day 2

591 56 7
                                    

- Czy wy wszyscy potraficie robić coś innego niż jajecznicę? - spytałam schodząc po schodach na dół. Nawet w moim pokoju czuć było zapach jajek.

- Staram się dobra? Nie narzekaj, następnym razem będziesz jadła ściany - powiedział.

Był poniedziałkowy ranek. Pierwszy dzień tygodnia, a zarazem pierwszy dzień Ashtona w szkole. Nie wyglądał na zestresowanego, raczej na rozbawionego. Jak zwykle.

Podał mi talerz z jajecznicą i usiadł na przeciwko mnie. Jedliśmy w ciszy dopóki moja mama nie postanowiła jej przerwać swoim nagłym przyjściem. Podeszła do nas w pidżamie zaspana.

- Widzę, że sami sobie poradziliście. Mój budzik znów nie zadzwonił, przepraszam.

- Pewnie dlatego, że go wczoraj nie ustawiłaś - przypomniałam, a ona spojrzała na mnie wzrokiem mordercy.

- Zbierajcie się już. Powodzenia w szkole - powiedziała i wróciła do swojego pokoju.

- Ja zrobiłem, ty zmywasz - poinformował mnie.

- Co? Nie ma mowy.

- No już szybciutko, bo nie zdążymy - powiedział i pobiegł na górę rozbawiony całą sytuacją.

Spojrzałam na bałagan pozostawiony przez niego w kuchni. Westchnęłam i wzięłam się za zmywanie. Jutro to ja robię śniadanie.

***

- Violet!

Blondynka pobiegła do mnie i mocno przytuliła na powitanie. Ashton zrobił krok w tył, a Sam posłała mu uśmiech. Dziewczyna była naprawdę śliczna.

- Co masz pierwsze? - spytała chłopaka mając na myśli lekcję.

- Mam nadzieję, że nic z tobą - powiedział pod nosem, a grupka chłopaków za nim wybuchnęła śmiechem.

Ashton odwrócił się do nich i uśmiechnął. Sam jedynie przewróciła oczami, ale nie odezwała sie.

- Większość lekcji ma takie same
jak ja. Poprosiłam dyrektorkę, żeby ustaliła mu tak plan, bo jest tu tylko na parę tygodni - odezwałam się modląc aby zadzwonił już dzwonek na lekcje.

- O to świetnie, mamy podobny plan! - Sam tryskała energią. - Pierwszą lekcję mamy w tej samej sali.

- Wow, to naprawdę super - powiedział chłopak z sarkazmem.

Chwilę potem podbiegł do nas zdyszany Brad. Jego włosy sterczały na wszystkie strony. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak wygląda.

- Cholerny autobus, znów mi uciekł - odezwał się i pocałował mnie na przywitanie. - Ty pewnie jesteś Ashton?

- Niech zgadnę, a ty Brad? - Uśmiechnęli się do siebie i przybili piątkę.

- Nie widziałaś gdzieś może Harry'ego? - spytał spoglądając na mnie. - Nie mam zadania z matmy, a to moja pierwsza lekcja.

- Nie, chyba go dzisiaj w ogóle nie ma.

- Cholera, trudno. Richardson może mnie nie zabije - powiedział. Sam odeszła gdzieś do swoich przyjaciółek zdenerwowana naszym zachowaniem. - Co jej zrobiliście?

- Nic - odpowiedzieliśmy jednocześnie wybuchając śmiechem.

Brad spojrzał krzywo na chłopaka. Był zazdrosny? Po części dobrze czułam się z tym faktem, to miłe uczucie. Z drugiej strony nic nie łączyło mnie z Ashtonem, dopiero co się poznaliśmy i nie miał się o co martwić.

- Zaprosiłaś go? - spytał brunet po chwili.

- Na co? - zdziwiłam się. - A, nie. Stwierdziłam, że matka i tak każe mi go zabrać, więc nawet nie pytałam.

20 days // a.irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz