~28.~

2.1K 156 26
                                    

Louis pov:
-Już nigdy mnie nie skrzywdzisz- głos dziewczyny odbił się echem w mojej głowie i zanim spostrzegłem to co chciała zrobić było już za późno.
Przed oczami miałem horror. Ruszyłem biegiem w jej stronę i wziąłem ją na ręce. Nie czekając na nic i nawet nie zakładając butów, wybiegłem na chłodne powietrze.
Wiatr uderzył mnie w twarz, gdy wychodziłem z domu trzaskając za sobą drzwiami. Trzymając jedną ręką dziewczynę otworzyłem tylnie drzwi i położyłem ją na siedzeniach.
Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem, kierując się w stronę szpitala.

-Saro błagam nie opuszczaj mnie- szlochałem. Po 3 minutach jazdy dojechaliśmy do szpitala. Wyjąłem dziewczyne z samochodu i popędziłem do wejścia.
- Pomóżcie mi! Ona zaraz się wykrwawi! - krzyczałem i po chwili pojawił się przy mnie tłum lekarzy.
Wzieli mi ją z rąk i pobiegli na sale operacyjną.
Upadłem na ziemię i zacząłem płakać.
To wszystko moja wina. Zacząłem ciągnąć się z całej siły za włosy, przy tym wyrywając sobie pojedyncze włoski.
Nie wiem ile tak tam siedziałem, ale wydaje mi się wieczność, gdy podchodzi do mnie jeden z lekarzy.
- Dobry wieczór. Mam dla pana dobrą i zła wiadomość. Od której zacząć? - zirytowany warknąłem na niego.
- A czy to ważne?! Ona żyje?!
-Proszę się uspokoić.
- Niech mi pan kurwa nie mówi co ja mam robić!
- Jeśli pan się nie uspokoi nie udziele Panu żadnej odpowiedź.
Wziąłem głęboki oddech i zacząłem się uspokajać.
- Pańska dziewczyna straciła bardzo dużo krwi. Cudem przeżyła, gdyby Pan przyjechał minute lub dwie później niestety dziewczyna by nie przeżyła. Zatamowaliśmy krwotok w samą porę. Chce Pan się z nią zobaczyć? Niestety nadal jest nieprzytomna. Leży w sali 289 jest podłączona do maszyn , które doprowadzą do jej organizmu tyle krwi ile potrzebuje .
- Dziękuję - mruknąłem i ruszyłem schodami. Stanąłem pod salą 289 i wstrzymałem oddech, chwytając za klamkę. Pchnąłem je lekko i wszedłem do środka. Łzy cisnęły mi się do oczu na jej widok. Była biała jak ściana. Z jej ciała zwisało mnóstwo różnych kabelków.
Usiadłem na stołku obok łóżka i chwyciłem ją za rękę.
- Miałaś racje Saro... Jestem potworem, a ty zasługujesz na lepsze życie. Mimo, że cholernie będzie mnie to bolało, gdy wyjdziesz ze szpitala, wykupie Ci mieszkanie daleko ode mnie. Założę konto w banku i przeleje Ci pieniądze, abyś miała za co żyć. Chce dla ciebie jak najlepiej dlatego... - głos mi się załamał i nawet wiedząc,że mnie nie słyszy kontynowałem.- Kurwa Saro kocham Cię. Nie widzę świata poza tobą. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, albo poznać Cię w innych okolicznościach. Nie zasługuje na ciebie... Nie zasługuje na nikogo... Ale... Kocham Cię jal nigdy nie kochałem nikogo. Jesteś moim małym promyczkiem, który daje mi nadzieję na bycie lepszym człowiekiem. Nigdy nie myślałem, że będę się tak czuł. Nigdy nie myślałem o tym, że zakocham się w tobie na zabój. Dajesz mi szczęście, ale ja tobie cierpienie... Nie mam pieprzonego pojecia dlaczego, ale tak jest. Chce żebyś kochała mnie tak samo jak ja kocham ciebie. Chciałem założyć z tobą rodzinę. Niedorzeczne prawda? - zaśmiałem się- Louis Tomlinson chce założyć rodzinę i żyć długo i szczęśliwie, śmieszne prawda? Ale tak jest Saro. Obiecuje, że zostawie Cię w spokoju.- szepnąłem i pocałowałem jej dłoń. Położyłem głowę na jej łóżko i przepełniony ogromnym bólem usnąłem.

Niewolnica ~ L.T& N.H (Zakończone)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora