górę, śpiewały słodko nad moją głową. 

Usiadłam i przetarłam oczy dłonią.  Rozglądnęłam się po okolicy. Wzdłuż miasta stały szeregi elfów ubranych w złote zbroje z łukami w dłoniach. Po ścieżce pędził Bard zmierzając do naszego królestwa.

Podniosłam się i ruszyłam w stronę wrót. Przemierzałam korytarze pałacu, lecz kiedy dołączyłam do pozostałych, Bard odjechał. Stanęłam obok Kiliego.

- Co się stało? - zapytałam. Krasnolud właśnie miał odpowiedzieć, ale przerwał mu głos Bilba.

- Co ty wyprawiasz? - rzekł pokazując na odjeżdżającego mężczyznę. - Thorinie, nie wszczynaj wojny.

 - To nie jest twoja sprawa... - powiedział zimno krasnolud, lecz rozwścieczony hobbit ponownie się wtrącił.

- Przepraszam, ale czy nie widzisz, że stoi tam armia elfów? Nie widzisz?! Już nie wspomnę o setkach rozeźlonych rybaków. Jak widzisz,chyba jest nas trochę za mało.

- Będzie nas więcej. - powiedział z uśmiechem Thorin. Bilbo zmarszczył brwi.

- Będzie więcej? - powtórzył.

HobbitDove le storie prendono vita. Scoprilo ora