Rozdział 25

6.6K 278 21
                                    


Zapraszam do czytania poprawionych rozdziałów :) 


Wracając do domu, myślałam tylko o moim małżeństwie. Pragnęłam uwolnić się z tego związku, który coraz bardziej stawał się dla mnie więzieniem. Ale nie mogłam nic zrobić. Czułam się bezsilna i uwięziona, jakby niewidzialne więzy trzymały mnie mocno, nie pozwalając na jakąkolwiek ucieczkę.Każda chwila spędzona w towarzystwie mężczyzny powodowała dziwne uczucie niepokoju i podniecenia. Mimo wszystko nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Jego obecność w moim życiu wprowadzała chaos, ale jednocześnie budziła we mnie skrajne emocje.W jego towarzystwie czułam się jak na huśtawce. Jednej chwili byłam na szczytach szczęścia, a w następnej już na samym dnie. To było jak uzależnienie, które sprawiało, że nie potrafiłam oderwać się od niego, mimo że wiedziałam, że toksyczność naszego związku osiągnęła niebezpieczny poziom.

Nawet teraz, gdy byłam sama w samochodzie, jego obraz wciąż mignął mi przed oczami. Nie mogłam oderwać się od myśli o nim. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, że muszę uwolnić się z tego toksycznego więzienia, ale jednocześnie bałam się. Bałam się, że on mnie znajdzie, że nie pozwoli mi odejść. Siłą woli próbowałam stłumić te myśli, odciąć się od nich, ale było to niemożliwe. Byłam uwięziona w labiryncie moich własnych myśli, w labiryncie naszego związku, z którego nie potrafiłam znaleźć wyjścia.

Gdy dotarłam do domu, serce biło mi tak głośno, że aż bolało. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale jednocześnie czułam się kompletnie bezsilna. Docierając pod dom, westchnęłam ciężko, zamykając za sobą drzwi samochodu. Kierując się po schodach do drzwi wejściowych, serce biło mi szybciej, a dłonie były wilgotne od napięcia. Otwierając drzwi, z ulgą zdejmowałam płaszcz, próbując złapać oddech, gdy nagle usłyszałam głośny krzyk mojego męża dochodzący z gabinetu. Mimo to, nie zwracałam na to uwagi. Moje myśli były gdzieś indziej. Krocząc w kierunku salonu, zamarłam na chwilę, widząc mężczyznę siedzącego na fotelu.

Wyglądał na kilka lat młodszego od Marcela. Miał gęste, ciemne włosy i smukłą sylwetkę. Ubrany był w eleganckie spodnie i ciemnoszary sweter, a w dłoni trzymał drinka. Jego spojrzenie przeszywało mnie badawczo, gdy zbliżyłam się do niego.

"Lily, jak mniemam?" zapytał, podnosząc się z fotela.

"Tak, a ty to?" odpowiedziałam zaskoczona, kiedy znalazł się tu obcy mężczyzna.

Uśmiecha się, łapiąc moją dłoń i składając na niej delikatny pocałunek. "Anthony. Miło mi cię wreszcie poznać, Lily." powiedział, puszczając moją dłoń.Miał głębokie, ciemne oczy, które wpatrywały się we mnie uważnie, a uśmiech na jego twarzy wydawał się lekko złośliwy.

"Młodszy brat Marcela." dodał, kiedy zobaczył moje zdziwienie. Kiwając głową ze zdziwienia, odpowiedziałam: "Marcel nic nie mówił, że ma brata." Gdy słyszałam za plecami głos męża, odwróciłam się w jego stronę. Marcel podszedł do brata, witając się z nim i obejmując mnie ramieniem."Co się stało, że przyleciałeś?" zapytał mąż, mocno mnie trzymając.

Anthony spojrzał na nas z lekkim uśmiechem. "Dowiedziałem się, że mój brat się ożenił. Musiałem poznać nową szwagierkę." odpowiedział, sięgając po butelkę i nalewając sobie więcej alkoholu do szklanki. 

Słysząc te słowa, zastanawiałam się, dlaczego Marcel nie zaprosił go na ślub. Spojrzałam na męża, ale nie mogłam odczytać z jego twarzy żadnych emocji.

"Oczywiście. Do gabinetu." powiedział Marcel, odsuwając się ode mnie i kierując się w stronę pomieszczenia. Anthony wyglądał na rozbawionego, podążając za nim. Pod nosem mówił: "Jak zawsze ma kij w tyłku." i zniknął za rogiem.

Jesteś moja Where stories live. Discover now