X

2.4K 165 20
                                    



Chłopak zaczął dotykać rękoma ścian. Wyglądało to przekomicznie, ale Ona nie miała ani jednego powodu do śmiechu... Cały czas dręczyły ją myśli o tym kobiecym głosie oraz o jej darze, czymkolwiek on był.

W końcu chyba coś znalazł, bo zaczął odsuwać gęste pnącza bluszczu. Po jego minie, Ona mogła wywnioskować, że był zadowolony. Dziewczyna podeszła bliżej i nie zauważyła niczego niepokojącego. Było to tylko zwykłe, zakurzone okno...

— Co tu ro... — zaczęła, ale chłopak jej przerwał.

— Cicho — uciął. – Chyba nie chcesz aby ktoś z nich się obudził i zainteresował... Polecam ci teraz trzymać spodnie i girlandę, bo inaczej obydwie rzeczy mogą znaleźć się na ziemi.

— Ogay — odpowiedziała sarkastycznie.

Minęła minuta... dwie... trzy. Ona sfrustrowana miała już usiąść na trawie i czekać aż Minho da jej jakiś znak, lecz ujrzała za oknem jakieś dziwne światło. Po chwili „zaczęło się ono wydobywać" z jakiegoś niezidentyfikowanego obiektu, przy okazji tworząc z Minho prawdziwą świąteczną choinkę. Starała się w ogóle nie ruszać, tylko mrużąc oczy wypatrzeć źródła, które musi dawać to światło. Jednak stała za daleko.

— To, co za chwilę ujrzysz, może diametralnie zmienić twoje zachowanie... Jak już się pewnie przekonałaś, na zewnątrz jest Labirynt, do którego nie warto wchodzić nawet za dnia... chociaż my, Zwiadowcy, robimy to, aby znaleźć to cholerne wyjście — wyszeptał na jednym tchu. Jego głos był chyba pierwszy raz tak poważny. — To, co zaraz zobaczysz, będzie idealnym dowodem na to, że: A, nie powinnaś zostać Zwiadowcą., B, nie masz żadnych szans na to, bo to, co tam siedzi, zabiłoby cię w ciągu pięciu minut, i C, nie wolno wchodzić do Labiryntu na noc...

— Ale dla...

— Zaraz zobaczysz — przerwał jej po raz kolejny. Dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę, która zniknęła, gdy ponownie się odezwał: — A teraz podejdź tutaj i patrz uważnie, bo zaraz jeden z nich będzie przechodził.

Ona posłusznie spełniła prośbę, rozkaz... jak zwał tak zwał. W każdym razie, szybkim krokiem stanęła między ramionami Minho tak, żeby mógł cały czas przytrzymywać bluszcz. Cóż, ze strony obserwatora mogło to dość dziwnie wyglądać (co najmniej dwuznacznie), ale kto miałby być obserwatorem?

Nachyliła się tak bardzo, że nosem prawie dotykała zimnej tafli szkła. Dosłownie parę sekund zajęło jej, aby wypatrzeć to, na co tak długo czekała. Nie wiedziała co ma o tym myśleć... Strach? Przygnębienie? Złość? Czuła zwykłą obojętność, chociaż przeszył ją zimny dreszcz...

Za szybą kłębił się, turlał i wił stwór wielkości byka. Nie miał on jakiegoś wyraźnego kształtu... Było to połączenie mięsa i metalowych narzędzi, które przypominały w wielkim stopniu narzędzia do tortur. Piły, scyzoryki, noże, kolce, igły... Było tego o wiele więcej, ale Ona nie zdołała już wypatrzeć, bo Stwór skoczył z wielkim hukiem na szybę.

Wystraszyła się tym razem nie na żarty. Cofnęła się, wpadając na Minho, który „zamortyzował" jej upadek.

— Spokojnie, laleczko — klepnął ją w ramię.

Serce zaczęło jej bić jak oszalałe, niniejszym informując ją, że: jeśli jeszcze raz mnie tak wystraszysz cholerna dziewucho, to długo sobie nie pożyjesz, jasne?. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i podeszła ponownie do szyby, wlepiając wzrok w stwora.

Jego cielsko wydawało się śliskie i klejące. Przy każdym najmniejszym ruchu skóra stwora lśniła. Stworzenie wydawało się wiedzieć o tym, że ma obserwatorów. Zdawało się wiedzieć o tym, że jakieś dzieciaki znajdują się za murami, i że są idealnym podwieczorkiem czy przekąską. Zdawało się wiedzieć, że oni nie mieli zielonego pojęcia jak wydostać się z Labiryntu...

