11.

2K 201 17
                                    

- To jak to było? - zmarszczyłam brwi.

- No tak, że ty - przy tym dźgnął mnie palcem - zaczęłaś mówić do mnie że to "ten gość" czy coś w tym stylu.

- Ale czemu ja to zrobiłam?

- Bo myślałaś że to jest taaakie zabawne.

- Aha... A potem?

- Potem wróciliśmy do domu, bo moja mama zaczęła wydzwaniać do mnie, że już jest bardzo późno, że będę miał przechlapane i takie inne bzdety.

Właśnie z Luke'iem przemierzaliśmy korytarze szpitala. On mi opowiadał wszystko po kolei co wydarzyło się na wakacjach, tym samym pomagając mi przypomnieć to wszystko. Byliśmy tak w środku sierpnia, jak wyjechaliśmy do cioci Betty na taką wieś.

- Poczekaj chwilę - wsparłam się tego czegoś z woreczkiem, co musiałam ciągnąć i wzięłam kilka głębokich wdechów.

- Wszystko w porządku? - spytał opiekuńczo chłopak.

- Tak, tak tylko trochę się zmęczyłam.

- No w sumie nic nie robiłaś przez prawie cały miesiąc.

- Tak... - zagryzłam wargę. - Luke?

- Hmm?

- Jak ja się znalazłam w opuszczonym parku?

Chłopak przygryzł wargę.

- Wiesz... Ja i Mike trochę się pokłóciliśmy.

- O co?

- O ciebie.

Zmarszczyłam brwi.

- Jak to?

- Eh... Ominąłem kilka faktów - blondyn podrapał się po karku. - Wróćmy do sali, to nie jest rozmowa na korytarz.

***

Miałam ochotę płakać.

Czy ja naprawdę byłam aż taka głupia i niemądra?

- Czyli zawaliłam po całości? - spytałam.

- To nie twoja wina - Luke mnie przytulił. - Ważne że żyjesz, tak? Jesteś cała i prawie zdrowa.

- Ale próba samobójcza? Do tego Mike... - schowałam twarz w dłonie.

Głupia, głupia, głupia...

- Hej, kocham cię Ra - powiedział Luke i lekko potarł moją dłoń. - Moja mała siostrzyczko - posłał mi uśmiech.

- Ja ciebie też Lu - znowu go mocno przytuliłam.

***

- Dobre wieści Rachel, twoja czaszka całkowicie się zrosła, a mózg juź całkowicie funkcjonuje. Jeszcze dzień i dostaniesz wypis.

Na moją twarz wpełzł uśmiech i poczułam jak Rick ściska moją dłoń. Odwróciłam głowę do niego, też się cieszył.

- To bardzo dobre wieści, dziękujemy za wszystko - powiedział mój tata.

- To moja praca - lekarz posłał mi uśmiech po czym wyszedł z sali.

***

Przemierzałam już na własnych siłach korytarze szpitala w ostatnim dniu przebywania tu. Już jutro rano dostanę wypis i wszystko będzie w jak najlepszym porządku... Prawie.

Właśnie mijałam salę, gdzie leżała pacjentka w podeszłym wieku. Uśmiechała się, a lekarz obok coś do niej mówił. Po tym kobieta złapała jego dłoń.

Nie wiem czemu, ale dla mnie szpitale nigdy nie wiązały się ze śmiercią czy bólem itp. Zawsze kojarzyły się z pomocą i współczuciem.

To piękne móc uratować czyjeś życie. Wiedzieć że dzięki tobie ta osoba potrafi znowu funkcjonować, być taka jaka była albo po prostu być.

To piękne móc pomagać ludziom...

*****
Taki krótszy rozdział, ale jest xx

Po za tym to ten maraton dzisiaj robimy? Tylko nie mam w przód rozdziałów, więc będzie tak, że się dziś skupie na pisaniu. Wiecie... Herbatka i te sprawy.

Czyli myślę że 25 głosów?

Jasne!

Jet Black Heart || BOOK TWO || 5SOS ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant