- Nie narzekaj, zawsze mogło być gorzej - posłałem jej uśmiech, na co dziewczyna tylko prychnęła, idąc po dolewkę swojej pepsi.

- Wszystko w porządku, Harry? - spytał Liam - Ostatnio jesteś jakiś nieobecny.

Przygryzłem wargę, patrząc na niego niepewnie. Tylko Rachel wiedziała o tym co stało się na imprezie, tydzień temu. Nie chciałem, aby ktokolwiek inny o tym wiedział i Louis widocznie też nie, bo przez ostatni czas skutecznie mnie ignorował i omijał, nawet na mnie nie patrząc, kiedy stał w pobliżu.

Nie przeszkadzało mu to jednak w pokazywaniu mi na każdym kroku, że jest w związku z Chloe.

Jakbyśmy nigdy się nie znali.

Za to Zayn wręcz przeciwnie; kilka razy zaprosił mnie do ich stolika, zagadywał na przerwach, a czasem nawet i lekcjach.

Za każdym razem byłem dla niego miły, nie wiedząc o co może mu chodzić.

- Chyba tak - wzruszyłem ramionami, odpowiadając na pytanie Liama.

- To ma związek z Louisem? - Liam przyglądał mi się uważnie, ignorując moją odpowiedź.

- C-Co... Nie, ja... - zacząłem się jąkać, nie wiedząc co powiedzieć.

- Ostatnio Louis był u nas i pokłócił się z Zaynem - powiedział powoli, kładąc ręce na stoliku - i pokłócili się dość ostro, nie wiem dokładnie o co, ale kilka razy usłyszałem twoje imię, a wiedz, że...

- O czym gadacie? - Rachel wróciła do stolika, w odrobinę lepszym nastroju.

- O tym co powinniśmy wziąć ze sobą na poniedziałek - powiedział Liam, z szerokim uśmiechem na twarzy, a dziewczyna z łatwością łyknęła jego kłamstwo, kiwając głową.

- Zastanawiam się czy będziemy mieli tam jakikolwiek dostęp do prądu - powiedziała, pijąc swój napój.

- Wątpię - Liam prychnął sarkastycznie - W lesie?

Obydwoje zaczęli sprzeczać się o jakieś głupoty, a ja zastanawiałem się o co takiego mogli pokłócić się Zayn i Louis, jeśli to coś miało związek ze mną.

Owszem ostatnio oboje nie rozmawiali za dużo, ale nie dało się zauważyć,aby traktowali się aż tak wrogo, że mieli na siebie warczeć.

Po godzinie postanowiliśmy zbierać się i wracać do domu, ponieważ Liam miał dziś jechać gdzieś z rodzicami, a Rachel obiecała mamie, że pojedzie z nią do babci, pomóc jej w ogrodzie.

Tak więc, kiedy wróciłem do domu nie miałem nic konkretnego do robienia, więc włączyłem telewizor, szukając czegoś ciekawego do obejrzenia.

Cały czas zastanawiałem się nad powodem kłótni Tomlinsona i Malika; przecież nie zrobiłem nic złego wtedy...

A może Zayn dowiedział się o tym co zrobiliśmy i był zły na swojego przyjaciela...

Ale to nie miało najmniejszego sensu, bo nie byłby teraz dla mnie miły.

Nie wydaje mi się, aby Louis mu o tym powiedział, przecież sam wyraźnie nie chciał nikomu mówić.

Nie wiem, nie miałem żadnego pomysłu na wyjaśnienie tej sytuacji.

Zrobiłem sobie ciepłą herbatę i oglądając film, rozmyślałem nad tym co wydarzy się w poniedziałek.

~*~

W niedzielę wieczorem Rachel biegała od swojego mieszkania do mojego, co chwilę przynosząc mi coś co nie mieściło się do jej torby; a to jakaś koszulka, spodnie, krem, a później zmieniała zdanie, zabierała to, ale przynosiła coś innego, tłumacząc, że swoją walizkę miała już pełną.

Nie mogliśmy zabrać ze sobą więcej bagażu niż średniej wielkości walizka lub plecak, nad czym Rachel ubolewała, bo nie wiedziała co może jej się przydać, a co nie.

Kiedy już była całkowicie spakowana i gotowa do wyjazdu, wybiła dwudziesta trzecia i położyłem się spać, aby mieć siły na kolejny dzień.

O szóstej rano pan Donuts czekał na wszystkich przed szkołą, mając ze sobą tylko plecak, a w ręku trzymając listę obecności. Razem z nami miał pojechać jeszcze jeden nauczyciel, który uczył hiszpańskiego i miał okropnie podrabiany hiszpański akcent.

- Dalej, dalej, más rápido* - zaskrzeczał pan Brown, zaganiając nas wszystkich w stronę czekającego autokaru.

- Dlaczego on - jęknął zaspany Zayn, prawie potykając się na schodkach, kiedy wchodził do środka pojazdu.

Zająłem miejsce obok Liama mniej więcej na środku autokaru, ponieważ obaj nauczyciele zdecydowali, że najlepiej zacząć wspólną integrację od samego początku. Louis zaprotestował głośnym krzykiem, kiedy musiał usiąść zaraz za nauczycielami, bo okazało się, że jego partner ma chorobę lokomocyjną.

- Tomlinson nie narzekaj, tylko zrób co kazałem ty indocile* - powiedział nauczyciel hiszpańskiego, na co Louis jęknął głośno, izolując się od Erwina swoim plecakiem, aby nie musieć na niego patrzeć.

- Nie wiem komu bardziej współczuć - zaśmiał się Liam - Erwinowi czy Louisowi.

- Obaj tego nie przeżyją - powiedziałem, uśmiechając się słabo.

- Liam - w stronę Payna odwróciła się jakaś dziewczyna i zaczęła z nim konwersację. Postanowiłem, więc nie przeszkadzać i pożyczyłem książkę Liama, którą położył na oparciu i zacząłem czytać.

Po około godzinie jazdy dotarliśmy na miejsce. Autokar zatrzymał się na głównej drodze, ale mieliśmy do przejścia jeszcze około trzech kilometrów, jak poinformował nas nauczyciel.

*más rápido - hiszp. 'szybciej'
*indocile - hiszp. 'niesforny'

A/N: Chyba wena wróciła:)

Gorzej z czasem:/

Dziękuję, że to czytacie!

All the love, A. x


Ha, gay! // larry stylinsonWhere stories live. Discover now