Rozdział 5 List *

519 39 5
                                    

Lilian

Między nami zapadła grobowa cisza. Nie wiedziałam, co mam zrobić, a dopiero, co mu powiedzieć. Siedziałam nadal na łóżku, okryta kołdrą i wpatrywałam się w Kiliana. Zauważyła, że był spięty, jego spojrzenie miał smutny wyraz i coś jeszcze, jakby ból. Zrobiło mi się go żal i postanowiłam, że będę dla niego odrobinę milsza, ale bez przesady.

Coraz to bardziej denerwowała mnie ta cisza, więc postanowiłam, że zapytam się go o jedną rzecz, która nie dawała mi spokoju.

– Odkąd się znamy, to znaczy... jak długo i... w ogóle? – Zaczęłam się jąkać, ale on nie zwrócił na to uwagi. Uśmiechnął się smutno i spojrzał mi w oczy. Nadal zaskakiwała mnie barwa jego tęczówek - płynnego złota.

– Znamy się prawie od zawsze. Kiedy były wakacje, spędzaliśmy je zawsze razem, – mimo że tego nie pamiętałam, to miałam przeczucie, że tak właśnie było. Wyobrażałam sobie, jak bawimy się w berka albo w inne gry w dzieciństwie i uśmiechnęłam się mimo woli na ten obraz. Czułam na sobie jego wzrok i spojrzałam na niego i zapytałam, nim pomyślałam, co mówię.

– Czy my byliśmy bliskimi przyjaciółmi?

– Byłaś dla mnie zawsze najważniejsza i nadal jesteś – odrzekł, po czym podszedł do mnie i pocałował w czoło. – I zawsze będziesz. – dodał szeptem. Miał już wyjść z mojego pokoju, ale go zatrzymałam.

– Dlaczego nic nie pamiętam z dzieciństwa? Dlaczego cię nie pamiętam? – Spojrzałam na niego ze smutkiem.

– Sam chciałbym to wiedzieć Lilii. Uwierz mi, sam chciałbym to wiedzieć – po tym zapewnieniu, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

Usłyszałam kroki na schodach, co oznaczało, że schodził na dół. Padłam na poduszkę i spojrzałam na przepiękne dalie, które od niego dostałam. Pamiętał, że mam dzisiaj urodziny, co według mnie oznacza, że muszę być dla niego ważną osobą. Bo pamięta się o urodzinach tylko ważnych dla nas osób, prawda? Nie kupujemy byle jakiej osobie jej ulubionych kwiatów czy czekoladek, tylko tej, którą kochamy lub bardzo lubimy.

Moją uwagę w końcu zwróciła koperta z moim imieniem, którą podobno napisała moja matka. Wzięłam ją do ręki i z wahaniem zaczęłam ją otwierać. Jednak położyłam ją szybko z powrotem na miejsce. Bałam się dowiedzieć, co jest w niej napisane. Może lepiej byłoby nie wiedzieć? Wstałam z łóżka i przeszłam się nerwowo po pokoju. Jedna ciekawość zwyciężyła i podeszłam do szafki i z lekkim strachem wyciągnęłam z koperty białą kartkę papieru. Wzięłam głęboki oddech i rozłożyłam list, i zaczęłam czytać.

"Kochana córeczko
Tak strasznie cię przepraszam, że nie ma mnie teraz przy tobie, ale strach o ciebie był większy i postanowiłam, że zostawię cię pod opieką twojej ciotki Sary. Chciałam cię zatrzymać przy sobie, jednak to nie było możliwe. Ludzie, którzy pragnęli i nadal pragną cię zabić, znaleźliby nas w ciągu kilku miesięcy. Dzięki temu przynajmniej miałaś kilka lat spokojnego życia, przynajmniej taką mam nadzieję, że minęło przynajmniej dziesięć lat i że dzisiaj są twoje osiemnaste urodziny. Tak strasznie mi przykro, że nie mogę z tobą świętować urodzin. Nie wiem, kiedy się znów spotkamy i czy kiedykolwiek sobie mnie przypomnisz, ale wiec, że bardzo cię kocham, mimo że wielu będzie chciało ci wmówić coś zupełnie innego, to zawsze o tym pamiętaj. Proszę cię, nie gniewaj się na swoją ciotkę, ona jedynie zrobiła to, o co ją poprosiłam. Tak strasznie chciałabym cię teraz przytulić i pocałować w czoło, jak to zawsze robiłam podczas burzy. Zawsze do mnie wtedy przychodziłaś i opowiadałam ci bajkę, abyś nie zwracała uwagi na błyskawice. Jednak muszę przejść do ważniejszej rzeczy, jaką chciałam ci w tym liście napisać, a mianowicie, o tym, kim jesteś. Córeczko wiem, że teraz jest ci bardzo trudno, ale musisz to wiedzieć, a mianowicie to, że jesteś ważną osobą w naszym świecie i każdy pragnie zdobyć twoje moce. Niektórzy pragną cię zabić z jednego powodu, a to, dlatego, że jesteś dla nich wielkim zagrożeniem. Zazdroszczą ci tego, kim jesteś, a jesteś niesamowita kochanie. Masz w sobie tyle dobra, którego nie ma w żadnym innym człowieku, a co dopiero u niektórych magów. Powinnam już tutaj zakończyć, ale jest jeszcze jedna ważna sprawa, a jest nią Kilian. Może tego nie pamiętasz, ale odkąd się poznaliście, staliście się nierozłączni. Zawsze bawiliście się razem i zawsze się tobą opiekował, nawet wtedy, kiedy byłaś chora. Nie obchodziło go to, że może też zachorować, bo dla niego zawsze byłaś najważniejsza. W sumie to on zawsze cię kochał. Zawsze. I zrobiłby dla ciebie wszystko. Proszę, zaufaj mu, on się tobą zajmie i bezpiecznie przyprowadzi do domu.

Tak strasznie za tobą tęsknię. Kocham cię.

Mama"

Do moich oczu napłynęły łzy. Tego było zbyt wiele jak na jeden dzień. Po prostu za dużo jak na mnie, abym mogła to wszystko spokojnie zrozumieć. Oparłam się o ścianę i po kilku sekundach siedziałam skulona na podłodze, łkając. To nie fair, że niczego nie pamiętam, że mnie zostawiła, że jacyś okrutni ludzie zmusili nas do rozłąki. Że przez nich nie pamiętam Kiliana.

Jednak czy potrafię mu zaufać? Czy mam co do niego jakiekolwiek zaufanie? Przecież go nie pamiętam! Nie pamiętam, kim on jest! W sumie to sama już nie wiem, kim ja jestem.

Musiałam się natychmiast wydostać z tego dusznego pokoju, więc postanowiłam, że pójdę pobiegać. Przynajmniej na chwilę zapomnę o tych wszystkich rzeczach, jakie się dzisiaj wydarzyły. Ubrałam się szybko w szarą bluzę i czarne legginsy, po czym zbiegłam ze schodów i wybiegłam na dwór. Nie wiem, która była już godzina, ale było już ciemno, więc musiało już być po dwudziestej drugiej. Zaczęłam powoli truchtać, gdy nagle zauważyłam, że ktoś za mną biegnie. Zaczęłam przyśpieszać bieg, jednak mężczyzna, bo tak wywnioskowałam z budowy ciała owej osoby, biegł nadal za mną i tak samo jak ja przyśpieszył. Czułam, jak ogarnia moje ciało strach. On w końcu może być tym człowiekiem, który chce mnie zabić czy coś w tym stylu. Nie zwracałam uwagi na to, że zaczynało mi brakować tchu. Teraz najważniejsze było to, aby przed nim uciec.

Skręciłam w końcu w jakiś zaułek, który był niestety ślepym zaułkiem. Chciałam już zawrócić, ale wtedy zobaczyłam owego mężczyznę, który mnie szpiegował. Ze strach zaczęłam powoli cofać się do tyłu, ale mój prześladowca zbliżał się do mnie coraz to bliżej. Gdy poczułam na swoich plecach zimny mur jakiegoś domu, on zaśmiał się szyderczo i powiedział do mnie z drwiną w głosie:

– Och, co się stało dziewczynko? Nie mamy dokąd uciec? W końcu będziemy mogli się ciebie pozbyć się raz na zawsze. Ale nie martw się, obiecuję, że nie będzie bolało – w jednej chwili wszystkie moje mięśnie się napięły. Miałam już mu wymierzyć kopnięcie w brzuch, ale wtedy usłyszałam czyichś donośny i wściekły głos.

– Zostaw ją! Jeśli chcesz ją, musisz najpierw zmierzyć się ze mną, – mój oprawca odwrócił się, co pozwoliło mi zobaczyć chłopaka w skórzanej kurtce, opartego nogą o murek.

Tym chłopakiem był nie, kto inny niż...

Kilian.

********************************
Hejka!

Bardzo was przepraszam, że nie pisałam, ale jak już wcześniej napisałam w wiadomości, nie miałam żadnego pomysłu na początek, a co dopiero na środek tego rozdziału. Mam nadzieję, że mi to jednak wybaczycie. Chciałam wam podziękować za te 465 Odsłon i 32 Głosy! Naprawdę się tego nie spodziewałam! Zachęcam was gorąco do komentowania opowiadania. Może jest coś, co chcielibyście, aby pojawiło się w opowiadaniu, albo jest coś, czego nie rozumiecie i chcielibyście, aby zostało to lepiej zobrazowane w następnym rozdziale? Nie martwcie się, każdy komentarz jest tutaj mile widziany ;)

(Nie chcę was martwić, ale zostało nam już tylko 8 rozdziałów i zostanie zakończona pierwsza część Lilian)

Liczę na wasze głosy i do zobaczenia niedługo ;*

Elena ;*

P.S. Pierwsza osoba, która skomentuje rozdział dostanie dedykację w następnym rozdziale :)

Lilian - Legenda Strażniczki SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz