Miejscowa szkoła charakteryzowała się tym, że wchodząc na jej teren, niemalże od razu spotykało się któregoś ze swoich sąsiadów. Nikt nie był tutaj anonimowy, wszyscy znali się od urodzenia i wiedzieli o sobie bardzo dużo. Tak właśnie było w przypadku Haydena i Margo, ich domy ze sobą sąsiadowały, a Thomas często zostawiał swojego podopiecznego u państwa Moore, gdy ten był mały.
Nienawiść, jaką do siebie czuli mali sąsiedzi zrodziła się bardzo wcześnie, to właśnie wtedy zaczęli robić sobie psikusy, które z czasem przekształciły się w niemalże profesjonalne podkładanie sobie świń. Zdarzało się, że wylano na kogoś łajno, doprawiono deser pieprzem, albo dosypano niebieskiego barwnika do basenu. Ten ostatni psikus był dziełem Margo, która z zadowoleniem obserwowała jak Hayden przez tydzień chodził cały niebieski, wyglądając jak Avatar, bohater filmu z początku XXI wieku. Tak, to były zamierzchłe czasy młodości jego rodziców, dlatego na początku nie wiedział, o czym mówi rozbawiony Thomas, dopiero później sprawdził co to za film i... Miał ochotę udusić Margo.
Tak było przez cały okres ich znajomości, któreś z nich zawsze było poszkodowane. Na ostatni dzień w szkole, Hayden nie zaplanował dla niej żadnego świństwa, chociaż jeszcze nie miał okazji przetestować małych robaczków, które wrzucone do szafy z ciuchami mogły zdziałać cuda. Musiał jednak odpuścić sobie ten żart, bo jego głowę zapełniała tylko jedna myśl, chciał uciec.
– O! Zło wcielone raczyło dzisiaj przyjechać o czasie – usłyszał przesiąknięty jadem głos dziewczyny, wpatrującej się w niego z podejrzliwością.
Zmierzył uważnym wzrokiem niewielkich rozmiarów szatynkę i odganiając od siebie myśl o tym, że musi robić zakupy w sklepie dla krasnalów, powiedział:
– Spokojnie, tym razem nie wystrzelą ci z szafki żadne zielone gluty, może nie pamiętasz, ale nigdy nie powtarzam swoich żartów.
Dziewczyna zmrużyła oczy i zmarszczyła nos, próbując w ten sposób przejrzeć chłopaka na wylot i sprawdzić, czy mówi prawdę. Mimo wszystko i tak postanowiła oddelegować kogoś do otwarcia szafki, bo w końcu lepiej, żeby ktoś inny ucierpiał przez żart Haydena.
Nie rozumiała, co się stało z jej nieznośnym sąsiadem, ponieważ chyba pierwszy raz w życiu nie odpowiedział na jej zaczepkę, nie nazwał jej chochlikiem, wrzodem na tyłku ani nawet czarownicą. I jeszcze ten uśmiech, zanim odszedł... Coś było nie tak i postanowiła dowiedzieć się, co się takiego stało, bo nikt jej nie wmówi, że z dnia na dzień stał się dojrzały.
– Marg, przyniosłem ci ciasteczka z twojej ulubionej...
– Dzięki, Ben – urwała w pół zdania swojemu chłopakowi i przechwytując od niego papierową torebkę, szybko podążyła w stronę szkoły.
Plan był taki, wspólne zajęcia po raz pierwszy w życiu miały się jej na coś przydać, bo bez zwracania na siebie uwagi, mogła przyglądać się swojemu podejrzanemu. Postanowiła też w dyskretny sposób wyciągnąć coś od jego przyjaciół, jednak z tym mogła mieć mały problem, ponieważ wszyscy wiedzieli o tym, że ich nadmierne zainteresowanie sobą nie wróżyło niczego dobrego. Mogło to oznaczać tylko jedno, przygotowania do nowego żartu.
Tak, ich znajomość była już legendarna.
Na pierwszych zajęciach obserwowała z zaskoczeniem chłopaka, który interesował się, bardziej niż zazwyczaj, wykładem dotyczącym Stanów Zjednoczonych. Podobnie było na kolejnych zajęciach, gdzie bez żadnych mizernych dowcipów pokroił żabę, a na fizyce nawet sam zrobił zadania.
– Niewiarygodne – szepnęła do siebie po lekcji, wychylając się zza ściany i obserwując, jak jej wróg idzie w głąb korytarza.
– Znowu prześladujesz największe ciacho w szkole?
