Bajka o miłości (której nie było)

1.1K 98 18
                                    

Dwudziesty dziewiąty sierpnia dwa tysiące trzydziestego siódmego roku. Zwykła sobota. Jedni łapali ostatnie promienie słońca w wakacyjnych, nadmorskich kurortach, inni schładzali się na stokach wschodnich Alp lub w hotelach spa, gdzie mogli spędzić cały urlop według własnego, nieśpiesznego i leniwego harmonogramu. Już za parę dni musieli wrócić do pracy, domów, gdzie czekały na nich obowiązki życia codziennego. Zacznie się ponowne martwienie o to, co zjeść na śniadanie, kiedy zrobić pranie, odrobić zadania domowe z dziećmi, a jeszcze trzeba znaleźć czas na odwiedzenie rodziny czy krótki wypad z przyjaciółmi na kawę! Ulice zarówno czarodziejskiego, jak i mugolskiego świata były przepełnione rodzinami (chociaż głównie były to matki z dziećmi) spieszącymi na ostatnie zakupy przed rozpoczęciem roku szkolnego przez ich pociechy. Ostatnie podręczniki, ubrania, szaty, słodycze...

Ten dzień, tak normalny w swojej powtarzalności, był jednak dla Hermiony wyjątkowy. To właśnie teraz rodziła się jej pierwsza wnuczka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat doczekała się w końcu tego, że i ją ktoś zacznie nazywać „babcią". Jej koleżanki i przyjaciółki miały już za sobą ten cudowny okres opiekowania się maluchami, wychodzenia z wózkami na spacery, rozpieszczania. Strasznie im tego zazdrościła, ale nie chciała wywierać presji na swojej córce. Zdarzały się momenty, że było to dla niej trudne, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że ciągłe dopytywanie się o wnuka może tylko doprowadzić do kłótni pomiędzy matką a córką. Kobieta wiedziała, kiedy powinna się wycofać, kiedy jej zdanie nie jest już najważniejsze dla jej dziecka i nauczyła się to szanować.

Jednak to zdarzenie przypomniało jej o innym, równie ważnym w jej życiu. Pamiętna Bitwa o Hogwart wcale nie zakończyła wojny. Owszem, Voldemort został pokonany, jednak jego poplecznicy nie byli bandą czarodziejów, którzy bez swojego lidera są jak owieczki na wybicie. Śmierciożercy byli tak zhierarchizowaną grupą, że potrafili bardzo szybko zastąpić Czarnego Pana, pragnąc dalej nieść jego wolę oraz wizję czarodziejskiego świata. Przerodziło się to aż do pewnego rodzaju kultu, gdzie Voldemort był jeszcze bardziej czczony i wysławiany. Jego przegrana z ręki Pottera doprowadziła tylko do tego, że wiele z dotychczas neutralnych rodzin, bojących się stanąć za którąś ze stron z powodu konsekwencji, jasno teraz opowiedziała się za sługami Voldemorta. Może samo to, że następcy Riddle'a nie karali tak skrajnie nieposłuszeństwa, może zauważyli, iż zmuszaniem do wstąpienia w swoje szeregi nie zyskają zbyt lojalnych członków, może w końcu nauczyli się, że słodkim słówkiem i obietnicami zyskają dużo więcej.

Właśnie przez to wojna ciągnęła się jeszcze przez kilka kolejnych lat. Nie była ona wcale mniej krwawa niż za czasów Voldemorta, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dopiero teraz zaczęła się ta prawdziwa. Już nie kończyło się na paru Crucio czy avadach. Obie strony nauczyły się, że by przeżyć, muszą zabijać, knuć, wygrywać. Ważna była liczebność, i tak o ile nie brakowało jej po stronie Pottera, to jednak śmierciożercy dysponowali prawie nieograniczonymi środkami, niebotycznymi sumami pieniędzy. Dlatego też wielokrotnie piękne, wyniosłe przemowy Harry'ego, jego odwaga, jego walka nie wygrały z korupcją i drogimi prezentami, na które mogli sobie pozwolić jego przeciwnicy, dzięki którym zyskali znane nazwiska dla swojej sprawy.

Przez długi czas ciężko było określić, która ze stron ma przewagę. Sprzymierzeńcy ginęli jeden po drugim, część zapadała się pod ziemię i po upływie pół roku od zaginięcia zostawała uznawana za zmarłych. Przykrą prawdą było to, że nikt nie mógł sobie pozwolić na dłuższe i bardziej intensywne poszukiwania. Jednego z cięższych wieczorów oświadczył się jej. Doskonale pamiętała, że były to oświadczyny niestandardowe, zupełne inne od tych, jakie sobie wyobrażała, będąc małą dziewczynką. Nie było kwiatów, klękania na jedno kolano, nie było romantycznej kolacji i blasku świec. Był za to pot, krew, ból. Była rozpacz, smutek, żal. Były łzy.

[M] Bajka o miłości (której nie było)Where stories live. Discover now