Jak pamiętam początek mojej podróży? Zapakowani w skafandry zostaliśmy wysłani na orbitę ziemską do USR-R, statku, który z kolei zabrał nas na orbitę Saturna w niecałe dwa dni. Tam swoje miejsce miała Międzynarodowa Stacja Kosmiczna II ISEA. Po dwóch dniach, kiedy byliśmy przygotowani do lotu przez tamtejszą załogę, Iris 4 – jeden z dziesięciu statków na świecie, który operował napędem fotonowym, zabrał nas w miesięczną podróż do Układu Orła.
Przez całą podróż dręczyły mnie sny. Na Ziemi przyzwyczaiłam się do spania polifazowego w odmianie Ubermana, czyli 2 h i 6 razy 20 min na dobę, lecz w kosmosie miałam wrażenie, że czas przecieka mi pomiędzy palcami, iż im dalej jestem od Ziemi, rozrzedza się, rozciąga, jak wyżuta guma.
Sny nie miały żadnego sensu, ale i tak prawie zawsze budziłam się nerwowa, zlana niekiedy zimnym potem. Nie bałam się wychodzić w nieznaną mi przestrzeń kosmiczną, setki razy robiłam to na Sherlocku-One, ponieważ lunoradioteleskopy wymagały nieustannego doglądania nie przez maszyny, ale człowieka. Jednak to sny, sny, które mnie prześladowały, które jakby czekały aż opuszczę Ziemię, mnie przerażały. Oczywiście nie pisnęłam nawet słowa Luisowi, naszemu lekarzowi i chemikowi.
Zostałam przyjęta do załogi Iris 4, ponieważ wiedziano, że nie sprawię żadnych problemów. Byłam osobą, która zbyt dobrze ukrywała swoją chorobę, by nie pozwolić, by wpłynęła na moją pracę.
- Gotowa?
Stałam w śluzie powietrznej. Głos Ellie rozbrzmiał w moim hełmie. HANNEVA-35. Dziwnym, lecz przyjemnym uczuciem było uświadomienie sobie, że nosi się na sobie ponad 12 milionów dolarów nowokanadyjskich. Odzwyczaiłam się już. Skafander nowej generacji, ze wzmocnioną ochroną przeciwpromienną – misja Iris I dowiodła, iż przestrzeń Układu Orła promieniowanie gamma jest o 1, 618 wyższa niż w Układzie Słonecznym.
Jakież to śmieszne. Złoty podział. Liczba Ø. Kto by spodziewał się, że odnajdzie się go w takim szczególe?
- Gotowa – odpowiedziałam.
- Śluza otworzy się za 10, 9, 8...
Przymknęłam oczy.
- 5, 4, 3...
Wypuściłam z siebie powietrze. Miarowe oddechy. Zapas tlenu miałam na ponad 8 godzin, ale nigdy nie szkodziło go oszczędzać.
- 2, 1...
Pierwsze uczucie, kiedy zostajesz wessany przez próżnię to wolność, choć technicznie wolna nie byłam – byłam przykuta liną do Iris 4. Użyłam panelu sterowania do „podlecenia" w stronę nadajników. Zanim tam dotarłam, minęło ponad z piętnaście minut.
- Co tam masz, Debra?
Przyjrzałam się matrycom. Wyglądały poprawnie. Wpisałam parę kodów i przeskanowałam system. Żadnych uszkodzeń.
- Wszystko w porządku, pani komandor – dopowiedziałam. – Proszę o zezwolenie na powrót na pokład statku.
- Zezwalam na powrót.
Zamknęłam spust matryc szeregiem zabezpieczeń oraz hasłem i nakierowałam system kierujący na śluzę powietrzną. Zadanie zostało wykonane.
Potężny, urwany huk, fala dźwiękowa, cokolwiek zarejestrowałam swoimi zmysłami, sprawił, że Iris 4 rozerwana została w strzępy, a rzuciło mną rzuciło boleśnie w bok. Ostatnim, co pamiętałam, był wyświetlony napis.
Poziom tlenu: 87%.
YOU ARE READING
E N T R O P I A
Science FictionSpojrzałam w dół, na spokojną powierzchnię Fortitudo pode mną. Skalista planeta pokryta była rzadką, fosforyzującą na jasny błękit atmosferą. Żadne zdjęcia z ISEA nie potrafiły oddać jak spokojnym miejscem był ten układ planetarny. Bez wojen. Bez lu...
