Rozdział 1

17.4K 624 14
                                    

Budzik zadzwonił punkt 8.To ten dzień !!!  Lucas wraca !!! Wstałam , przeciągnęła się i ruszyłam szczęśliwa do łazienki.Powąchałam swoją koszulkę i stwierdziłam, że prysznic zdecydowanie mi się przyda.Ściągnęłam piżamę i wskoczyłam pod prysznic.Moje długie blond włosy  z dotknięciem wody stawały się brązowe.Ładnie wyglądam w tym kolorze, może się kiedyś pofatyguję się do fryzjera. Ogoliłam się i umyłam.Otworzyłam drzwiczki od prysznica i nagle cały świat zaparował, włącznie z lustrem obok kabiny.Momentalnie zrobiło mi się zimno, chwyciłam szybko za ręcznik i się okryłam. Po kilku minutach byłam jak nowo-narodzona, taka świeża,czysta i pachnę Kokosem !!! Uwielbiam ten zapach, prawie tak samo jak zapach Lucasa.Chwila czy ja o tym pomyślałam? Nie ważne odepchnęłam tą myśl i wróciłam do pokoju.Ubrałam się i zeszłam do kuchni.Jak zwykle na lodówce była karteczka z napisem jestem na dyżurze, wrócę późno ~mama :)
Uśmiechnęłam się i otworzyłam lodówkę. Były tam jajka, jajka no i jajka.Mówiłam już że były jajka? przewróciłam oczami i na siłę zrobiłam sobie jajecznicę.

Gdy zjadłam już zrobioną przez siebie przepyszną jajecznicę pojechałam na pociąg.Gdzie powinien się niedługo znaleźć mój przyjaciel.Usiadłam na przystanku, wyczekując pociąg.Rozglądałam się i nigdzie go nie widziałam.Nie było ani Lucasa, ani transportu.Powinien być już 20 min temu! a może to ja coś pomieszałam ? a może był wypadek i mu się coś stało? Nie przeżyłabym gdyby coś mu się stało.

Dzwoniłam, esemesowałam, ale niestety bez skutku.Zrezygnowana oddaliłam się od przystanku.

Poszłam do sklepu kupić wodę.Za ladą stała młoda Pani, miała blond włosy i pieprzyka wielkości Kanady.

-Słucham.-powiedziała Pani, jak tylko podeszłam do kasy.

-Poproszę wodę gazowaną.

Nagle poczułam dotyk rąk na moich biodrach.Zesztywniałam.

-Dwie wody gazowane-poprawił mnie nieznajomy.
Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Lucasa, który objął mnie w pasie.Uśmiechnęłam się, zapłaciłam i odebrałam butelki z wodą.

-Reszty nie trzeba- rzuciłam do kasjerki.
Odwróciłam się do przyjaciela -LUCAS!!!-Krzyknęłam na cały sklep i rzuciłam się na niego.

-Sky..-powiedział ze spokojem, jakby nagle coś z niego zeszło, kamień z serca.
Wtuliłam się w niego jak najmocniej.Chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie.Rozpłakałam się ze szczęścia.

-Hej mała nie płacz-pocieszał mnie.Nie mogła się uspokoić.

-Bałam się że coś ci się stało nie odbierałeś...

-Przyjechałem  wcześniej, Sky proszę nie płacz.-Otarł mi łzy , swoim kciukiem i uśmiechnął się do mnie.

A ja dalej nie mogłam się uspokoić, zacisnęłam wargę i zatrzymałam łzy.

-Chodź pojedziemy do domu. Gdzie postawiłaś auto?

-Na parkingu, za rogiem.- Dałam mu kluczyki.Wziął torbę i poszliśmy do mojego czołgu.Grand Rovera.Lukas zawsze się śmiał ,że jeżdżę takim czołgiem po ulicy i że ma 100% pewność że nic mi się nie stanie w zderzeniu z tirem.Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Lucas usiadł na miejscu kierowcy, zapiął pasy i włożył kluczyk do stacyjki.

-Pasy.-rozkazał.

Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.

-Nie dość że w moim aucie, to jeszcze się rządzi.-prychnęłam, ale jego twarz ani trochę się nie zmieniła.Mówił całkiem poważnie.Wypełniłam polecenie i usiadłam prosto.

-Grzeczna dziewczynka.-I dopiero wtedy odpalił auto.
Cała podróż minęła w ciszy, miłej ciszy.
-Podjedziemy na początku do mnie ok?

-Nie ma sprawy, nie chcesz jeszcze odpocząć ?-Szczerze mówiąc trochę się o niego martwiłam.

-Nie, nie jestem zmęczony, a wręcz przeciwnie.
Po pięciu minutach zaparkowaliśmy przed domem Lucasa.

.......................................................................
Hej, mam nadzieję że się podobało.W razie jakiś podkreśleń komentujcie. :)




Odejdź i nie wracajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz