- Liz, ja z nim porozmawiam - oznajmił szorstko mężczyzna, uciszając kobietę dziwnym ruchem ręki. 

Nie powiedział wprost, aby opuściła pokój, jednak właśnie na to liczył z jej strony. Kobieta zorientowała się, dlatego ze zrozumieniem pokiwała głową i bez słowa wyszła na korytarz. Minęło trochę czasu zanim tata ponownie zaczął mówić, ponieważ przedtem poświęcił całą uwagę krótkiej wymianie zdań swojej żony i starszych synów, która odbyła się tuż za drzwiami. Ciekawość moich braci dała o sobie znać. Nie byłem ani trochę zaskoczony faktem, że podsłuchiwali. Lubili, a wręcz uwielbiali, kiedy rodzice krzyczeli na mnie z powodu złych ocen, czy wagarów.

- Chciałem ci tylko powiedzieć, że po raz kolejny bardzo się na tobie zawiodłem... - oznajmił chłodno tata. Wzdrygnąłem się już na sam ton jego głosu, ale ten nie zwrócił na to większej uwagi. Nie skarcił mnie ani nie powiedział, że to niestosowne z mojej strony, chociaż robił tak zawsze, kiedy dziwnie reagowałem na jego osobę. Po prostu kontynuował, od dołu do góry lustrując mnie oceniającym spojrzeniem. - Zapewne wiesz, co się z tym wiąże, prawda? - Twierdząco kiwnąłem głową, na co zadowolony mruknął coś pod nosem. - Wspólnie z mamą ustaliliśmy, że przedłużamy ci szlaban o kolejny tydzień, a jeśli to nie wpłynie na twoje zachowanie, poprosimy o pomoc Madison. 

- To nie będzie konieczne - mruknąłem niezadowolony. 

Madison była dobrą przyjaciółką mamy, którą wszyscy od dawna traktowaliśmy jak członka rodziny. Poznały się w Brisbane, gdzie obie studiowały. Przez wiele lat ich kontakt był ograniczony, ale wszystko zmieniło się, kiedy Madison dostała pracę w liceum, w którym mama od dawna pracowała jako nauczycielka matematyki. Kobieta z zawodu była psychologiem, a jej specjalizacją była praca z dorastającą młodzieżą, dlatego od czasu do czasu rozmawiałem z nią o swoich problemach z rówieśnikami. Byłem zmuszony się z nią spotykać, ponieważ rodzice nie potrafili, a nawet nie starali się do mnie dotrzeć. Miałem do Madison dość sceptyczne nastawienie, chociaż już nie raz mi pomogła. Wolałem nie dzielić się z nią swoimi problemami. Wszelkie tajemnice, które chciałem ukryć przed rodziną, nie były u niej bezpieczne.

- Mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie i prędzej, czy później zrozumiesz błędy jakie popełniłeś - powiedział. Jego ton wciąż był chłodny i pełen pogardy, dlatego niemal natychmiast przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. - Nie warto okłamywać rodzinę, naprawdę nie warto - Spuściłem wzrok, nie chcąc dłużej patrzeć na niezadowoloną twarz ojca. - Wiem, że coś ukrywasz i nie jest ci łatwo, dlatego kiedyś wszystkiego się dowiem. Dowiem się co, a może kto tak doszczętnie zmienił mojego syna.

Mężczyzna po raz kolejny uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Zachowywał się zupełnie jakby coś zdążyło ulec zmianie w ciągu ostatnich kilku minut, a on był odpowiedzialny za odkrycie tego. Nie zauważył w pobliżu niczego podejrzanego, co ani trochę mnie nie zdziwiło, a potem nie do końca zadowolony mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i powoli ruszył do drzwi. Tym razem żaden z moich braci nie tarasował przejścia, dlatego bez problemu wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Poczekałem dłuższą chwilę, aby upewnić się, że taty nie było już w pobliżu, a następnie zadowolony z obrotu spraw opadłem na łóżko. Wyciągnąłem się na całej długości materaca, sięgając dłońmi pomiędzy poduszki, w których tymczasowo przechowywałem stary telefon Calum'a. Wyjąłem urządzenie, po czym jednym sprawnych ruchem je odblokowałem i wszedłem w moje ostatnie wiadomości z Hood'em. Um, a raczej w ponad dwadzieścia wiadomości do przyjaciela, na które bez wyjątku nie odpowiedział od wczoraj. 

Zbliżała się godzina dziewiętnasta, a ja wciąż nie miałem pojęcia, czy brunet nie zmienił decyzji co do zabrania mnie na imprezę swojego kolegi z drużyny. Prawdę mówiąc, nie zależało mi na niej tak, jak na koncercie Nickelback czy Green Day, ale mimo to chciałem spędzić trochę czasu w towarzystwie najlepszego przyjaciela. Wczorajsze wagary okazały się kompletnym niewypałem, jednak wciąż byłem dobrej myśli. Wiedziałem, że Calum nie potrafiłby od tak z dnia na dzień zakończyć naszej przyjaźni... Należał do szkolnej drużyny piłkarskiej, ale nie był takim dupkiem jak jej pozostali członkowie.

unlawful .:muke:.Where stories live. Discover now