Jak coś ma się walić, to niech już wszystko pójdzie w pizdu

266 18 4
                                    

Cześć, nazywam się Emma Clark, mam 26 lat, a moje życie to kompletna katastrofa. Chciałam zostać dziennikarką z prawdziwego zdarzenia, a wylądowałam w podrzędnej gazecie, gdzie zajmuję się nekrologami albo artykułami o sprzątaniu. Błagam was ile można?! Wynajmuję mieszkanie z dwoma przyjaciółkami. Jedynym sukcesem w moim życiu było dostanie się na studia i wyrwanie się z rodzinnego domu znajdującego się na kompletnym zadupiu. Jestem wściekła, bo zamiast zająć się pracą, to użalam się nad sobą. To nie w moim stylu, ale nic innego mi nie pozostało. Chodziłam na rozmowy o pracę, gdzie moja kariera miałaby szansę na rozwój, ale zazwyczaj spotykałam się z takimi odpowiedziami jak : „Przepraszam, ale nie mogę pani zaproponować czegoś na pani poziomie.", „Przykro mi, nie mamy wolnego etatu", „Znam świetny hotel, jeżeli mi poświęcisz godzinkę sam na sam to się nad tym zastanowię... Wiesz o co chodzi śliczna?". W całym Nowym Yorku nie mogę znaleźć pracy, która mnie zadowoli. Taaa... moje życie to bajka. Miesiąc temu miałam chłopaka, ale powiedział mi, że skoro nie daje mu się dotykać, to po co ma ze mną być. Rozumiecie?! Jestem z facetem od 3 miesięcy i myślałam, że to będzie coś więcej, ale jemu przeszkadzało to, że nie chcę pójść z nim do łóżka. Czego można się spodziewać po takim typku. Próbowałam mu przetłumaczyć, że nie lubię jak mnie ktoś dotyka i to jeszcze tak nachalnie i, że potrzebuję więcej czasu, ale on nadal pchał łapy, a jak znowu odmówiłam on uznał, że nie warto. Wracając do mojej pracy, to przez nią nabyłam się kilku dziwnych przyzwyczajeń. Codziennie czytam nekrologi, ale nie z mojej gazety, przed wejściem do każdego budynku z automatycznymi drzwiami muszę skoczyć trzy razy ponieważ drzwi do mojej pracy są stare i zepsute, a że dodatkowo jestem niską osobą to nie otwierają się przede mną, zawsze jak idę do pracy to powtarzam sobie, że jestem pełnowartościową osobą i moje marzenia się spełnią( czasami mówię to w myślach, a czasami na głos- nie kontroluję tego).Sami możecie zauważyć, że ta praca mnie niszczy. Jednak praca to praca.

- Clark do szefa!- powiedział Obleśny Robin.

- Po co?

- A skąd mam do cholery wiedzieć?

Kiedy dostałam tę pracę był dla mnie bardzo miły, ale kiedy odrzuciłam jego zaloty stał się nie do zniesienia. Poszłam do gabinety szefa. Nie wiedziałam o co może mu chodzić, bo raczej tego, że nie wypełniłam swoich obowiązków nie mógł mi zarzucić. Cicho zapukałam i czekałam na zaproszenie.

- Wejdź Clark!

- Dzień dobry szefie. O co chodzi?

- Siadaj Clark. Będę walił prosto z mostu. Słuchaj doceniam to ile zrobiłaś dla tej gazety, ale nie możemy już dłużej razem współpracować.

Zatkało mnie. Dosłownie. Przed chwilą narzekałam na swoją pracę, a teraz już jej nie mam. Dostałam za swoje.


Na początek coś krótkiego, ale to tak na rozgrzewkę. Rozdziały nie będą pojawiały się regularnie, ale proszę o cierpliwość. To moje pierwsze opowiadanie, dlatego szczególnie zależy mi, aby pod rozdziałami pojawiały się komentarze i mają być szczere, bo inaczej się do Was przejdę! Oczywiście mam nadzieję, że spodoba się Wam moja historia. To co mogę Wam życzyć? Chyba tylko kolorowych koszmarów...




Kolorowe koszmaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz