1. Co cię ugryzło?

240 24 0
                                    

Ulice zatłoczone autami, autobusami, chodniki przykryte białym puchem.
Ludzie biegający ze swoimi dziećmi, nie wiedząc już gdzie szukać prezentu dla swojej pociechy.

A ja Eve Stanwell idę do swojej nowej pracy w centrum handlowym, niestety nie jest to posada na stałe, to tylko tymczasowa świąteczna praca.
Moim zadaniem jest siedzenie w centrum i udawanie pani Mikołajowej.

W tym roku byłam zmuszona to zrobić, ponieważ w zamian dostaję oprócz pieniędzy, rabaty do sklepów, a z tym wiąże się moje kupowanie prezentów.
To tylko trzy dni, nic poza tym, nie mogę sobie pozwolić na kolejny kredyt, więc to będzie jedyne rozsądne rozwiązanie na ten moment.

Nie jestem osobą na zbyt wymagającą, nie potrzebuje pracy swojego życia, wystarczy że ktoś to w miarę dobrze opłaci, a ja się dopasuje.
Nie mogę sobie pozwolić na wybrzydzanie, gdy mam na głowie mieszkanie, moją młodszą siostrę i babcie, moi rodzice są zagranicą i w tym roku nie udało im się wrócić na święta.
Co prawda wysyłają nam pieniądze, ale wiadomo nie zawsze starcza.

Moja siostra Gigi jest ode mnie młodsza o całe 12 lat, jest tak zwaną wpadką moich rodziców, ale nie mam im tego za złe, ponieważ Gigi jest moim oczkiem w głowie.
Mała ośmiolatka, o kasztanowych włosach i niebieskich oczach, od początku była bardzo podobna do mnie. Czasami gdy przechodzę ulicą z Gigi ludzie chwalą ją jako moją córeczkę, wtedy zastanawiam się czy naprawdę wyglądam na matkę.
Przecież mam dopiero 20 lat, nawet nie mam zaplanowanego następnego tygodnia, a co dopiero rodziny, zresztą do tego trzeba mieć chłopaka.
Nie byle jakiego chłopaka, zapewne nie będę miała księcia na białym koniu, ale zawsze można pomarzyć, prawda?

Spojrzałam na Big Ben, godzina 12 miała wybić już nie długo, tak więc przyspieszyłam   kroku, nie wypada się spóźnić w pierwszy dzień pracy.

Tak jak myślałam, wszystko i wszyscy robią mi na złość, czerwone światło, tłum ludzi, ale na szczęście udało się, w końcu dotarłam do centrum.
Byłam gotowa, by włożyć te śmieszne ubrania, pouśmiechać się i poudawać że chcę tu być.
Wszystko było przygotowane, a kolejka ludzi już czekała by posadzić swoje dziecko na kolana świętego Mikołaja.
Szybko się zameldowałam, po czym ruszyłam biegiem do szatni dla pracowników, przynajmniej tutaj nie było tłumów.

Będąc święcie przekonana, że nikogo tu nie ma zaczęłam ściągać bluzkę.

-Przepraszam wiesz może gdzie jest toaleta?- usłyszałam męski głos za mną.

Przerażona szybko założyłam na siebie górną część przebrania i cała czerwona, powoli odwróciłam się w stronę mówcy.
Stał tam wysoki brunet, w loczkach, miał na sobie już strój, pozostały mu tylko dodatki, typu broda, czapka itp.
Cały czas uśmiechał się głupkowato w moją stronę.

-Nie mam pojęcia.- uśmiechnęłam się wrednie i zaczęłam poszukiwania dołu stroju.

-Jeju tylko pytałem, co cię ugryzło?

-Myślę, że to komar, a co ciebie ugryzło by wchodzić do damskiej szatni?

-To damska szatnia? Nie zauważyłem.- przekomarzał się dalej.

-Tak, a teraz uprzejmie wyjdź. Chcę się przebrać.

-Dobrze, nie bij.- podniósł ręce w obronnym geście i zwrócił się ku wyjściu.

Spokojnie dokończyłam przebieranie się, już po chwili byłam gotowa do pracy.
Stałam na środku bajkowej scenerii, a chłopak poznany wcześniej wysłuchiwał zachcianek dzieci.

Mogłabym przysiąc, że w pewnym momencie prawie usnął, poza tym nie dziwię mu się, z pewnością sama bym to zrobiła na jego miejscu.
Matki stały obok, notowały co ich dzieci chcą na święta, ojcowie robili tradycyjnie zdjęcia, a kolejka się nie kończyła.

Nawet nie wiecie jak bardzo trudne jest stanie z przyklejonym uśmiechem ponad pięć godzin.
Cały czas wpuszczałam dzieci, zagadywałam je.

Tandetna muzyczka, w kółko grała ta sama płyta zawierająca 10 utworów, z początku to nawet było przyjemne, ale gdy przesłuchałam jej po raz 9 miałam dość.

Dochodziła godzina 19:00 co oznaczało, że nasza praca powoli dobiega końca.
Tym razem zobaczyłam koniec kolejki i naprawdę mi ulżyło.
Sądzę że po prostu chciałam już wrócić do domu.

Gdy ostatnie dziecko siadało na kolanach Mikołaja, poczułam niesamowitą ulgę.

-A ty czego sobie życzysz od Mikołaja?- poklepał swoje kolano loczek, ale ja go tylko wyśmiałam.

-Dowiesz się, może...kiedyś.

-A mogę wiedzieć jak masz chociaż na imię?

-Eve.- podeszłam i podałam dłoń.

-Świątecznie, Harry.- uścisnął.
-Dobra Harry zbieram się,  do zobaczenia.- pomachałam mu i zwróciłam się w stronę wyjścia.

Pierwszy rozdział za nami :)
Krótki, ale następne planuje nieco dłuższe :>
All the best xx
Happyprincessxx

Fake Santa Claus|h.sWhere stories live. Discover now