Margo podskoczyła jak oparzona i odwróciła się w stronę przyjaciółki. Ruby miała zdecydowanie za długą grzywkę i zbyt mocny makijaż, ale i tak była piękna. Szkoda tylko, że musiała zakochać się właśnie w Haydenie, który jej nie dostrzegał.
– On coś kombinuje.
– Może po prostu ma dobry dzień.
– A to niby z jakiej okazji?
– Jego urodzin – powiedziała Ruby ze śmiertelną powagą. – Cała szkoła o tym mówi, kumple z drużyny chcą mu zrobić jakąś niespodziankę, ale nikomu nie zdradzili żadnych szczegółów – dodała zawiedziona.
– To nie to – powiedziała pewnie Margo i ignorując obgryzającą paznokcie przyjaciółkę, poszła poszukać Bena.
Tymczasem Hayden wymknął się ze szkoły. Uciekł tylko z ostatnich zajęć, ale było mu to potrzebne, ponieważ potrzebował zajechać do pobliskiego sklepu po parę rzeczy, które w jego mniemaniu powinny mu pomóc w czasie ucieczki. Kupił jedzenie, trochę owoców i środki czystości, a potem wszystko to zapakował do prawie pustego plecaka. W domu był około drugiej po południu, więc resztę czasu poświęcił na zrobienie sobie kanapek i spakowanie ciuchów do największej sportowej torby, jaką posiadał.
Thomas niczego nie zauważył, bo go nie było. W domu panowała przerażająca cisza, sprawiając, że chłopak poczuł się nieswojo. Wyszedł na korytarz i stanął na krawędzi schodów, z których miał widok na sporą część parteru.
Pusto.
Wujek nie siedział w kuchni, próbując coś ugotować ani nawet nie czytał książki w salonie. Dom wyglądał jak opuszczony przez wszystkie, nawet najmniejsze formy życia. Było to dosyć dziwne, patrząc na to, w jakim stanie rano zastał Thomasa.
– Może to nawet lepiej – przekonywał samego siebie. – Jeżeli nie zobaczy mnie, to może nie będzie mu przykro, że go opuszczam w taki sposób.
Hayden wyjrzał przez małe okno w korytarzu. Nadeszła noc, nie było sensu przedłużać tego, co i tak było nieuniknione. Wrócił się do pokoju, zabrał torbę i plecak, po czym wyszedł z domu, wrzucił wszystko na tylne siedzenie ubrudzonego SUV-a i zapiął granatową kurtkę. W międzyczasie zmaterializowała się przed nim mała istotka, na której widok podskoczył przerażony. Dopiero po chwili uśmiechnął się ciepło, gdy rozpoznał swoją sąsiadkę.
– Co ty tutaj robisz, kurduplu?
– To ja się pytam, co jest w tych torbach i co ty wyprawiasz?
– Nie powinno cię to obchodzić.
– Jak sobie chcesz – powiedziała, walcząc ze swoimi emocjami. Wpatrywała się uparcie w twarz chłopaka i próbowała znaleźć w niej coś, co zaprzeczyłoby jej podejrzeniom. – Pamiętaj tylko, że jeżeli zrobisz coś głupiego, to najbardziej na tym ucierpi Thomas. W końcu to on poświęcił się, żeby cię wychować, powinieneś być mu za to wdzięczny.
– I jestem – szepnął, patrząc w ziemię. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie ona go przejrzała.
– Mam taką nadzieję, bo jeżeli uciekniesz, to miejscowi są w stanie uwierzyć w to, że zakopałam cię w ogródku. – Margo siliła się na lekki ton, jednak nie potrafiła ukryć drżenia głosu.
Przestając nad sobą panować, podbiegła do chłopaka i objęła go w krótkim uścisku. Chwilę później już jej nie było, a Hayden stał nieruchomo i wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła dziewczyna. Nigdy wcześniej nie podejrzewał, że zrobi mu się przykro na myśl, że prawdopodobnie nigdy już jej nie zobaczy.
– Muszę to zrobić – powiedział, próbując przekonać samego siebie. Chwilę później jechał już samochodem, na zawsze opuszczając małe miasteczko, z którego pochodził.
A
Kochani życzę Wam wszystkiego dobrego, wesołych świąt :)
Jak Wam się podobał rozdział? Niedługo zacznie się więcej dziać. No chyba, że za szybko wszystko się dzieje, to mogę przedłużyć :D
YOU ARE READING
Kroniki Nefilim: Mściciel
FantasyKamień dusz został zniszczony, a równowaga między dobrem a złem została zachwiana. Jedyną osobą, która może to powstrzymać jest Mściciel, tylko po której stronie stanie. Dobra czy zła? #1 in kroniki #1 in wizje #18 in Nefilim #104 in fantasy Kroniki...