Rozdział 8 - Jestem roztrzepana

925 72 7
                                    

Właśnie skończyła się biologia, na którą oczywiście nie byłam gotowa, bo nie miałam podręcznika i zeszytu. Byłam tak mocno na siebie zła za to, że zostawiłam tą torbę u niego w aucie, poza tym na Louisa też byłam wściekła, mógł się przecież wczoraj odezwać, że znalazł mi tę głupią torbę a nie.

Taylor nie mogła mi uwierzyć, że to kolejna dziś lekcja na jaką nie byłam gotowa. Widziałam, że chciała się zapytać dlaczego, bo ją to na pewno ciekawiło, ale mimo wszystko tego nie zrobiła, zaimponowała mi tym, że nie jest taka ciekawska i jeśli nic się nie odzywam to znaczy, że nie chcę o tym mówić i ona nie będzie naciskać.

Była teraz dłuższa przerwa, więc poszłyśmy na dziedziniec gdzie już czekali na nas Alex ze Stephanie. Całą czwórką usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać o jakimś durnym sprawdzianie z historii, który miał być za kilka dni. Chyba tylko Alex nie był nim przejęty. No i w zasadzie Taylor też nie, ale ona dlatego, że miała już mniej więcej powtórzony do niego materiał.

- Mała. - Znów usłyszałam ten znajomy głos, który wypowiedział moją okropną ksywkę.

Obróciłam się i zobaczyłam Louisa, który stał kilkanaście metrów od nas. Miał dziś na sobie czarne spodnie, jakiś ciemny T-shirt, kurtkę jeansową i oczywiście czarne okulary.

Po co mu te okulary?

Trójka pozostałych znajomych także patrzyła się na niego ze zdziwieniem, ale nic się nie odzywali.

Byłam taka zadowolona gdy go zobaczyłam. Naprawdę. Wiem, że to dziwne.

Louis wykonał gest palcem wskazującym, który znaczył żebym do niego podeszła. Od razu zerwałam się z ławki i szybkim krokiem do niego poleciałam. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na swoim czole grzywkę skierowaną w prawo. W takiej fryzurze widziałam go pierwszy raz.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę - powiedziałam z ulgą.

- Ale wyznanie - skomentował. - Niby jesteś taka ułożona, a zarazem bardzo roztrzepana, wiesz?

Przewróciłam oczami.

- Wiem, że wczoraj wyglądałem świetnie, jak zawsze zresztą, ale nie sądziłem, że aż tak, że przy mnie zapomnisz swoich rzeczy - zaśmiał się.

Co to miał być za tekst?

- Nie pochlebiaj sobie - powiedziałam obojętnie. - Oddaj mi moją torbę.

Louis pokręcił głową.

- Wczoraj nie powiedziałaś ,,dziękuje'', dzisiaj ,,proszę'', nie znasz kultury osobistej?

O co mu chodziło? Przyjechał tutaj po mnie jechać czy oddać mi moje rzeczy.

- Mam mówić takie słowa do takiego chama jak ty? No chyba nie. - Wyruszyłam ramionami.

Mówiłam jak mnie czasami dziwi to, co wydobywa się z tych moich ust? Raz jestem spokojna i taka ułożona, a drugi raz pyskuję ile wlezie. To się nie godzi po prostu.

- W piątek ledwo stałaś na nogach, gdy do ciebie wparowałem, a teraz sobie kurwa chyba na zbyt dużo pozwalasz. - Zdenerwował się.

- Oddasz mi w końcu moje rzeczy czy nie? - spytałam po chwili, z pretensją w głosie.

- Teraz to się zastanowię, bo nie wiem czy w ogóle warto - chamsko odpowiedział. - Przyjeżdżam tu kurwa specjalnie żeby oddać Ci tą jebaną torbę, a ty jeszcze masz w chuj pretensji.- fuknął.

Trzy przekleństwa w jednym zdaniu? Nieźle Louis.

- Skończ już wygłaszać te swoje monologi i oddaj mi telefon i książki, bo są mi dziś potrzebne - wyjaśniłam, a on po prostu odwrócił się na pięcie i zaczął iść w kierunku wyjścia z placu dziedzińca.

JOKER || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz