1. close as strangers

4.1K 238 67
                                    

Czasem wystarczy tylko kilka słów, by doszczętnie zniszczyć czyjeś szczęście.

- Mamy już wyniki badań. Niestety nie mam dobrych wieści...- Lekarz poprawił się na fotelu, układając sobie w głowie kwestię, którą miałza chwilę ogłosić. Wbrew pozorom dla niego również nie było to łatwe. - Podczas tomografii u pani syna został wykryty guz. Na 99,8% jest to nowotwór złośliwy. Patrząc na inne przeprowadzone badania, które potwierdzają moje podejrzenia oraz porównując statystyki ludzi chorych z zeszłego roku i 2008, czy też...

- Mój syn umrze?

To pytanie padło z ust kobiety siedzącej naprzeciwko. Mężczyzna spojrzał na nią, po czym podrapał się po karku i przeczesał włosy. Nienawidził tej części swojej pracy. Codziennie był zmuszony oglądać rozczarowanie i strach na twarzach pacjentów. Nie chciał udzielać bezpośredniej odpowiedzi, jednak wiedział, że nie ma wyboru.

- Tak - odrzekł, patrząc jak gasną ostatnie promyki nadziei w spojrzeniupani Clifford.

Michael nie zareagował. Wpatrywał się w doktora beznamiętnie. Mogło być to spowodowane pewnego rodzaju szokiem, w końcu to miały być tylko badania kontrolne, które u większości osób, decydujących się je wykonać, wychodzą pozytywnie. Chłopak jednak nie należał do większości. Kobieta natomiast momentalnie pobladła, a w kącikach jej oczu zaczęły zbierać się łzy.

- Ile...? - zapytała drżącym głosem.

Lekarz ponownie rzucił okiem na rozłożone przed sobą kartki, przewertował je i powiedział:

- Około roku.

Dopiero po usłyszeniu tego, zielonowłosy zrozumiał, co tak naprawdę się dzieje. Umierał.

- Michael! Michael, do cholery! Koniec tego dobrego! Masz wyjść z pokoju albo sam cię z niego wyciągnę! - Daryl Clifford dobijał się do drzwi swojego syna. Razem z Karen stwierdzili, że dobrze będzie dać mu trochę czasu, ale ojciec chłopaka uznał, że miarka właśnie się przebrała. Michael, wyrwany ze snu, westchnął głośno, przewracając się na drugi bok i próbując zasnąć ponownie. Nie przejął się krzykami starszego Clifforda, był przekonany, że ten tak naprawdę nie spełni swoich gróźb. Kiedy nawoływania nie ustały, spojrzał na zegarek, który wskazywał trzecią po południu. Przesypiał całe dnie, więc nie miało to dla niego większego znaczenia. Nagle rozległy się dźwięki okładania drzwi pięściami. Zaskoczyło to nastolatka, ponieważ jego ojciec był raczej spokojnym człowiekiem, który denerwował się tylko w wyjątkowych sytuacjach. Nie da się jednak ukryć, że ta dokładnie taka była.

- Daję ci ostatnią szansę! - Usłyszał sfrustrowany głos. Mężczyzna nie należał do ludzi, którzy łatwo odpuszczają.

- Zamknij się - odpowiedział cicho chłopak, przyciskając poduszkę do ucha.

Jednak krzyki go nie opuszczały, a z każdą sekundą jego irytacja wzrastała. Nie zamierzał się jednać z rodzicami, chociaż wiedział, że to nie fair w stosunku do nich.

three hundred and sixty five days ◈ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz