Drugi

8.4K 506 41
                                    



Pół roku później...


Veronica widziała już wiele w swoim życiu i wiele przeżyła. Ale takiego idioty jak ten, który właśnie stał przed nią, nic nie przebije. Jak można chcieć przepołowić sobie przepołowione już części języka? Są transformacje, które akceptowała, ale to już była zwyczajna głupota i wcale się nie zdziwiła, że Bradley nie zgodził się tego zrobić. Potrafił zachować zdrowy rozsądek.

Chłopak zagroził, że wróci z kolegami.

- Strasznie się przejąłem - wymamrotał Brad, odwracając się z powrotem do Veroniki.

Jej telefon zaczął wibrować w tym samym momencie. Spojrzała na ekran i natychmiast odebrała. Emily wyszła po raz pierwszy na imprezę i z brzydkiego kaczątka przeistoczyła się w pięknego łabędzia, ale Veronica miała złe przeczucia. Emily była typowym kujonem, siedzącym w książkach i komputerze. Co ją, do cholery, podkusiło, żeby się wypindrzyć i iść do jednego z najbardziej obleganych klubów?! To powinny być jej klimaty. Zepsute, dorosłe  dzieci swoich ohydnie bogatych rodziców, mogące sobie pozwolić na zmarnowanie kreski w klubowej loży dla vip-ów. Młode dziewczyny, z których część nigdy nie poznała i na pewno nie pozna prawdziwej pracy i co to znaczy mieć debet na koncie. Młodzi mężczyźni z wybujałym ego, nie dbający o to, że swoim zachowaniem niszczą siebie i łamią życie naiwnym łowczyniom posagów. Ale Emily była inna, jak niewielki procent dzieciaków z ociekających kasą rodzin.  Emily nie znosiła pieniędzy swoich rodziców i choć wiedziała, że któregoś dnia odziedziczy to wszystko, nawet nie próbowała się z tym afiszować.

Ale co jej odbiło, żeby iść na tę imprezę? Czyżby kolejny raz próbowała sobie udowodnić, że też może spróbować być tak jak cała reszta? Veronica nie rozumiała po co jej przyjaciółka  to robi. Przecież Emily zdawała sobie sprawę, że jest ponad tym, że jest lepsza.

- Emily? - Zaniepokojona Veronica natychmiast odebrała.

Po drugiej stronie usłyszała ciche łkanie. Veronica zesztywniała, bo zaczynała mieć złe przeczucia.

- Vera - wyszeptała wreszcie Emily.

W tle dało się słyszeć śmiechy, stukot obcasów, szuranie i pokrzykiwania. Ciągle była w tym cholernym klubie. Albo przed.

- Emily, nie ruszaj się stamtąd! - zawołała Veronica i rozłączyła się.

Nie patrząc na Brada zaczęła wrzucać do swojej torby telefon, portfel, klucze. Upewniła się, że spray z gazem pieprzowym jest na miejscu. Kto wie, może kiedyś się przydać.

- Może już czas odciąć pępowinę - wymamrotał Brad.

- Och, zamknij się - odparła Veronica marszcząc brwi.

Może to nie do końca dobrze tak zwracać się do własnego szefa, ale teraz miała to gdzieś.  Zresztą jakby Bradowi przeszkadzało to, jak do niego mówi, dawno wyrzuciły ją z pracy.
Wybiegła z salonu posyłając mu przelotnego buziaka i pobiegła bulwarem prosto do dzielnicy, której nienawidziła całym sercem.


Widok pijanych i naćpanych dziewcząt w różnym wieku przyprawiał ją o mdłości. Niektóre chichocząc turlały się po mokrym od wiosennego deszczu asfalcie, inne półnagie wisiały na mężczyznach, których być może znały dłużej niż te kilka godzin spędzonych w klubie. Paparazzi brylowali wśród nich jak hieny w padlinie. Veronika skrzętnie omijała cały tłumek, kątem oka dostrzegając, że gdzieś zaczęła się bójka. Chryste, jak w tym burdelu miała odnaleźć Emily?! Przedzierając się przez stłoczonych przed wejściem ludzi, układała w głowie plan jak dostać się do środka. Było bardziej niż pewne, że gdy ochroniarze ją zobaczą, to natychmiast ją wyśmieją. Sukienka opinająca jej ciało zionęła taniością, buty były modne kilka sezonów temu i nie mieniły się kryształkami Svarowskiego.

BLAST(Seria Black cz.3) Zostanie wydana🙂Where stories live. Discover now