Rozdział 2

1.8K 105 4
                                    

Skąd on do cholery ma ten pistolet?- przeleciało mi przez myśl.
-Mówiłem, że jest tu niebezpiecznie.. Siedź tu i czekaj na mnie, jakby coś się działo krzycz, dobra?- powiedział pewnym głosem, trzymając broń w ręce.
-T-tak- powiedziałam przestraszona. Niby było mi wszystko jedno, bo w ogóle nie chciało mi się żyć, ale mimo wszystko się bałam. Ten krzyk był naprawdę przerażający.

Justin's POV:

Poszedłem kilka metrów dalej zobaczyć co się dzieje. Miałem nadzieję, że nic poważnego, bo nie miałem ochoty na grożenie komuś bronią. Mogłem to wszystko zignorować i po prostu odejść, ale nie, zachciało mi się w superbohatera bawić (czujesz ironię w tym zdaniu?)
Zza krzaków widziałem tylko ciemność, nic nie wskazywało na to, że ktoś robi tu komuś jakąkolwiek krzywdę. Odwróciłem się, schowałem pistolet z powrotem do kieszeni i pewnym krokiem ruszyłem w stronę ławki, na której siedziała ta niewinna dziewczyna.Coś mnie do niej przyciągało. Nie wiem dlaczego, w dupie miałem dziewczyny. Ale coś kazało mi do niej podejść, jak zobaczyłem ją płaczącą. Chciałem podprowadzić ją do domu. Tylko, że był jeden problem. Zniknęła.
-Kurwa mać- powiedziałem do siebie.Miała tu zostać- kopnąłem róg ławki z wściekłości.
Usłyszałem cichutki pisk. Odwróciłem się i zobaczyłem Lucasa, który trzyma Selene. Jedna ręka była zaciśnięta wokół jej tułowia a druga była na ustach, tak aby nie mogła się odezwać. Szybko wyjąłem pistolet z kieszeni, i uniosłem go na wysokości twarzy tego skurwiela. Spojrzałem na Selene i zobaczyłem jak po jej twarzy lecą łzy, jedna po drugiej.
-Puść ją- rozkazałem zaciskając szczękę ze złości.
-Oh Bieber, jesteś tak kurewsko naiwny. Myślisz, że po tym wszystkim po prostu zostawię cię w spokoju?- zaśmiał się po ukończeniu zdania.
-Na chuj mnie śledzisz? Nie wyjdzie ci to co zamierzasz zrobić.- dawno nikt mnie tak nie wkurwił. Chciałem go zabić.
Lucas otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nagle oboje usłyszeliśmy jakiś szelest. W tym momencie Lucas popełnił największy błąd w swoim życiu, odwrócił się. Był taki nieprofesjonalny w tym co robił, co mi akurat było na rękę. Natychmiast wykorzystałem sytuację i strzeliłem mu w nogę. Wtedy Selena wyrwała mu się, podbiegła do mnie i schowała się za moimi plecami. Wolnym krokiem udałem się do leżącego Lucasa, kopnąłem go w brzuch i razem z Seleną ruszyliśmy przed siebie.
Do końca życia będziemy już toczyć między sobą walkę, tyle razy chciałem go zabić, mimo tego nie mogę. Coś nie pozwala mi tego zrobić, chociaż wiem, że gdyby on miał taką okazję zrobiłby to od razu.

Selena's POV:

Połowę drogi byłam cicho. Na szczęście przypomniało mi się którędy dojść do domu. Miałam tysiąc myśli w głowie, ale bałam się o cokolwiek zapytać.
-Kto to był?- zapytałam mimowolnie.
-Nieważne, nie interesuj się, więcej go nie zobaczysz.- przerwał na chwile.- Nie chodziło mu o ciebie tylko o mnie. Powiedział i nawet na mnie nie spojrzał. Było widać, że jest bardzo wściekły.
Do końca drogi byliśmy cicho, a ja ciągle przeklinałam swoje życie i wszystko co z nim związane. Moja mama umarła i dzisiaj ja też mogłam umrzeć. Nie przejmowałam się tym za bardzo, teraz naprawdę właśnie tylko to chodziło mi po głowie. Nie chciałam żyć.
Byliśmy już przed moim domem. Był niewielki, ponieważ nie należałam do najbogatszych ale mimo tego niczego mi nie brakowało i nie narzekałam na stan majątkowy. Stanęłam na jednym schodku, teraz byłam w wzroście Justina.
-To cześć- już chciałam się odwrócić, kiedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i spojrzał mi głęboko w oczy. Przeszły mnie ciarki. Dlaczego?
-Czekaj..przepraszam za tą całą sytuację, to moja wina.- cały czas patrzał mi w oczy.
-Uratowałeś mnie, chociaż sam naraziłeś mnie na taką sytuację. Sam tak powiedziałeś. Zresztą nie wiem, nieważne.Możliwe, że gdyby cię tam nie było, to ktoś mógł by mi coś zrobić, albo sama bym to zrobiła- znowu przeklnęłam swoje życie w myślach, dlaczego ja to powiedziałam do cholery?
-Co?- szybko zareagował Justin.
-Nieważne, muszę już iść- przegryzłam policzek od wewnątrz patrząc się w ziemie.
-Dasz mi swój numer? Napiszę do ciebie, a gdyby coś się jednak działo, gdybyś spotkała jeszcze tego skurwiela to zadzwonisz do mnie.
-No..okej- uśmiechnęłam się delikatnie, Justin podał mi do ręki swojego Iphona, wpisałam swój numer i oddałam mu złoty telefon. Widać było że do biednych nie należy.
Podeszłam do drzwi.
-Cześć- uśmiechnęłam się jeszcze raz i pomachałam mu. Weszłam do środka. Oparłam się plecami o drzwi i przez chwile analizowałam wydarzenia z dzisiejszego dnia. Był naprawdę okropny. I dziwny.

__________________________________

Podoba wam się? Proszę o komentarze 😊

Can you feel my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz