A jednak ze mną spałaś

Start from the beginning
                                    

Wyszłam spod prysznica i wytarłam mokrą skórę w hotelowy ręcznik. Założyłam na siebie lekką sukienkę, którą zostawiłam w łazience i wzięłam się za zaczesywanie włosów.
- Mogę wejść? – usłyszałam głos Ashtona, a w lusterku zobaczyłam, że zagląda do środka.
- Ashton, mogłam być naga! – krzyknęła, ale on, nic nie robiąc sobie z moim słów, wszedł do środka.
- Posłuchaj, chciałem cię przeprosić. Nie powinienem wcale do ciebie przychodzić. Ale byłem pijany. Pomyślałem, że pokłóciłaś się z Mike'em, czy coś i jesteś smutna i chciałem cię rozweselić – tłumaczył się, stając za mną. – Powiem mu, że między nami nic nie ma, że ci na nim zależy.
- Co? Ash, to nie tak. Nie zależy mi na Michaelu. Znaczy, zależy, ale jak na przyjacielu. Za krótko się znamy, żeby cokolwiek... nieważne – mówiłam. – Po prostu... sama nie wiem. To dla mnie nowa sytuacja.
- Rozumiem. – Uśmiechnął się, biorąc mnie w ramiona. – Ale i tak zabieram cię na lody w ramach przeprosin.

- Skąd w ogóle pomysł, że chcę być z Mike'em? – zapytałam blondyna, siedząc naprzeciwko niego przy stoliku w lodziarni.
Wzruszył ramionami.
- Czy ja wiem? Cały czas spędzacie razem i tak się zdenerwowałaś o to, co zrobiłem, chociaż tak naprawdę to nic złego – tłumaczył i miał rację. Właściwie nie było w tym nic złego. Czemu więc tak się zdenerwowałam? – Poza tym – kontynuował – Przeczytałem twój pamiętnik. A raczej przeglądałem, bo nic nie rozumiałem. No ale w każdym razie, imię „Michael" powtarzało się kilka razy.
- Ash, nie powinieneś nawet dotykać tego zeszytu! O kim innym miałam pisać? Żadnego z was lepiej nie poznałam.
- A jednak ze mną spałaś – Uśmiechnął się, a ja rzuciłam w niego zwiniętą serwetką. – No i jak gadałaś z mamą, to coś o nim wspominałaś. – Puścił do mnie oczko.
- Z mamą gadałam głównie o tobie – przyznałam. – Nie rozumiem, jak mogłeś to odebrać? Ona mi teraz nie da spokoju.
- Czemu? – zapytał, a ja spojrzałam na niego wymownie.
- No cóż, najchętniej wysłałaby mi teraz test ciążowy. – Zaśmiałam się.
- Tak bardzo chce zostać babcią dzieci Ashtona Irwina. Możemy się o to postarać – powiedział, zabawnie poruszając brwiami.
- Ashton! – spiorunowałam go wzrokiem, ale nie mogłam się nie roześmiać.
- No co! Przecież żartuję, spokojnie. – Uśmiechnął się i odrzucił do mnie serwetkę. – Tylko znowu na mnie nie krzycz.
- Nie będę, jak nie zasłużysz. Wracamy? Jestem potwornie głodna – przyznałam.
- Ja też. Lody na śniadanie to chyba nie był dobry pomysł – stwierdził i pomógł mi wstać.

Ashton uparł się, żeby zamówić pizzę, ale ja nie miałam na nią ochoty. Byłam przekonana, że spędzając dwa miesiące z czterema chłopakami w mieszkaniu, będę skazana na tony fast foodów, więc zdecydowałam, że dziś na śniadanie zrobię coś innego. Tak więc w drodze powrotnej wstąpiliśmy do supermarketu, żeby kupić potrzebne składniki.
- Nie mogę uwierzyć, że chcesz zrobić sałatkę – skarżył się chłopak, który był skazany na niesienie reklamówek. Chciałam mu pomóc, ale nie zgodził się, więc teraz niech cierpi.
- Raz na jakiś czas moglibyście zjeść coś zdrowego – odparłam i otworzyłam mu drzwi.
- Jem. Moja mama nie uznaje pizzy. To mi wystarcza – stwierdził. – Ugh... Kobiety są naprawdę dziwne. – Postawił siatki z zakupami na stole, kiedy telefon w jego kieszeni zadzwonił.
- Tym razem to do mnie. - powiedział, zerkając na wyświetlacz.
- To daj, może, ja odbiorę, co? - zaśmiałam się, a on podał mi urządzenie.
- Proszę bardzo – powiedział, a ja wcisnęłam słuchawkę.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam damski głos.
- Ash, skarbie, czemu nie odbierasz od rana? – Był on wysoki, wydawał się zmartwiony. Nie potrafiłam określić, ile kobieta może mieć lat, ale na pewno nie była jego matką.
- Był zbyt zajęty odbieraniem cudzych telefonów – odpowiedziałam.
- Cóż, to chyba wasza specjalność – powiedziała poważnie, ale nie złośliwie. – Kim jesteś?
- Alicja. Wygrałam konkurs. Nie ważne. Już ci daje Ashtona. – Uśmiechnęłam się, mimo że moja rozmówczyni nie mogła tego zobaczyć.
- Ja jestem Jackie. Przyjaciółka. Bliska przyjaciółka – przedstawiła się dziewczyna.
- Miło było cię poznać. – dałam telefon Ashtonowi, który opuścił pomieszczenie, a sama zabrałam się za rozpakowywanie zakupów.
Gdy zaczęłam kroić pomidory, do kuchni wpadli Mike i Luke. Obydwaj mieli mokre włosy, więc domyśliłam się, że właśnie brali prysznic.
- Co robisz? – zapytał blondyn, zaglądając przez moje ramię na stół.
- Sałatkę. Ktoś musi zadbać o to, żebyście pożyli trochę dłużej niż do trzydziestki – odpowiedziałam. – Zastanawiam się tylko, po co wynajmowaliście mieszkanie z w pełni wyposażoną kuchnią. Ash najchętniej żywiłby się tylko pizzą.
- Lubi też chińszczyznę – przyznał Michael. – Hemmings lubi sobie coś czasem ugotować.
- Naprawdę? – zdziwiłam się.
- Jasne. Ktoś musi nakarmić tę hałastrę dzieciaków. Pomóc ci? – zaproponował, a ja nie mogłam odmówić.

- Hej Luke – zaczęłam, przerywając ciszę. – Wszyscy cały czas mówią mi, żebym powiedziała coś o sobie, bo przecież ja o was wiem wszystko. Powiedz mi coś takiego, czego nikt nie wie.
- Chyba nie ma takiej rzeczy – powiedział, kiedy do kuchni wszedł Ashton.
- Czemu kłamiesz Lucas? A to, że jesteś gejem? Nikomu o tym nie mówiłeś, co nie? – powiedział, wywołując mój śmiech, ale i zdezorientowanie.
- Może dlatego, że nie jestem gejem, Ash? Możesz już z tym skończyć? - gdy Irwin pokręcił głową, Luke przewrócił teatralnie oczami i zwrócił się do mnie. – Musiałbym się zastanowić. A ty? Masz cos takiego? – zapytał.
Chciałam odpowiedzieć, ale perkusista mnie wyprzedził:
- Oczywiście, że ma – powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. – Dziś razem spaliśmy. – Luke rozszerzył oczy ze zdziwienia, a Ashton kontynuował. – Ale to nic szczególnego, biorąc pod uwagę, że ty właśnie brałeś prysznic z Michaelem, prawda Lucas? – podkreślił ostatnie słowa, a Luke patrzył na niego osłupiały.
- To nie tak. My... Ja pierdziele... Ashton, przecież nie braliśmy prysznica razem, kretynie.– tłumaczył się Luke, Irwin nie dał się przekonać.
- To nie pierwszy raz, Hemm, zresztą, ja wiem swoje. Żegnam was. Jestem dziś szczególnie niewyspany, bo ktoś całą noc mnie kopał i zabierał mi kołdrę. Nie będę wskazywać palcami. – wystawił mi język.
- Spałeś jak dziecko. A jeśli naprawdę co chwilę cię budziłam, to dlaczego nie wróciłeś do siebie?
- Nie chciałem cię zostawić samej. Małe dziewczynki nie powinny spać same. – powiedział i puścił o mnie oczko. – A teraz zostawiam się Hemmingsowi, bo zasypiam na stojąco. – Ziewnął jakby na potwierdzenie swoich słów i wyszedł z pomieszczenia.
Luke spojrzał na mnie pytająco.
- O co chodzi? Czemu spałaś z Ashem? – spuściłam wzrok i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Przyszedł do mnie wieczorem, rozmawialiśmy i tak wyszło. Nie powinnam mu pozwolić zostać, ale nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Byłam bardzo zmęczona – tłumaczyłam się.
- Okay, rozumiem. Zresztą to nie moja sprawa, ale nie chcę, żebyś później cierpiała. Ash czasem nie potrafi wyznaczyć sobie granic.
- Nic między nami nie ma i nigdy nie będzie. Spokojnie Luke, ja potrafię wyznaczyć granicę, a doskonale wiem, że wiązanie się z idolem, który mieszka na drugim końcu świata to nie najlepszy pomysł.


Hej myszki.

na początku ten rozdział mi się nie podobał, ale go polubiłam. A wy, co o nim myślicie?

Mam do was pytanie. Chcecie, żeby wszyscy chłopcy odegrali w tym opowiadaniu taką samą rolę, czy któregoś ma być więcej? Oczywiście mam już plan na większość opowiadania i raczej nie będę go zmieniać, ale może uda mi się wcisnąć jakieś mniejsze wątki. Co wy na to?

Pamiętajcie, żeby gwiazdkować i komentować.

Kocham.

L.

Good girls... || 5SOSWhere stories live. Discover now