1. Nowa rzeczywistość

723 29 2
                                    


Czułam jak tonę w otchłani nicości. Moje płuca wypełnił przeszywający wskroś ból, przez który nie potrafiłam złapać oddechu. Wszystkie te tortury trwały może z pięć sekund, lecz dla mnie trwały wieczność. W końcu odzyskałam zmysł wzroku i stanęłam oko w oko z moim lustrzanym odbiciem. Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo ucierpiał mój wygląd podczas walki. Może i nie należałam do osób spędzających godziny przy lustrze, ale widok tylu rozcięć i siniaków byłby okropny nawet dla największego ignoranta w kwestii urodowej. Nie dane mi było na szczęście, czy też nieszczęście, zobaczyć reszty mojego ciała, ponieważ lustro nagle, bez żadnego ostrzeżenia, samoistnie pękło. Kawałki szkła poleciały w moją stronę niczym pociski. Wiele z nich dotknęło mojej skóry, mimo to nie czułam bólu. Stałam tylko, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, spętana niewidzialnymi pętami i wpatrywałam się w ciemność. Po chwili ustąpiła ona oślepiającemu światłu, zbliżającemu się w zawrotnym tempie w moją stronę. Jak się okazało, i tym razem pojawiło się lustro. Znowu na siebie spojrzałam i, ku własnemu zdumieniu, nie zobaczyłam już tej rannej obdartusi, co przed chwilą. W prawdzie zdołałam się rozpoznać - miałam swoje niesforne loki i okropne piegi na nosie - ale wyglądałam jakoś tak... Odnowiono? Włosy miałam związane w powoli rozwalającego się kłosa, brązowe oczy skrywały w sobie małe iskierki. Największym zdziwieniem było to, w co byłam ubrana. Mogłabym poprzysiąc, że dziś rano założyłam na siebie dżinsy i fioletową bluzę z kapturem, natomiast teraz miałam na sobie szkolną szatę. Nie byłoby aż takiego wielkiego halo, gdyby nie to, że jej podszewka była koloru niebieskiego, a na piersi nie miała, obok herbu Hogwartu, orła Ravenclaw.

Tym razem lustro nie rozbiło się, tylko wniknęło w podłogę, jakby była ona ruchomymi piaskami. Poczułam, jak przesuwam się do przodu, chociaż nie miałam możliwości zrobienia choćby kroku. Było zupełnie tak, jakbym stała na taśmociągu. Udało mi się jakimś cudem odwrócić głowę w bok - a może sama się obróciła - i moim oczom ukazała się biała, chropowata ściana z pokrzywionymi do niej przeźroczystą taśmą zdjęciami. Na niektórych z nich rozpoznałam samą siebie, niekiedy z lat dziecięcych.

Z początku pomyślałam, że umarłam, w końcu we wszystkich filmach i książkach umarły widzi całe życie przelatujące mu przed oczami. Problem w tym, że to nie było moje życie. To znaczy, przynajmniej nie przypominałam sobie momentów uwiecznionych na fotografiach ani osób, z którymi do nich pozowałam. Mniej więcej pięcioletnia ja w ramionach wysokiego chłopaka z ostrym trądzikiem - mama zawsze powtarzała, że nie dawałam nosić nikomu poza nią. Jedenastolatka trzyma z dumą swój list z Hogwartu, a blady mężczyzna w średnim wieku bije jej brawo - nikt z mojej rodziny nie wiedział o istnieniu magi. Ładna, wysoka blondynka w liliowej sukni balowej wnosi ze mną toast na Balu Bożonarodzeniowym - rozmawiałam tam tylko z Krumem oraz Harry i Ronem. Najdziwniejsze było ostatnie, na samym końcu. Nie było na nim nie, tylko mnóstwo innych ludzi, w jednym z nich rozpoznałam Lily Potter, matkę Harry'ego o takich samych zielonych oczach, co mój przyjaciel. Obok niej stał mężczyzna z czarną czupryną i okularami przekrzywionymi na nosie. Za rękę trzymał drobną, rudą jak marchewka nastolatkę. Wydawało mi się, że do mnie pomachała, zanim wszystko znowu znikło i ucichło. W końcu przestałam być odporna na ból, bo rozdarł mi on czaszkę na połowę.

~*~

Hermiona obudziła się z krzykiem, cała dygocząc na całym ciele. Zupełnie nie rozumiała tego, co przed chwilą zobaczyła i wcale nie miałam zamiaru. Najwyraźniej z szoku po ujrzeniu Harry'ego dostała jakiś urojeń, to jedyne racjonalne wyjaśnienie.

Podniosła się z podłogi i przeżyła największy w swoim życiu szok. Wprost przede nią stał nie kto inny, jak Harry, żywy, co prawda dziwnie blady i z równo przystrzyżonymi włosami, ale żywy. Już miała zamiar rzucić mu się na szyję, dziękując i jednocześnie przeklinając Merlina za tak perfidny kawał, kiedy czyjaś dłoń odciągnęła ją do tyłu. Usłyszała ryk śmiechu.

False Future [Dramione]Where stories live. Discover now