Rozdział 25

Beginne am Anfang
                                    

Zostałam sama w salonie, czując się coraz bardziej zagubiona. Dlaczego Marcel nie wspomniał o bracie? Czy to było przypadkowe spotkanie, czy może coś więcej? Gdy ich głosy milkły w oddali, poczułam, że staję się coraz bardziej pionkiem w grze, której zasady nie rozumiem. Z myśli wybudził mnie dzwonek telefonu. Wyciągnęłam urządzenie i przyłożyłam je do ucha, słysząc głos Lizzie.

"Hej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam." powiedziała cicho, a jej głos brzmiał dziwnie nerwowo. "Nie, właśnie wróciłam do domu. Co słychać?" zapytałam, usiłując wyczuć w tonie jej głosu jakieś napięcie. 

"Wszystko dobrze. Chciałam się z tobą spotkać jutro. Masz czas?" zapytała, brzmiąc tajemniczo. "Jasne, może pójdziemy razem na lunch?" zaproponowałam, choć w środku czułam, że coś jest nie tak.

 "Może jednak po pracy? Chciałabym zabrać cię w jedno miejsce." powiedziała, intrygując mnie coraz bardziej. "Nie ma problemu. A powiesz coś więcej?" spytałam, próbując wyciągnąć od niej choć odrobinę informacji.

"Niestety nie mogę, zobaczysz jutro." odpowiedziała, śmiejąc się lekko, a potem rozłączyła się. Marszcząc brwi, zastanawiałam się, co dziewczyna wymyśliła. Jej nerwowe zachowanie wzbudziło we mnie niepokój, ale jednocześnie cieszyłam się na tę rozmowę, bo być może będę mogła wreszcie dowiedzieć się czegoś więcej o ich bracie.


Wstając rano, myślałam jedynie o spotkaniu z Lizzie i ich bracie, którego poznałam wczoraj wieczorem. Nie mogłam pozbyć się z głowy myśli, dlaczego mój mąż nie zaprosił go na nasz ślub i nawet nic o nim nie wspomniał. Ciekawiło mnie także, dlaczego Lizzie nic nie mówiła. Postanowiłam jej o tym powiedzieć, zobaczyć jej reakcję i dostać wyjaśnienia. Schodząc na śniadanie, zauważyłam obu braci siedzących przy wyspie. Obaj byli ubrani elegancko w czarne koszule i spodnie. Teraz, patrząc na nich, mogłam dostrzec pewne podobieństwa. Oczywiście, między nimi istniały różnice, ale byli zdecydowanie rodzeństwem. "Witaj, szwagierko. Pięknie wyglądasz." powiedział Anthony, puszczając mi oczko. Odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem, podchodząc do ekspresu. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że patrzył na mnie zbyt intensywnie.

Przyglądałam się swojemu strojowi, czekając na kawę. Obcisła, czarna sukienka na grubych ramiączkach idealnie opinała moje ciało, eksponując moje kształty. To był jeden z moich ulubionych strojów, który zawsze sprawiał, że czułam się pewnie i zmysłowo. Miałam nadzieję, że wybrałam odpowiedni strój na wieczorne spotkanie z Lizzie. Wzięłam filiżankę wypełnioną aromatyczną kawą i usiadłam naprzeciwko braci.

"Masz dziś jakieś plany po pracy?" zapytał Marcel, przyglądając się mi uważnie. Jego spojrzenie wydawało się przenikać przez mnie. 

Musiał zwrócić uwagę na mój strój, ponieważ ostatnio rzadko nosiłam tak obcisłe sukienki. "Umówiłam się z Lizzie." odpowiedziałam, popijając ciepły napój, który miał mnie pobudzić.

 "Gdzie?" dociekał dalej, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji, ale wzruszyłam tylko ramionami. "Nie powiedziała mi." dodałam. Zauważyłam, jak mruży oczy niezadowolony, słysząc moją odpowiedź. 

"Znając moją siostrę, zabierze cię do klubu." powiedział rozbawiony Anthony. Marcel, po słowach brata, unosił głowę znad ekranu telefonu i patrzył na mnie uważnie. "Mam tylko nadzieję, że nie będę cię znów odbierał pijaną z klubu." powiedział chłodno.

 Unikając jego wzroku, odkładałam filiżankę do zlewu i zakładałam płaszcz. Czułam na sobie spojrzenie męża. W jego oczach widziałam niepokój i coś jeszcze. Była to mieszanka zaniepokojenia, troski i pewnej dawki irytacji.

Jesteś moja Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt