Prolog

72 5 0
                                    

Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie;

Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy,

To zmarszczę czoło i przewrotną będę

I na miłosne twoje oświadczenia

Powiem: — nie, w innym razie za nic w świecie.

Za czułą może jestem, o! Monteki,

Stąd możesz sądzić me obejście płochem;

Ufaj mi jednak, będę ja wierniejszą

Od tych, co bieglej umieją się drożyć.

Byłabym ja się była, prawdę mówiąc,

Także drożyła, gdybyś był tajnego

Głosu miłości mojej nie podchwycił.

Nie wiń mię przeto, ani też przypisuj

Płochości tego wylania mych uczuć,

Które zdradziła noc ciemna.

Księżna odchyliła głowę ku tyłowi, by dać oficerowi miejsca do składania ciepłych pocałunków. Jej ciało przepełnione było żarem, który ulatniał się z każdym oddaleniem jego warg od smukłej szyi. Zacisnęła palce na rozpiętej koszuli Scherera, łaknąc dotyku jego rozgrzanej skóry.

Podniósł się, rozglądając się w popłochu. Przyłożył palec do jej jasnych ust, nakazując milczenie. Sam wyszeptał:

– Nadchodzi. – Głos mu drżał, co nie zdarzało się wcale.

Drzwi otwarły się hukiem, a mężczyzna, który w nich stał minę miał nietęgą. Jego matowe oczy były jeszcze ciemniejsze niż zazwyczaj. Przeszywał wzrokiem dwójkę kochanków, zbliżając się ku nim. Chwilę wcześniej wszedł do domu i, zauważywszy jasny płaszcz, pognał schodami w górę do sypialni księżnej. Zastał tam ich oboje, przeto nie zdziwił się wcale. Wiedział o wszystkim już od dawien dawna. Jednakże widok ten wyzwolił w nim dziwaczny spokój wraz z rozdrażnieniem.

– Hrabio – zwrócił się do oficera z półprzymkniętymi oczyma. – Muszę rozmówić się z księżną. Sądzę, że pańska obecność tutaj nie jest już więcej potrzebna.



– Wynoś się, kobieto! – krzyczał, szarpiąc ciemnowłosą damę za jasną narzutkę. Z jej oczu ciekły łzy, lecz nie bólu, a tego, że mąż jej wcześniej nie podniósł na nią ręki. – Wynoś się! Czy słyszysz co mówię?

Upadła na grząską ziemię, trzymając się kurczowo nogawki spodni księcia. Strącił jej dłoń z odrazą malującą się na twarzy. Przyglądał się przez chwilę na jej ostateczny upadek, po czym cofnął się w tył. Stał już na progu, kiedy ona podniosła się i wyrzekła:

– Nie żałuję wcale. Nie żałuję! – krzyczała, próbując rzucić się ku niemu. – Kochałam go. Raz w życiu kogoś kochałam, ty głupcze!

Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a ją pogrążyła ciemność. Zimowe wieczory były tego roku niezwykle mroźne, lecz to nie przeszkadzało jej w przedzieraniu się przez śnieżne zaspy ku, oddalonej o milę, kolei.

Nie mogła tutaj zostać. Nie, skazana na potępienie.


Groty duszyМесто, где живут истории. Откройте их для себя