Rozdział 10: Co kryje się w snach?

Start from the beginning
                                    

Mówiąc, nie zauważyła poczucia winy na twarzach chłopców.

– A teraz to – stwierdziła, patrząc na przyjaciół. – Co ja mam robić? Każdy, kto jest skazany na śmierć, zostaje zabity...

– Ja nie – zauważył Harry.

– To co innego. Jakie ja mam szanse z Voldemortem?

– No cóż, masz nas – zauważył Ron. – Możemy pomóc.

Logiczna część umysłu Hermiony przekonywała, że dwóch nastoletnich chłopców to za mało, żeby pokonać najgroźniejszego czarnoksiężnika w świecie magii. Jednak Harry zawsze wychodził cało z walki z Voldemortem. Jeśli byłaby skazana na niebezpieczeństwo, miło by było mieć przyjaciół po swojej stronie.

– Dzięki – powiedziała ze słabym uśmiechem.

– I – dodał Harry – Voldemort powiedział, że nie może zaatakować szkoły.

Hermiona pogrążyła się w smutku. To było jakieś pocieszenie, jednak była pewna, że może umrzeć.

– W jaki sposób chce mnie zaatakować? – spytała.

– Powiedział, że znajdzie kogoś w szkole... – Harry wykręcał swoją twarz, próbując sobie przypomnieć. – Kogoś, kogo nikt nie podejrzewa.

– Hermiona westchnęła. – Cóż, to bardzo pomocne.

– Niestety obudziłem się zanim zobaczyłem kim mają zamiar się posłużyć – powiedział Harry.

Zapadła cisza, każde z nich utonęło we własnych myślach. Jakieś pięć minut później, Hermiona przemówiła wzdychając. – Przypuszczam, że powinniśmy wysłać sowę do Draco – powiedziała, starając się ignorować zdziwienie chłopców. Wciąż niezbyt go lubiła, ale wiedziała, że chciałby wiedzieć.

Harry wstał, kiwając głową. – Pójdę napisać list. Czy... czy chcesz spotkać się z nim ponownie? Po szkole?

Hermiona wzruszyła ramionami. – Tak sądzę.

♥ ♥ ♥ ♥

Pierwsza połowa szkolnego dnia minęła bez większych incydentów, oprócz tego, że Harry, Ron i Draco obserwowali ją jak jastrzębie na eliksirach i opieką nad magicznymi stworzeniami, jak gdyby miała być zaatakowana w każdej chwili. Hermiona nie miała im tego za złe, w końcu Voldemort chciał ją zabić...

Otarła niecierpliwie myśli na bok i usiadła na łóżku. Była w swoim pokoju, chciała przez kilka minut uniknąć nerwowych spojrzeń Harry'ego i Rona. Doceniała to, że się o nią martwią i chcą pomóc, ale za każdym razem kiedy widziała niepokojące spojrzenia, przypominała sobie co jej grozi. Nie chciała żyć w ciągłym strachu: wolałaby cieszyć się życiem.

Chłopcy zjedli obiad, ale Hermiona jedynie nerwowo dłubała w swoim spaghetti. A teraz, burczenie w brzuchu uświadomiło jej, że powinna coś szybko zjeść, bo Voldemort nie zabije jej, kiedy umrze z głodu.

Westchnęła, wyszła z pokoju i pobiegła na dół po schodach, znajdując się obok Rona i Harry'ego. – Idę do kuchni, żeby coś zjeść. Chcecie coś?

Ron pokręcił głową. – Chcesz żebyśmy z tobą poszli?

– Dam sobie radę – zapewniła go. – Wezmę swoją różdżkę i nie pozwolę, żeby ktoś mnie zaatakował.

Harry uśmiechnął się do niej z lekkim sarkazmem. – Tylko bądź ostrożna.

– Będę – zapewniła ich i przeszła przez dziurę pod portretem.

Dziesięć spokojnych minut później, łaskotała gruszkę na wejściu do kuchni. Była dziś bardzo kapryśna i wymagała bardzo dużo łaskotania, żeby otworzyć drzwi. Weszła do kuchni i poczuła zapach środka dezynfekującego: teraz, kiedy obiad się skończył, skrzaty domowe opanowywała mania sprzątania. Podłoga świeciła się od wody z mydłem, skrzaty szorowały w zlewie garnki i patelnie, panował chaos.

Hermiona ostrożnie ruszyła po podłodze i przeżyła deja vu, kiedy mała postać zderzyła się z jej nogami, z taką siłą, że obie wylądowały na mokrej podłodze.

