Rozdział II

36 4 3
                                    

Pociąg począł hamować i wydawał przy tym nieprzyjazne uchu dźwięki, dlategoż Chmielewski przyłożył do twarzy pulchne dłonie. Kiedy ujrzał w jednym z wagonów bratanicę, przystąpił hardo do przodu i nawet zimny wiatr mu w tym nie przeszkadzał, choć kilka chwil wcześniej drżał pod jego wpływem. Począł przepychać się między ludźmi, na co dwie starsze kobiety pokręciły głową.

— Arabella Sawicka! — wykrzyknął, dostawszy się ku ciemnowłosej.

Wpadli sobie w ramiona, a Chmielewski podniósł ją ku górze i, nie zważając na ludzi wokoło napoczął nią wirować. Śmiali się oboje, a czas jakby się zatrzymał.

— Jak podoba Ci się Moskwa, moja droga? Dawien tu nie byłaś —zapytał, układając się wygodniej na miękkim obiciu w karecie.

— Zimniej u was, wuju, choć mniej wietrznie. Po mieście rozejrzę się południem. Zechciałbyś mi towarzyszyć?

Wuj księżnej ledwie się powstrzymywał, ażeby nie nadmienić o sytuacji, która miała miejsce w życiu młodej Sawickiej. Słowa cisnęły mu się na usta, a był on człowiekiem niezwykle wylewnym, dlategoż zacisnął palce na swej nodze i nie puścił ich dopóty nie zatrzymali się przed dworkiem.

Przebóg! Jak żyję, serca już nie mając?

Nie żyjąc, jako ogień w sobie czuję?

Jeśli tym ogniem sam się w sobie psuję,

Czemuż go pieszczę, tak się w nim kochając?


Arabel skierowała się ku górze, zaś Chmielewski wrócił do saloniku i tam podparł głowę rękoma. Ciężko było mu cieszyć się z przyjazdu bratanicy, kiedy widział, że ledwie powstrzymuje płacz, a słowa nie mogą przejść przez jej gardło. Chciałby, by księżna była taka jak przed ślubem z Ignacym — pełna humoru, ciesząca się z przyszłych losów. Z drugiej strony wiedział, że będzie z nią jak z jego bratem, a jej ojcem. Kochliwy był, lubieżnie patrzył na cudne kobiety, z matką Arabel nie odczuwał szczęścia, próbował wyrwać się z małżeństwa. I wyrwali się oboje — ona zawisła na brzózce za domem, a on uciekł za ocean nie wracając więcej. Ich córeczka dopiero zaczęła chodzić, poznawać świat, cieszyć się z każdego uśmiechu jakim obdarzyła ją druga osoba. Zajął się nią właśnie Chmielewski i on także weselił się na każdy jej chichot.

Idąc schodami w górę warto było zatrzymać się na pierwszym piętrze, gdzie ulokowana została Arabella. Zza ciemnych dębowych drzwi po lewej stronie dochodził cichy płacz. Otworzywszy je można było zobaczyć drobną osóbkę opartą o kolumnę przy łóżku. Żal ściskał serce, gdy spojrzało się na jej twarz pełną bólu.

Na stoliku obok okna leżały niezapisane jeszcze kartki papieru oraz pióro, które księżna wcześniej wyjęła z kufra stojącego obok łóżka. Był on otwarty, a w nim spoczywały suknie Sawickiej. Wpierw można było dostrzec urokliwy różowy aksamit przywieziony przez doktora z Ameryki.

Pośpiesznie zapisywała na kartce słowa, bojąc się zabrudzić ją łzami cieknącymi z oczu. Atrament rozmyłby się i Jonas nie mógłby rozczytać, co chciała mu przekazać. Pióro świsnęło w powietrzu, kiedy Arabel złożyła swój podpis u dołu strony. Włożyła kartki w kopertę i zawołała służkę, by oddała list, gdzie było trzeba.

Jak w płaczu żyję, wśród ognia pałając?

Czemu wysuszyć ogniem nie próbuję

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 24, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Groty duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz