Rozdział 20.

3.8K 246 30
                                    

Wizyta u moich rodziców ciągnęła się w nieskończoność. Czas mijał we wręcz boleśnie powolnym tempie, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak tylko o tym, by się stamtąd wyrwać. Moja ciocia non stop poruszała temat świąt, matka nie byłaby sobą, gdyby co chwilę nie wtrącała swoich dwóch groszy odnośnie mojego wyglądu, a Dan i Louis nieprzerwanie mierzyli się tymi nieprzychylnymi spojrzeniami. Jedynie Brooke i mój ojciec zachowywali się normalnie, wraz ze mną popijając herbatę i uważnie przysłuchując się przesłuchaniu, jakiemu moja rodzicielka poddała szatyna. Padały pytania o, dosłownie, wszystko. O to, jak mnie traktuje, jak się odżywia, gdzie mieszka, czym jeździ i czym się zajmuje. Na to ostatnie odpowiedział zdawkowo - samochodami. Na całe szczęście, nikomu nie przyszło do głowy ciągnąć tematu, jednak wcale nie oznaczało to, że wszystko szło po mojej myśli. Nie dało się ukryć, ku mojemu niezadowoleniu, nie minęło kilka chwil, gdy cała uwaga znów skierowała się na mnie.

- Więc, słońce, jak tam z lekami? Doktor Flynn mówiła ostatnio, że dawno z tobą nie rozmawiała, coś jest nie tak? - zapytała, a ja jedynie potrząsnęłam energicznie głową, starając się jakoś ominąć ten wyjątkowo drażliwy dla mnie temat. - Bierzesz leki?

- Proszę się o to nie martwić - głos Louisa rozbrzmiał w pomieszczeniu, zanim zdążyłam w ogóle otworzyć usta. Zmierzyłam go uważnym wzrokiem, zastanawiając się, co on, do jasnej cholery, robił. - Pani córka jest dorosła, zna swoje obowiązki - uśmiechnął się szeroko, pochylając się i opierając łokcie na kolanach.

- Dorosła? Nie rozśmieszaj mnie - prychnęła kobieta, zaplatając ręce na piersi i patrząc na naszą dwójkę z góry. - Mój drogi, trzy lata temu była jeszcze dzieckiem i nie jestem pewna, czy załapałeś, ale wasza znajomość, po pierwsze, nie trwała zbyt długo, więc raczej nie wiesz o mojej córce zbyt wiele, a po drugie, Lizzy nie zdążyła się nawet nacieszyć tą swoją samodzielnością. W ramach przypomnienia, odizolowano ją od świata.

- Wciąż tu jestem - zauważyłam, nie mogąc znieść tego, że mówiła o mnie tak, jakbym wcale nie słuchała. - I bardzo tego żałuję. Powoli się ściemnia, może lepiej już wyjeżdżajmy, podróż chwilę nam zajmie - dodałam, podnosząc się z kanapy i ciągnąc Louisa za rękę, żeby poszedł w moje ślady. Zerknęłam na niego kątem oka i stwierdzić, że kazanie mojej matki go zirytowało, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Bez problemu dało się dostrzec, że cudem hamował się przed odparowaniem czegoś znacznie mniej grzecznego niż do tej pory, a jedyną blokadą było prawdopodobnie to, że w pobliżu znajdowałam się ja, moi znajomi i dwóch pozostałych członków rodziny, na których chłopak nie chciał wywrzeć złego wrażenia.

Ścisnęłam mocniej jego dłoń, starając się jakoś odwrócić jego wściekły wzrok od kobiety siedzącej na kanapie i, na szczęście, udało mi się. Wymieniliśmy przelotne spojrzenia, po czym ramię w ramię skierowaliśmy się do przedpokoju. Kolejne pięć minut minęło na pożegnaniach, uściskach i ciągłej paplaninie o tym, że mamy jechać ostrożnie, bo drogi były śliskie. Nie dziwił mnie nawet nikły uśmiech, który pojawił się na ustach Louisa, gdy tylko pojawiła się wzmianka o „kategorycznym zakazie przekraczania dozwolonych prędkości". Nawet ja miałam ochotę po prostu pokiwać głową z politowaniem i zastanowić się, czy mój ojciec mówił poważnie, podczas gdy przed naszym domem stał cholerny Mustang.

Wsiedliśmy do samochodu i pod uważnymi spojrzeniami moich rodziców, ruszyliśmy z podjazdu. Sztuczne uśmiechy widniały na naszych twarzach do momentu, kiedy wyjechaliśmy poza moje osiedle. Właśnie wtedy, jak na trzy-cztery, oboje odetchnęliśmy ciężko, a Louis przydusił pedał gazu, natychmiast zwiększając prędkość.

- Spotkałem tą kobietę dwa razy - zaczął spokojnie, jednak czułam, że jego opanowanie nie miało prawa bytu; nie w tej sytuacji. - Pierdolone dwa razy i tak jak za pierwszym, tak i za drugim myślałem, że mnie szlag trafi. Przysięgam, nigdy w życiu nie spotkałem kogoś tak... tak... Nie powiem tego, bo nie chcę cię urazić.

Fire in My Heart | L.T. (GITD sequel)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt