Rozdział 1: Pakt z Diabłem

2.4K 123 12
                                    

Hermiona Granger siedziała przy biurku zawalona papierami i popijała kawę. Było wiosenne popołudnie, jedno z pierwszych w tym roku. Spojrzała tęsknie za okno znajdujące się za biurkiem Irydy, na zalany słońcem Londyn. Okno w ich stanowisku pracy zawsze odzwierciedlało pogodę jaka panowała na zewnątrz.

Brązowowłosa wypiła ostatni łyk kawy, wzięła plik papierów i zapukała do gabinetu Kingsleya Shacklebolta, którego była sekretarką. Usłyszała krótkie „wejść" i nacisnęła klamkę.

Czarnoskóry mężczyzna siedział na dużym fotelu za biurkiem i coś zajadle pisał. Hermiona zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niego.

- Panie ministrze, skończyłam raport na temat śmierciożerców przebywających na wolności – oznajmiła i położyła przed nim dokumenty.

- Już? – zdziwił się i podniósł na nią wzrok. – Prosiłem cię o to dzisiaj rano.

Hermiona nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć, nie powiedziała nic. Zadanie było dość łatwe, na wolności została ich zaledwie garstka, i nie byli oni groźni.

- Dobrze, dziękuję ci. Możesz dzisiaj wcześniej wyjść, i tak kończysz za godzinę – powiedział i powrócił do pisania.

- Dziękuję panie ministrze. Do widzenia.

- Do widzenia.

Wyszła z gabinetu i włożyła swój wiosenny płaszcz oraz kolorowy szalik.

- O, już wychodzisz? – zdziwiła się Iryda.

- Shacklebolt zwolnił mnie wcześniej – odparła. – Cześć! – pożegnała się i wyszła na korytarz.

Iryda Otto była sekretarką Kingsleya od czterech lat, czyli od kiedy został on ministrem, natomiast Hermiona od roku. Mimo różnicy wieku między nimi, Hermiona była inteligentniejsza, i o wiele lepiej radziła sobie z tą pracą.

Uśmiechnięta od ucha do ucha, skierowała się do windy i wcisnęła numer osiem. Długo jednak nie cieszyła się dobrym humorem, bo piętro niżej do windy wszedł nie kto inny jak Draco Malfoy we własnej osobie. Nie zaszczycając ją nawet spojrzeniem wcisnął guzik.

Czuła się dziwnie przebywając z Malfoyem w tak ciasnym pomieszczeniu, i dziwiło ją, że nie rzucili się sobie jeszcze do gardeł. Atmosfera była dość napięta i Hermiona odetchnęła z ulgą, gdy blondyn wysiadł na poziomie piątym.

- Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów z Międzynarodową Komisją Handlu Magicznego, Międzynarodowym Urzędem Prawa Czarodziejów i Biurem Brytyjskiego Przedstawiciela Międzynarodowej Konferencji Czarodziejów – oznajmił obojętny damski głos, a do środka wszedł jakiś podstarzały czarodziej, którego Hermiona znała tylko z widzenia. Przywitała się grzecznie, a parę sekund później wysiadła na poziomie ósmym.

Atrium jak zwykle było pełne ludzi, jednak nie tak jak o poranku. Brązowooka skierowała się do toalet. Obrzydzał ją ten sposób dostawania się i wydostawania z ministerstwa, ale nie miała ona kominka w swoim mieszkaniu. Weszła więc do muszli klozetowej i pociągnęła za spłuczkę. W następnej chwili znajdowała się już na zewnątrz. Okręciła się i deportowała na Pokątnej, chcąc zrobić zakupy.

Godzinę później wchodziła po schodach kamienicy w której mieszkała dźwigając torby z zakupami. Na progu mieszkania powitał ją Krzywołap łasząc się do jej nóg. Poszła do kuchni i prostym zaklęciem rozpakowała zakupy, po czym zaparzyła sobie herbaty i przebrała w wygodniejsze ubrania.

Dramione: Miłość jak gruszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz