Rozdział 2

365 35 6
                                    

Wygładziłem dłońmi pościel na moim łóżku, chcąc aby wyglądała ona idealnie, z resztą jak cały pokój, którego sprzątanie zajęło mi całą wieczność, gdyż normalnie ciężko było nazwać go "pokojem", bardziej pasowało określenie jaskinia lub grota. Nie byłem do końca pewny czemu aż tak się staram z porządkiem na przyjście Harry'ego, on doskonale wiedział o tym jak wielkim bałaganiarzem jestem i jak wygląda moje nastawienie do sprzątania. No dobra, wiedziałem czemu się tym przejmuję, gdzieś tam głęboko odzyał się mały głosik, który straszył mnie, że kiedyś mój chłopak zostawi mnie dla kogoś podobnego do niego, kogoś kto zawsze nieskazitelnie wygląda, ma wszędzie porządek, jest bogaty i co najważniejsze nie jest już studentem. Szybko odgoniłem te myśli i znów spojrzałem na pomieszczenie.
Wcześnej pozbierałem ubrania i poskładałem je do szafy, niby było to miejsce przeznaczone dla nich, ale ja osobiście moje trzymałem na podłodze lub krześle. Poukładałem też książki na biurku moim jak i mojego współlokatora. Książki zwykle walały się dosłownie wszędzie. Może żaden z nas nie był wybitnym studentem, ale dużo się uczyliśmy. Zawsze miałem zdany każdy egzamin, a niektóre nawet z bardzo wysokimi wynikami.
Z racji tego, że akademiki były w śmiesznie niskiej cenie, musiały być jakieś haczyki. Chyba największym z nich była łazienka. Była ona wspólna dla wszystkich. Żeby z niej skorzystać musiałem schodzić piętro niżej, co było ciężkie do zniesienia, szczególnie w nocy. Na dodatek były w nie najlepszym stanie i gdyby nie to, że nie lubiłem być brudny to bym do nich nie chodził.
Pokoje były malutkie i dzieliliśmy się nim po dwie osoby. Tutaj nie mogłem za wiele narzekać. Moim współlokatorem był Niall. Dość wysoki blondyn- wyższy ode mnie, ale niższy od Harry'ego. Wysportowany, dobrze zbudowany, pełen energii. Uczy się na dentystę, więc gdy już się to wie to jego fobia patrzenia ludziom w zęby robi się mniej dziwna.
Chłopak siedział na swoim łóżku i grzebał w telefonie. Obiecał, że wyjdzie przed przyjściem Harry'ego ale miałem wrażenie, że jakoś specjalnie się mu nie spieszy.
Z racji tego, że kilka dni temu Harry zorganizował dla nas randkę tym razem to ja chciałem coś zrobić. Zaprosiłem go do akademika. Zaplanowałem, że obejrzymy jakiś film, przytulając się. Zaproponowałem spotkanie na tyle późno, że miałem nadzieję, że zdąży zjeść coś wcześniej. Do końca miesiąca został niecały tydzień, a ja nie miałem prawie wcale pieniędzy.
W zeszłym tygodniu przez przypadek wbiegłem w wazę właściciela, która stała na korytarzu i musiałem mu za nią zapłacić. Gdyby nie to jak cholerną gapą jestem, nie musiałbym martwić się o to co zjem.
Niall obiecał podzielić się swoim jedzeniem, jego mama dawała mu tego masę! To nie był pierwszy raz kiedy mi pomagał, gdy tylko rodzice przelewali mi kolajne pieniądze, oddawałem mu.
-Harry, będzie za jakieś...- spojrzałem na zegarek na wyświetlaczu. O mój Boże!- on będzie lada moment!- krzyknąłem, łapiąc Nialla za łokieć i podnosząc z jego łóżka- spadaj już!
Spojrzał na mnie i udał urażonego. Złapał do ręki szarą bluzę i już miał wychodzić, gdy oboje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Mój spanikowany wzrok skanował całe pomieszczenie. Czy na pewno wszystko było dopięte na ostatni guzik?
-Nie masz zamiaru otworzyć?- zapytał blondyn. Widocznie skanowanie trwało trochę dłużej niż mi się wydawało.
Potrząsnąłem głową i podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
Moim oczom ukazał się Harry. Miał na sobie czarne, obcisłe spodnie i białą koszulę, rozpiętą na kilka guzików, a w dłoni trzymał najprawdopodobniej zwiniętą marynarkę. Jego włosy jak zwykle, idealne, lekko się kręciły, a policzki były lekko zaróżowione.
-Cześć Niall- podał rękę mojemu przyjacielowi- witaj, kochanie- szepnął w moje włosy po tym gdy już zamknął moje ciało w ciasnym uścisku i pocałował czubek mojej głowy.
Blondyn odchrząknął znacząco, Harry go onieśmielał, z resztą jak wszystkich.
-To ten...- urwał na moment- wrócę jutro. Miłego wieczoru!- zaśmiał się po czym wyszedł.

