Tak sobie żyć będziem,
Modlić się, śpiewać, pleść stare powieści,
Śmiać się do złotych motylów i słuchać,
Jak prostaczkowie opowiadać będą,
Co się u dworu dzieje, kto wygrywa,
Kto traci, kto jest w łasce, kto w niełasce.
William Shakespeare
- Król Lear
***
- I powiedziała Ci, że nigdy nie będzie twoją zasraną dziewczyną?
- Właśnie. Nie wiem, wszystkie laski na jej miejscu już dawno by z mną były, a ona mnie olewa.
- Od trzech lat, stary. Odpuść ją sobie.
- A myślisz, że nie próbowałem? Ona mnie ekscytuje. Jest w niej coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegłem u żaden innej dziewczyny.
- Co? To, że ma Cię w czterech literach?
- Nie pomagasz, Mike - powiedziałem rozciągając się na łóżku.
Siedzieliśmy w moim pokoju. Było to nieduże pomieszczenie. ściany pomalowane na blado- niebieski kolor, ciemne panele, okno wychodzące na wschód. Ściany w przeważającej części pokryte były plakatami moich ulubionych zespołów między innymi Arctic Monkeys, Pink Floyd i Nirvany. Po lewej od drzwi stało jednoosobowe, drewniane łóżko, zaś po lewej stara szafa obwieszona plakatami i biurko. Na tym kończyło się moje małe królestwo. - A po za tym, pamiętaj, ja nigdy się nie poddaje.
- Zdążyłem zauważyć - bąknął. Nie mógł tego przeoczyć. W końcu to on za każdym razem wyciągał mnie w kłopotów.
- A co tam z Sarah? - zapytałem, świadomie sprowadzając naszą rozmowę na inne tory.
- Nic. Ja do niej nie zagadam. Znasz mnie, nawet jeśli do niej podejdę, to znowu rzucę coś głupiego rodem z nieśmiesznej komedii - wybuchnąłem śmiechem przypominając sobie jedną z jego próby podrywu tej dziewczyny.
- Ej stary a pamiętasz to, kiedy zapytałeś ją: Jadasz czasem w McDonald's? Na co ona odpowiedziała: No czasami, ale o co chodzi?
- Ta, pamiętam, Gdybyś była kanapką nazywałabyś się McBeauty. - Po raz kolejny wybuchnąłem śmiechem, po chwili Mike też. Zawsze tak było, śmialiśmy się z naszych porażek, bo przecież nie mogliśmy płakać, a ludzie o wszystkim prędzej czy później zapominają. - A pamiętasz, kiedy się poznaliśmy? Podszedłeś do mnie z pytaniem, czy mam szlugi, a kiedy powiedziałem, że nie, a Ty chciałeś mi przywalić, powiedziałem, że znam jedno miejsce, w którym je dostaniesz.
- Ta i tylko dlatego wtedy nie zrobiłem Ci krzywdy. - Uśmiechnąłem się do wspomnień. - Poszliśmy do tego sklepu i kiedy powiedziałem kobiecie za ladą, że chcę Lucky Strike, poprosiła o dowód a ja...
- A Ty do niej, że jeśli dodać wiek nas dwóch do siebie, moglibyśmy być jej ojcem.
- Wtedy powiedziała, że palenie grozi rakiem, a ja stwierdziłem, że zawsze chciałem mieć zwierzątko. - Znowu oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Widzisz stary, prawdziwe przyjaźnie zaczynają się próby morderstwa.
Wtedy mój telefon wydał z siebie dźwięk świadczący o tym, że ktoś sobie o mnie przypomniał i napisał.
Od: Cara
Hej Sarah, jest piątek a ja siedzę w domu. Wyskoczymy gdzieś?
Do: Cara
Nie jestem Sarah, ale zaraz będę, Delevingne.
***
Nie. Nie. Nie. Nie ten numer, cholera. Cara, Ty głupia idiotko, napisałaś do Dylana! O'Brien zaraz u Ciebie będzie.
Zeszłam na dół czekając w zdenerwowaniu, aż zadzwoni dzwonek do drzwi. Zadzwonił po 10 minutach. Przeczesałam włosy palcami i podeszłam do drzwi.
- O'Brien. - Uśmiechnęłam się ironicznie.- Delevingne, ślicznie wyglądasz - dopiero wtedy doszło do mnie, że mam na sobie stary dres i bluzkę z odrobinę za dużym dekoltem.
- Wchodzisz czy zostajesz? - Wszedł do mojego domu i rozejrzał się z ciekawością.
- Ładnie tu masz - powiedział, wieszając kurtkę na haczyku.
- Chcesz coś do picia? - Zapytałam tak, jak gdyby ten w ogóle się nie odezwał.
- Nie, dzięki.
- To chodź. - Poszedł za mną do mojego pokoju.
To będzie bardzo długi wieczór, w bardzo niemiłym towarzystwie, pomyślałam.
CZYTASZ
Your Bad Boy || Dylan O'Brien
Fanfiction"- Chodź tu - szepnął do mnie, a ja spojrzałam na niego z rozbawieniem w oczach. - Cara? - Tak? - Lubisz mnie? Chociaż troszkę? - Śmieszny jesteś - podałam mu jego kurtkę i ruszyłam w kierunku wejścia do domu. - Jeszcze będziesz moja, Delevingne! ...