– Panienka Hermiona! – zawołała Śpiewka z oczami pełnymi łez.

– Coś nie tak? – zapytała Hermiona, kiedy zobaczyła że jej mała przyjaciółka płacze.

– Ogromna kałamarnica! – pisnęła Śpiewka. – Zaatakowała cię!

– Och, nie przejmuj się Śpiewko – powiedziała Hermiona. – Przecież to nie była twoja wina.

– Masz na myśli... Panienka Hermiona nie wie? – zapytała Śpiewka, wycierając łzy.

– Czego nie wiem?

– Nie nic... – powiedziała szybko skrzatka. Hermiona zmarszczyła brwi, chcąc dowiedzieć się więcej, ale w tym momencie głośno zaburczało jej w brzuchu.

– Czy panienka Hermiona jest głodna? Śpiewka ma więcej spaghetti! – powiedziała Śpiewka, uśmiechając się szeroko i szarpiąc jej szaty.

– Dobrze, dobrze, już idę. – powiedziała Hermiona, idąc za nią.

Śpiewka zniknęła w tłumie i dziewczynie ciężko było za nią nadążyć w tłumie skrzatów. W końcu skręciła za rogiem i zobaczyła, że skrzatka czeka na nią z miską spaghetti posypanego obficie żółtym serem.

– Dziękuję – powiedziała, uśmiechając się kiedy wzięła miskę. Podniosła widelec i łyżkę, które skrzatka podała i nabrała tak dużo makaronu, że ledwo zmieścił jej się w ustach.

– Panienka Hermiona jest bardzo głodna! – zawołała Śpiewka chichocząc.

Hermiona żuła i połykała. – Jestem - zgodziła się. – Jak się miewa Zgredek i Mrużka?

– Zgredek w porządku... – powiedziała Śpiewka, zatrzymując się nerwowo. – Mrużka...

– Coś z nią nie tak? Znowu wpadła w depresję?

– Nie, nie. Ale Śpiewka myśli, że ona jest zdenerwowana.

Hermiona przegryzła makaron w zamyśleniu. – Ostatni raz kiedy tu byłam, powiedziała mi, że jest zazdrosna o ciebie i Zgredka. Bała się, że chcesz ukraść jej przyjaciela... czy to może być prawda?

Śpiewka wyglądała na zakłopotaną. – Śpiewka myśli, że to trochę więcej niż to, panienko Hermiono. Śpiewka myśli... – rozejrzała się z szeroko otwartymi oczami i wyszeptała Hermionie do ucha. – Śpiewka myśli, że Mrużka jest zakochana w Zgredku, panienko Hermiono.

Nie byłaby bardziej zaskoczona, gdyby Śpiewka powiedziała, że Mrużka zakochała się w Voldemorcie. – Co? – jęknęła. – Tych dwoje? Nigdy bym o tym nie pomyślała.

Śpiewka mrugnęła. – Panienka Hermiona nie pracuje z nimi w kuchni. Śpiewka widzi jacy oni są.

Hermiona skinęła głową. – A teraz ona myśli, że zabierasz jej Zgredka? – Zatrzymała się w zamyśleniu, zagarniając widelcem więcej spaghetti. – Nie mogłabyś, prawda?

Śpiewka zmarszczyła brwi. – Ale czego?

– Zabrać jej Zgredka? Ostatnio się do siebie zbliżyliście.

Skrzatka uprzejmie zmarszczyła brwi. – Zgredek jest przyjacielem Śpiewki. Dlaczego Śpiewka miałaby zabierać go Mrużce? Śpiewka lubi Zgredka, ale go nie kocha.

Hermiona przytaknęła, ale wewnętrznie zmarszczyła brwi. Było coś w zachowaniu Śpiewki co świadczyło o tym, że nie mówi całej prawdy. Romans nie był tym, czego Hermiona się spodziewała: miłosny trójkąt skrzatów domowych wydawał jej się dziwną sytuacją.

Cóż, skrzaty sobie z tym poradzą. Była pewna, że problem sam się rozwiąże. Prędzej czy później. Hermiona odłożyła pustą miskę. – Powinnam już iść. Dziękuję za jedzenie. Pozdrów ode mnie Zgredka i Mrużkę.

Śpiewka skinęła głową, a Hermiona opuściła kuchnię trochę spokojniejsza, wiedząc, że nie tylko ona ma problemy miłosne.

[T] Ciemność i ŚwiatłoWhere stories live. Discover now