Leżałem głową na kolanach Harry'ego podczas gdy reszta ciała leżała wygodnie na łóżku. Moj chłopak siedział, opierając się plecami o ścianę. Bawił się moimi włosami, plątając je między palcami, czochrając je, a zaraz poźniej rozczesując, przez co lekko masował skórę. Uwielbiałem to. Niesamowicie przyjemne uczucie totalnego rozluźnienia i poczucia bezpieczeństwa pochłonęło moje ciało i myśli. Co jakiś czas z moich ust wydobywało się ciche westchnienie lub mruknięcie, ale nie byłem w stanie nad tym panować, nawet w sumie nie chciałem. Nie miałem pojęcia ile już czasu tak minęło, ale obejrzeliśmy już jeden film.
-Louis, może poszlibyśmy do kina?- i właśnie tego pytania się bałem. Nie miałem tyle pieniędzy, żeby kupić bilety. Zostało mi niewiele, a byłem dłóżny pieniądze koledze z sąsiedztwa, kilkanaście dni temu mi trochę pożyczył. Jeśli kupię bilety, nie będę w stanie mu oddać.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na chłopaka.
-Nie to, że tak mi się nie podoba, ale leci ten super film!- ekscytował się. Harry już jakiś czas temu mówił o tej produkcji, jak bardzo chciałby ją zobaczyć. Lekko się skrzywiłem, ale szybko poprawiłem twn grymas na uśmiech.
-Jasne- wstałem z łóżka i wciągnąe na stopy buty- nie ma problemu. Ale ja płacę!- wolałem poinformować go już na początku, gdyż później mogłaby wyniknąć z tego kłótnia. Wiedział jaka jest moja sytuacja finansowa. No może nie do końca, nie o wszystkim. Wiedział, że nie mogę szaleć, ale myślał, że bez problemu starcza, niestety to nie była prawda. Ale mimo wszystko to ja zaprosiłem go na randkę, więc to ja powinienem zapłacić.
-Dobrze, dobrze- zaśmiał się, ubierając marynarkę- Lou, włóż coś cieplejszego na siebie, na dworze jest tylko jedenaście stopni
Pokiwałem twierdząco głową i wyjąłem z szafy jeansową kurtkę. Ogólnie lubiłem jego troskę, ale czasami nie zachowywał się jak mój chłopak, tylko jak moja mama.

Staliśmy w kolejce po bilety. Ściskałem w dłoniach portfel. Miałem nadzieję, ża jakoś mimo wszystko uda mi się spłacić dług u sąsiada, nie chciałem tego odwlekać.
Harry objął mnie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Wtuliłem się twarzą w zagłębienie jego szyji. Pachniał niesamowicie, męsko, a zarazem delikatnie i słodko. Uwielbiałem to. Otuliłem ramionami jego talię i przytuliłem mocniej.
-Kocham cię- usłyszałem koło swojego ucha na co zachichotałem cicho.
-Ja ciebie też kocham, bardzo- postawiłem nacisk na ostatnie słowo, także cichutko się zaśmiał
Gdy przyszła nasza kolej przełknąłem głośno ślinę. Kasjerka uśmiechnęła się do nas przyjaźnie. Harry wyręczył mnie w zamówieniu odpowiedniego filmu i miejsc, zostało tylko zapłacenie. Blondynka podała cenę. Wyjąłem z portfela dwa z trzech banknotów i położyłem na blacie. Szybko je wzięła i wsadziła w odpowiednie miejsce. Po chwili otrzymaliśmy bilety.
Mój chłopak posłał mi promienny uśmiech, a ja odpowiedziałem mu tym samym. Pewnie myślał, że jestem w niebo wzięty, że pozwolił mi zapłacić, co bardzo rzadko się zdarzało.
Nie byłem z nim dla pieniędzy! Kochałem go nad życie i oddałbym dla niego wszystko, ale wysokie zarobki to coś czego nie miałem, tak jak i moi rodzice.
Nigdy nie chciałem, żeby za mnie płacił, nie chciałem, żeby poczuł się wykorzystywany, co byłoby nie prawdą.
Często bałem się, że nasze różne style życia wpłyną na nasz związek, ale na szczęście nie miało to dla niego nawet najmniejszego znaczenia.

Film nie należał do najgorszych, w sumie była to komedia i trochę się pośmialiśmy.
W pewnym momencie poczułem jak ktoś łapie mnie za łokieć. Obróciłem się na prawo i w kiepskim świetle, które dawał ekran w kinie, zobaczyłem Harry'ego. Uśmiechał się do mnie szeroko z wielkimi oczami.
-Kochanie, moglibyśmy dostać jeszcze trochę popcornu?
Zmusiłem się tylko do przytaknięcia głową. Rzuciłem szybkie "zaraz wracam" i wyszedłem z sali.
Nie wiedziałem czy starczy mi pieniędzy, mam ich naprawdę mało, większość poszła na bilety. Mam może niecałe dziesięć , a wątpię, żeby to starczyło na przekąskę, którą zażyczył sobie brunet.
Stanąłem niedaleko stoiska i spojrzałem na ceny. To było zbyt dużo.

Wysypałem na dłoń wszystkie monety, ale okazały się to być same pensy, co nadal nie dawało mi możliwości zakupu niczego. Byłem wściekły. Dlaczego akurat ja musiałem mieć taką sytuację finansową. Zawsze byłem dobry, starałem się w szkole, dbałem o siostry i mamę, a to nieszczęście trafiło akurat na mnie. W geście czystej frustracji kopnąłem krzesło, które stało niedaleko mnie, przez co przewróciło się na ziemię, robiąc niemały hałas. Zacisnąłem powieki i zakryłem oczy dłońmi w nerwach i może zarazem smutku.

Poczułem na plecach lekki dotyk, a po chwili zobaczyłem, że krzesło stoi na swoim starym miejscu-Harry.
Mocno przyciągnął mnie do uścisku. Żaden z nas nie był dobrym pocieszycielem, więc postanowiliśmy stosować metodę "na przytulanie". No bo kto niby nie poczułby się lepiej po przytuleniu?
-Wszystko w porządku, Louis?- spytał głosem pełnym troski
-Tak- skłamałem chcąc się jakoś wybronić. Ale czy był sens?- albo jednak nie- westchnąłem- niestety nie dostaniesz swojego popcornu- praktycznie szepnąłem zażenowamy. Niby błaha sprawa, ale sprawiła, że miałem ochotę płakać, czułem się gorszy i poniżony.
Zmarszczył brwi licząc na dalszą część wypowiedzi, gdyż najprawdopodobniej nie rozumiał o co mi chodzi. Nie dostał odpowiedzi na niezadane pytanie więc subtelnie przeskanował moje ciało zatrzymując wzrok na pięści, która ściskała uzbierane pieniądze. I wtedy zrozumiał.
-Kochanie, mogłeś powiedzieć, ja bym za wszystko zapłacił
-Po prostu chodźmy już stąd i zapomnijmy, dobrze?

Droga do akademika minęła w nieprzyjemnej ciszy. Harry kierował swój samochód, a ja wpatrywałem się w mijane krajobrazy. Plułem sobie w brodę, że nie zatrzymałem go wtedy w moim akademiku, nie czułbym się wtedy w taki sposób.
-Louis, masz problemy finansowe?- spytał, przez co od razu zwróciłem ku niemu głowę, nie patrzył na mnie tylko na drogę
-Nie. Spokojnie, po prostu nie wziąłem więcej z akademika- zaśmiałem się. Miało wyjść jak najbardziej naturalnie ale nawet ja mogłem stwierdzić, że mi się nie udało.
-Wiesz, że gdyby coś się działo możesz na mnie liczyć?- zadał pytanie, a jego duża, ciepła dłoń powędrowała na moje udo i przyjemnie je głaskała, utkwiłem w nią mój wzrok.
Pokiwałem twierdząco głową, mając nadzieję, że jednak chociaż na moment oderwał wzrok od tego co przed nim i zauważył.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 01, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Break your little heart » LarryWhere stories live. Discover now