Po chwili poczuła kolejne uderzenie gorąca, kiedy stwór przeturlał się w inną stronę. Całe to wydarzenie zmieniło jej pogląd na wszystko; nie chce spać poza Strefą tak, jak chciała to uczynić wcześniej. Jednak nadal ciągnęło ją do bycia Zwiadowczynią... Odwróciła się w stronę Minho, który chwilę później puścił pnącza tak, że delikatnie opadły na szybę.

— Wiesz, że zareagowałaś na to lepiej niż większość z nas? Niektórzy nawet się sklumpili w majty, a ty nawet nie krzyknęłaś. Pozdro sześćset — puścił jej oko.

— Czy właśnie to paskudztwo użądliło Bena? Czy to właśnie dlatego chciał zabić Thomasa? Czy to jest właśnie Buldożerca?

— Wow, spokojnie mała! Nie tyle pytań na raz! — Uśmiechnął się pełną krasą. — Odpowiem szybko... Tak, prawdopodobnie, tak. Zadowolona?

— No nie do końca — nie zrozumiała sarkazmu.

— Mam także dość ciekawą informację... Miałem ci ogólnie powiedzieć o tym wcześniej, ale uznałem, że teraz będzie najlepszy moment. Jak zapewne wiesz, pojutrze masz u mnie praktyki. Na ten czas będę musiał ci dać jakąś parę butów — na słowo „buty" jej oczy się rozszerzyły, co oznaczało, że jest stuprocentową kobietą — i ogólnie nauczyć cię pakować... Wiesz, wszystko po kolei. W zasadzie, to nie powinnaś mieć czwartego dnia swojego pobytu tutaj, praktyk na Zwiadowcę, ale zrobiliśmy dla ciebie wyjątek... Wyprosiłem o to pozostałych, bo widziałem w tobie jakiś dziwny potencjał... Wiesz, szybko biegasz i masz jaja. Jeśli oczywiście tak mogę powiedzieć, jesteś przecież kobietą... Ale i tak wątpię, abyś była najlepsza właśnie z tego. Poza tym chciałem mieć to już z głowy... Bardziej się przydasz przy roślinkach czy fuj wie gdzie. A teraz idź na śniadanie... Ja jeszcze idę coś ogarnąć i też będę szedł. A później idę na randkę z Buldożercą. Później opowiem ci wszyściutko ze szczegółami...

— Dzięki za wstawienie się za mną — wystawiła mu język i odwróciła się.

— A, właśnie! — Usłyszała jeszcze krzyk za sobą. Odwróciła się w kierunku Azjaty, wciąż się wycofując. — Mam nadzieję, że deal buty za rozebranie się jest w ciąż aktualny, prawda? — Uśmiechnął się łobuzersko.

— To już zależy od ich wyglądu! — Ponownie wystawiła mu język.

Nastolatka postanowiła, że uda się na polanę pozbierać bukiet kwiatów, który później włoży do flakonu w Bazie. Chciała jakoś upiększyć to miejsce, skoro będzie musiała tutaj żyć następne miesiące... albo lata.

Przez całą drogę myślała o tym wszystkim. Jak to możliwe, że przez ponad dwa lata dość spora grupa chłopców nie odnalazła wyjścia z labiryntu? Jakiej on wielkości musi być, skoro tak jest? Jaki cel jest tego wszystkiego? Kim była tamta kobieta, która przemawiała w mojej głowie? Jak to możliwe, że mogła wtargnąć do mojego umysłu? Dlaczego mam wspomnienia? Czy to jest właśnie mój dar? Dlaczego nie powinno mnie tu być?

Było tego o wiele więcej, ale te nie dawały jej szansy na wytchnienie. Miała wiele pytań, ale na żadne nie otrzymała odpowiedzi. Głowa ponownie zaczęła ją boleć, jednak był to o wiele mniejszy ból niż wczorajszy. Pewnie znów chcą się przedrzeć do mojego umysłu, pomyślała.

Była bardzo zdeterminowana, aby odeprzeć atak tych wrogich wojsk. Nie miała żadnego powodu, aby wpuścić obcych ludzi do swojego umysłu... Opierała się jak tylko mogła, chociaż ból stawał się coraz większy. Była pewna — to ci ludzie ją tutaj zamknęli.

Wreszcie, po paru minutach udało jej się to opanować. W jej dłoni znajdował się koszyk, w którym było dość sporo najróżniejszych kwiatów (jeszcze więcej niż poprzedniego dnia). Zadowolona po udanym odpędzeniu nieproszonych gości oraz znalezieniu idealnego kompletu kwiatów poszła szybkim krokiem do Bazy.


Więzień Labiryntu ~ Nadzieja Zawsze Umiera Ostatnia [ZAWIESZONE - znowu...]Where stories live. Discover now