Rozdział siedemnasty

Magsimula sa umpisa
                                    

- Myślę, że zaprzyjaźniła się z nim, bo to Spike powiedział jej gdzie ma cię szukać - Thomas kontynuował ignorując polecenie Justina. - Gdybym ja miał problem i tylko jedna osoba naprawdę chciała mi pomóc to też bym jej zaufał.

- A ja? - warknął szatyn. - Też jej pomagam! - dodał głośniej niż się spodziewał.

- Tak stary, ale Spike był jednak przed tobą, prawda? To on zrobił dla niej zakupy, daje jej książki do czytania, nie chciał żeby odeszła i to...

- Spike, Spike, Spike - powtórzył za nim Justin wściekłym przedrzeźniającym głosem. - Jeszcze raz usłyszę jego imię i przysięgam, zrzygam się.

Thomas zmarszczył brwi. Świetnie, kolejny będzie myślał, że coś do niej czuję - pomyślał Justin. Wiedział, że powinien nauczyć się panowania nad swoimi reakcjami. I prawdę mówiąc potrafił to robić, ale ktoś wybił go z rytmu i przez to zapomniał jak to się porządnie robi. Nerwowo potarł swoją brodę, machnął obojętnie ręką i odwrócił się wychodząc na zewnątrz. Znów chciał być sam ze swoimi pytaniami, które ciągle brzmiały tak samo. Dlaczego tak reagował skoro znał ją tak krótko? Czemu czuł się tak przywiązany do obcej dziewczyny? Może Arleen miała rację i w rzeczywistości to co go do niej ciągnie to zwyczajna chęć pomóc słabszemu? Wygładził materiał swojej koszulki i wyszedł na zewnątrz. Wciąż był zły. A w tej chwili z jakiegoś głupiego powodu chciał, by Arleen odczuła to jak bardzo był wściekły. I może, ale tylko może pragnął jej tak bardzo, bo nosiła w sobie i reprezentowała wszystko to czego tak bardzo potrzebował?

*

Nie potrafiła się ruszyć. Głos uwiązł jej w gardle po raz kolejny. Czuła lodowate palce na swoich nagich ramionach. Ściana za jej plecami była twarda i chropowata. Arleen wiedziała, że to co się teraz dzieje nie jest prawdziwe. Wiedziała, że to kolejny zły sen. Zlepka wspomnień składająca się na koszmar, który śnił się jej już tyle razy. Mimo świadomości, którą miała czuła strach paraliżujący jej ruchy. Jej gorący oddech na jej szyi powodował ciarki na jej skórze. Jett patrzył na nią z chorym rozbawieniem na twarzy. Dociskał drobne ciało dziewczyny do ściany i przysunął się do niej tak, by patrzeć prosto w jej oczy. Mieszające się ze sobą zapachy uderzyły w jej nos z podwójną siłą. Jak nigdy wcześniej w żadnym z jej snów mogła dokładnie opisać każdy z zapachów - papierosów, deszczu, wilgoci, aromatu herbaty, jabłek, a także krwi. Przez ten ostatni cała się wzdrygnęła.

Jego dłoń zaciskała się na jej szczęce.

- Nie jesteś prawdziwy - wymamrotała zamykając oczy. Chciała się obudzić, chciała wrócić do rzeczywistości, ale zamiast tego czuła coraz intensywniej jego gorący oddech na swojej skórze. Wiedziała, że Jett nadal się śmieje. Jego palce coraz mocniej wbijały się w jej skórę, paznokcie zostawiały półksiężyce, a ona wciąż tkwiła w śnie. - Nie jesteś prawdziwy - powtórzyła po raz kolejny słabszym głosem.

Jett zsunął swoje ręce i umiejscowił je na jej szyi, a Arleen nagle zwątpiła w to czy to co się dzieje jest na pewno wytworem jej wyobraźni. Wszystko zaczynało się jej mieszać. Szorstkie dłonie zaciskały się coraz bardziej, a jej było coraz trudniej oddychać. Jeśli to był tylko sen, dlaczego naprawdę nie mogła zaczerpnąć powietrza? Dlaczego zaczynała kasłać, a Jett wydawał się być coraz silniejszy, kiedy ona słabła? I dlaczego nie potrafiła wykonać żadnego ruchu? Czemu się nie broniła? Jego śmiech zaczął brzęczeć w jej uszach, a potem usłyszała jego słowa. Te same, które już kiedyś wypowiedział:

- Jesteś idiotką Arleen Blackwood.

Otworzyła szeroko oczy i zachłysnęła się powietrzem siadając gwałtownie. Przycisnęła dłoń do klatki piersiowej rozglądając się nerwowo po pokoju Colina. Nikt nie próbował jej udusić, nikt jej nie groził. Była sama, a mimo to nie potrafiła odetchnąć z ulgą. Zakaszlała głośno czując pieczenie w klatce piersiowej. To nie był pierwszy raz, koszmary śniły jej się odkąd zginął Blade. Ale po tym co zrobił Jett stały się częstsze i realniejsze. Arleen nie mogła już spokojnie przespać całej nocy. Wtedy, kiedy zasnęła na ramieniu Spike faktycznie obudziła się tylko raz, ale wciąż miała przed oczami te wszystkie obrazy i sceny, w których ktoś robi jej krzywdę. Bała się, odczuwała strach, którego nie potrafiła wyjaśnić. Ale wcale nie chciała schować się pod kołdrę, nie myślała o swoim bracie, czy o mamie. Jedyną osobą, której teraz potrzebowała był Justin. Ale był na nią obrażony. Więc co mogła zrobić, by odpędzić od siebie złe sny? Nie spać. Tylko to było głupie, niezdrowe i bardzo nieprzemyślane.

DIABELSKA DUSZATahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon